Donald Tusk to prawie 70-letni polityk, który choćby chciał, to nie jest w stanie zmienić ani swojego charakteru, ani swojego potencjału. Jest to wystarczająca podstawa, aby stwierdzić, iż nie należy się spodziewać żadnych zmian w sposobie uprawiania polityki i komunikacji przez obecnego premiera RP. Donald Tusk żyje w przekonaniu, iż świat i Polska zatrzymały się na roku 2007, kiedy media stanowiły monolit, a Internetu do celów politycznych używał tylko Janusz Korwin-Mikke, ale tak oczywiście nie jest.
Czasy zmieniły się diametralnie i kręcenie kolejnych powtórek z rozrywki kończy się coraz głośniejszym śmiechem, ale z pewnością nie o taki śmiech Tuskowi chodzi. Przybieranie groźnych min i groteskowe już „Tusk się wściekł”, jeżeli w ogóle działa to przez parę chwil i potem znów sobie obywatele uświadamiają, iż dali się wciągnąć w starą grę. Jednym wystarczy, iż kurtyna raz opadnie, inni muszą zobaczyć kilka razy, jak się robi polityczną kiełbasę i dopiero wtedy dostają odruchów wymiotnych. Ile jeszcze takich spektakli odegra Donald Tusk? Tego nie przewidzi nikt, łącznie z samym Tuskiem, ale pewne jest, iż będzie to robił do upadłego nie bacząc na zużycie twórcy i tworzywa.
Ostatnie polowanie na „alkotubki” przeprowadzone w konwencji egzekutywy PZPR i to nie na szczeblu centralnym, ale powiatowym, skutecznie przykryło kilka bardzo niewygodnych tematów. Do języka powszechnego w parę chwili weszło nowe sformułowanie „Czesiek idź i załatw to”. Taką dyspozycję na oczach milionów Polaków wydał premier ministrowi rolnictwa Czesławowi Siekierskiemu i chociaż trudno uwierzyć, iż to się stało w państwie dumnie podkreślającym swoje członkostwo w UE, to żałosnym faktom zaprzeczyć się nie da.
ludzie nie mają za co zyc,woda zabrala im caly dorobek zycia a ci sie jakimiś tubkami zajmują
czesław hahahaha pic.twitter.com/txnZmQxcOM
— ₖₐᵣₘₑₗₒwy ₘₐᵣₖᵢz (@Borys61581538) October 3, 2024
Po akcji z „Cześkiem” powódź i jej skutki niemal całkowicie zniknęły z wokandy rządowej, podobnie zresztą jak dwaj koordynatorzy Kierwiński i Owsiak, co może dziwić przede wszystkim w tym drugim przypadku, bo to przypadek, który zawsze robi wokół siebie wiele huku. Prawie w ogóle nie mówi się o katastrofalnych wynikach 22 największych spółek państwowych, które w drugim kwartale 2024 roku łącznie odnotowały 322 miliony złotych straty, podczas, gdy w II kwartale 2023 roku osiągnęły zysk na poziomie 11,5 mld zł.
Na to wszystko trzeba nałożyć blisko 300 miliardowy deficyt, co i tak jest fikcją nie do utrzymania, szczególnie po stratach powodziowych. O CPK i elektrowniach atomowych przez cały czas nic nie słychać, za to cała lista podwyżek cen energii da o sobie znać w okresie zimowym. Tego braku chleba nie da się przykryć żadnymi igrzyskami, a już na pewno nie coraz bardziej nudnymi i jednocześnie irytującymi spektaklami „Tusk się wściekł”.
Donald Tusk nie pośle „Cześka” do Orlenu i pozostałych spółek, bo tego co zostało popsute w czasie posiedzenia rządu naprawić się nie da. W mediach ciągle jest obecna taryfa ulgowa dla tego rządu i premiera, ale nie sposób tego porównać z latami 2007-2014. jeżeli w głównych mediach choćby eksperci, jak dr. Jarosław Flis, mówią, iż sposób komunikacji Tuska zużywa się błyskawicznie i do tego pachnie wschodem, to jest zupełnie inna ocena niż reportaż w TV Republika.
Coraz więcej „normalsów” ma dość, spora część dała temu wyraz po paru miesiącach, co znalazło odzwierciedlenie w niskiej frekwencji podczas wyborów samorządowych i europejskich. Każdy kolejny dzień z Tuskiem „sięgającym po metodę putinowską”, o czym przecież mówił Jacek Żakowski, a nie Danuta Holecka, będzie pogłębiał kryzys wizerunkowy i otwierał oczy wyborcom. Taki proces zwykle trwa kilka lat, jednak Tusk narzucił zawrotne tempo i w 10 miesięcy zużył się bardziej, niż w latach 2007-2014.
Nie wierzymy nikomu, nie wierzymy w nic! Patrzymy na fakty i wyciągamy wnioski!