Czekając na przeoranie zabetonowanej sceny. Zrobią to Mentzen i Zandberg?

2 godzin temu

Wie o tym Konfederacja, a przynajmniej Sławomir Mentzen, który konsekwentnie odrzuca „zaloty” prezesa PiS i unika wszelkich formalnych porozumień z jego partią. Choć obie formacje mają wiele stycznych.

Zapomniał o tym Szymon Hołownia i chwycił przynętę rzuconą sprytnie z Nowogrodzkiej. A co by nie mówić o Kaczyńskim, jest wyjątkowo skuteczny. Dlatego, iż potrafi perfekcyjnie grać na złych emocjach i wykorzystać każdą ludzką słabość. Tych Hołownia ma bardzo wiele, począwszy od wybujałego ego. Każdy polityk jest narcyzem, ale bez minimum zdrowego rozsądku skazuje się na klęskę. Lider Polski 2050 wchodząc w układy z Kaczyńskim wybrał zły czas i miejsce, rujnując sobie i tak już mocno nadszarpniętą wiarygodność. Pokazuje to choćby najnowszy sondaż zaufania publicznego.

Obserwujemy spektakularny upadek kogoś, kto czarował wyborców, iż jest alternatywą dla duopolu PO-PiS. Hołownia miał wielu poprzedników, którzy obiecywali „rozwalić układ”. Janusz Palikot, Paweł Kukiz, Jarosław Gowin, a w pewnym sensie i Władysław Kosiniak-Kamysz… Dzisiaj nie ma ich już w polityce, funkcjonują gdzieś na marginesie, bądź pragmatycznie porzucili retorykę „Polacy mają już dość POPiS-u”. A duopol ma się całkiem dobrze, na partie Kaczyńskiego i Tuska chce głosować około 65 procent Polaków. Natomiast ci, co po raz kolejny wieszczą rychły jego koniec, bardziej werbalizują swoje tęsknoty, niż rzeczywiste trendy.

Oczywiście, nie zmienia to faktu, iż wielu ludzi jest już zmęczonych tym, iż polska polityka stała się zakładnikiem 20-letniej już i coraz bardziej brutalnej wojny dwóch nienawidzących się obozów. Co dewastuje nasze życie społeczne. A coraz częściej i prywatne. Ta wojna jednak nie ustanie, póki czynni politycznie pozostaną liderzy tych obozów – na pierwszej linii frontu lub kierując partiami z tylnego siedzenia. Tak może być jeszcze długo. Bo i Kaczyński, i Tusk wydają się być w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej.

Mentzen i Zandberg to za mało

I tu paradoksalnie, choć wielu ludzi ma dość tej ich dominacji, to zdecydowana większość na nich głosuje. Na pytanie, dlaczego tak się dzieje, często pada odpowiedź: bo nie mają na kogo innego. Trudno odmówić temu racji. Jest oczekiwanie na takiego politycznego mesjasza, który przeora zabetonowaną scenę. Kogoś, kto wprowadzi nową jakość i w bliżej niesprecyzowany sposób odmieni nasze życie. Ale kandydaci na „zbawców” nie zdają egzaminu. Za mało charyzmy, wizji, twardości, pracowitości i umiejętności interpersonalnych.

O Hołowni i jego poprzednikach już pisałem. Teraz przeciwnicy obecnego duopolu pokładają duże nadzieje w Sławomirze Mentzenie i Adrianie Zandbergu. Tyle, iż waga tego pierwszego zależy od jego sojuszu z Krzysztofem Bosakiem. O rozbicie którego usilnie i z pewnym powodzeniem stara się Jarosław Kaczyński. No i żeby Konfederacja przebiła pułap 20 procent poparcia, musi przejść bardziej do politycznego i światopoglądowego centrum. A to dla narodowców jest nie do przyjęcia.

Natomiast lider Razem, „Wieki Duńczyk”, ożywia się tylko przy kampaniach wyborczych, kiedy rośnie zainteresowanie polityką. Oratorsko zdolny, powie kilka chwytliwych rzeczy, przeskoczy próg 3 procent poparcia, zgarnie partyjną dotację od państwa i na cztery lata zastyga. Poza tym wydaje się niezdolny do wyjścia poza lewicowy dogmatyzm. To nie przeszkadza może młodym, antysystemowym wyborcom, ale starszym już tak.

Tak więc Mentzen i Zandberg raczej nie rozbiją duopolu PO-PiS. A obecnie, po doświadczeniach minionych 20 lat, pewne wydaje się jedno: nowej siły politycznej nie da się zbudować w bliskości z Jarosławem Kaczyńskim, a tylko w kontrze wobec niego.

***

Odważne komentarze, unikalna publicystyka, pasjonujące reportaże i rozmowy – czytaj w najnowszym numerze tygodnika „O!Polska”. Do kupienia w punktach sprzedaży prasy w regionie oraz w formie e-wydania

Idź do oryginalnego materiału