Czego mogą nauczyć się Stany z polskiej strategii wyborczej?

3 tygodni temu

Niedawne wybory parlamentarne w Polsce to ważna lekcja dla kampanii Kamali Harris. Koncentrując się na kwestiach takich jak prawa reprodukcyjne i zaangażowanie młodzieży – kluczowych elementach sukcesu polskiej opozycji – Harris może ożywić istotne grupy wyborców w wahających się stanach.

W długo wyczekiwanej debacie między Kamalą Harris a Donaldem Trumpem kandydatka Demokratów wypadła lepiej niż były prezydent.

Ale jak duże znaczenie mają debaty w wyborach w Stanach Zjednoczonych?

Niewielkie, przynajmniej według Allana Lichtmana, często cytowanego historyka, który poprawnie przewidział wszystkie wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych od 1984 roku. Dowodem na to jest fakt, iż żaden z kandydatów powszechnie uważanych za zwycięzców debat – Clinton w 2016 roku, John McCain w 2008 roku i Al Gore w 2000 roku – nie wygrał wyborów.

Na sukces kandydatów wpływają przede wszystkim dane gospodarcze, jedność w partii oraz możliwe zmiany w polityce. W tej ostatniej kwestii, w której Republikanie zarzucają Harris niejasność, jej kampania mogłaby wzorować się na sukcesie polskiego rządu w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych, ponieważ kampania dotyczyła podobnych zagadnień.

Polskie partie rządzące – Koalicja Obywatelska (KO), Nowa Lewica i Trzecia Droga – zdobyły znaczne poparcie kobiet i młodych wyborców, koncentrując się na prawach reprodukcyjnych, gospodarce i inkluzywności. Ich strategia okazała się skuteczna, ponieważ nie tylko zwiększyli udział kobiet w głosowaniu do około 54%, ale także zwiększyli frekwencję kobiet z 61,5% w 2019 roku do 64% w 2024. Sukces ten zwiększył lukę w uczestnictwie między mężczyznami i kobietami z 0,7% do 1,6%.

Zastosowanie podobnych metod pomoże kampanii Harris wygrać w kluczowych grupach demograficznych, które wcześniej nie głosowały lub nie popierały Trumpa w siedmiu wahających się w czasie tych wyborów stanach (Arizona, Georgia, Michigan, Nevada, Karolina Północna, Pensylwania i Wisconsin).

Prawa reprodukcyjne

Liściaste przedmieście Milwaukee, Brookfield w stanie Wisconsin, znane jest z dobrze funkcjonujących szkół, rozległych parków i długich pasaży handlowych. Jest to również jedno z epicentrów konserwatywnej walki politycznej w okolicy, która jest niezbędna dla republikanów, jeżeli chcą wygrać w tym stanie.

26 lipca Lisa Dennis – nauczycielka języka angielskiego mieszkająca w Brookfield – zalogowała się, aby być jednym z ponad 164 000 osób uczestniczących w rozmowie na Zoomie, która „przeciążyła” platformę dzięki swojej ogromnej popularności. Nazwa wydarzenia brzmiała: White Women: Answer The Call! Show up for Kamala Harris.

Nacisk kampanii Harris na konkretne grupy tożsamościowe w jej kampaniach fundraisingowych został poddany analizie zarówno przez jej przeciwników, którzy sugerują, iż jest to strategia dzieląca, jak i zwolenników, którzy twierdzą, iż może ona ograniczyć potencjał takich wydarzeń z udziałem gwiazd. Jednak strategia ta ma prawdziwy potencjał, ponieważ koncentruje się na przekazie wokół konkretnych obaw politycznych, które mają znaczenie dla różnych grup.

Po tym, jak 24 czerwca 2022 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych obalił wieloletni precedens, znosząc ochronę praw reprodukcyjnych zapewnioną wcześniej przez sprawę Roe przeciwko Wade, dostęp do aborcji i opieki zdrowotnej stał się loterią kodów pocztowych. Niektóre stany utrzymały pełny zakres dostępu, inne gwałtownie przyjęły przepisy zwiększające ochronę, ale też wiele kobiet znalazło się w stanach, w których aborcja nagle przestała być dostępna.

Wisconsin przeszedł od pełnego dostępu do zera, wywołując wstrząs w stanie, w którym większość uważa, iż aborcja powinna być legalna we wszystkich lub w większości przypadków.

Ponad rok zajęło sądom niższej instancji orzeczenie, iż prawo z 1849 roku, które zakazywało aborcji, nie miało zastosowania i pozwoliło świadczeniodawcom opieki zdrowotnej ponownie oferować tę usługę, choć tylko w wybranych lokalizacjach. Przerwa w dostępie do aborcji stała się ostrzeżeniem dla kobiet w tym stanie.

„Nie tylko w przypadkach życia lub śmierci… ale generalnie kobiety napotykają problemy z lekarzami udzielającymi porad i opieki, wszyscy muszą postępować coraz ostrożniej” – powiedziała pani Dennis w rozmowie. „Nie chcesz, aby twój lekarz się wahał, martwiąc się, czy przestrzega prawa, czy nie”.

Podobnie jak w Wisconsin, Karolinie Północnej i Georgii (wszystkie są stanami wahającymi się), Polska ma jedne z najbardziej restrykcyjnych praw reprodukcyjnych w UE, a kwestia ta była kluczowym elementem sukcesu rządu w zeszłorocznych wyborach.

Restrykcyjne prawo aborcyjne uchwalone przez poprzedni rząd PiS – które orzekło, iż aborcje z powodu nieprawidłowości płodu są niezgodne z konstytucją i zasadniczo zakazało zdecydowanej większości legalnych aborcji w kraju – było bardzo niepopularne, a 75% Polaków poparło liberalizację przepisów aborcyjnych.

Koalicja Obywatelska i Nowa Lewica wykorzystały to niezadowolenie, obiecując zalegalizowanie aborcji do 12 tygodnia ciąży, co odbiło się szerokim echem wśród wyborczyń. Chociaż koalicja wykazuje wewnętrzne różnice zdań (na przykład Trzecia Droga jest bardziej konserwatywna), ich jednolite stanowisko w kwestiach dotyczących kobiet pomogło im zdobyć znaczną popularność wśród wyborczyń.

W Stanach Zjednoczonych białe kobiety tradycyjnie popierały Trumpa: w 2016 roku 47% głosowało na Trumpa, podczas gdy 45% popierało Hillary Clinton. W 2020 roku liczba ta wzrosła do 53%, według Pew Research.

Wybory te odbyły się jednak przed orzeczeniem konserwatywnego Sądu Najwyższego, a od tego czasu ogólne nastawienie odwróciło się od Republikanów w taki sam sposób, w jaki Polacy odwrócili się od PiS.

Jeszcze gorsze dla Trumpa jest to, iż prawa reprodukcyjne stały się jeszcze istotniejszym celem konserwatywnej polityki, z wezwaniami do ograniczenia dostępu do antykoncepcji i zapłodnienia in vitro, a także potencjalnego ogólnokrajowego zakazu aborcji. jeżeli Trump i Republikanie zwyciężą w głosowaniu w listopadzie, polityka ta może stać się obowiązującym prawem. Taka możliwość skłoniła kobiety takie jak pani Dennis do zwiększenia swojego politycznego zaangażowania.

Jeśli sukces kampanii White Women for Harris, która zebrała oszałamiającą sumę 8,5 miliona dolarów w mniej niż 24 godziny, a także kolejne głosowania zapewniające dostęp do aborcji (nawet w konserwatywnych bastionach) w ciągu ostatnich dwóch lat są jakąkolwiek wskazówką, to obietnice ograniczenia praw reprodukcyjnych mogą skierować Republikanów na drogę do wyborczej katastrofy.

Wiece i zaangażowanie młodych

W Polsce w ubiegłym roku partie opozycyjne skupiły swoją uwagę zwłaszcza na młodych wyborcach – obywatelach, którzy czuli się niewysłuchani i rozczarowani poprzednim autokratycznym rządem.

Zrozumienie kwestii, które były najważniejsze dla tej grupy demograficznej – w tym ogólnie bardziej postępowej polityki, kwestii środowiskowych, praw osób LGBTIQ+ oraz zwiększenia integracji i stosunków z UE – było kluczem do realizacji tej strategii. W rezultacie frekwencja wśród młodych osób (w wieku 18-29 lat) znacznie wzrosła do około 70%, w porównaniu do zaledwie 46% w wyborach w 2019 roku.

Podczas gdy polska opozycja z powodzeniem zmobilizowała swoją młodą społeczność, Stany Zjednoczone są świadkami kontrastującej dynamiki, ponieważ obie kampanie starają się zaangażować wyborców poprzez wiece.

W poprzednich latach Trump był w stanie przyciągnąć tłumy, które gromadziły się, by usłyszeć jego charakterystyczny styl retoryczny. Jednak w tym roku ta sama taktyka okazała się mniej skuteczna. Jak wspomniał Harris podczas debaty, coraz więcej osób opuszcza wiece Trumpa przed ich zakończeniem. Co więcej, były prezydent wciąż ma trudności z zaangażowaniem młodszych grup demograficznych.

Z kolei wiece Harris wydają się większe, młodsze i bardziej zróżnicowane. W tym przypadku kampania Harris podąża za podobnym schematem jak polska opozycja w 2023 roku, koncentrując się na kwestiach politycznych, które rezonują z młodymi ludźmi, choć konkretne priorytety różnią się w kontekście krajowym. Podczas gdy oba programy obejmują prawa reprodukcyjne, KO kładzie nacisk na integrację z UE, podczas gdy Harris priorytetowo traktuje ograniczenie przemocy z użyciem broni palnej.

Poparcie Taylor Swift stanowi potężny wskaźnik tego, kto może wygrać w głosowaniu wśród młodych ludzi. Swift, ciesząca się ogromną popularnością i wpływami na kulturę, wcześniej wykorzystywała swoją platformę do podnoszenia świadomości na temat kwestii kobiet i osób LGBTIQ+ oraz publicznie krytykowała stanowisko Trumpa. Jej wpływ polityczny wydaje się rosnąć z każdym cyklem wyborczym, a sukces Harris w przyciąganiu podobnych rekomendacji gwiazd z listy A – od George’a Clooneya po Megan Thee Stallion – stoi w ostrym kontraście z widoczną walką Republikanów o zebranie nazwisk o międzykulturowym uroku.

Wraz z jej młodzieńczym wigorem, strategia wydaje się działać. Zaledwie kilka tygodni po ogłoszeniu swojej kandydatury Harris przewyższyła Trumpa o ponad 18% wśród osób w wieku 18-29 lat, a różnica ta wydaje się rosnąć. Jednak według danych spisu powszechnego tylko 51% tej grupy wiekowej wzięło udział w wyborach w 2020 r.; jeżeli pojawią się w 2024 roku, mogą łatwo wpłynąć na wynik.

Walka z dezinformacją w mediach społecznościowych i poza nimi

Dezinformacja rozprzestrzeniła się podczas cykli wyborczych w Europie i Stanach Zjednoczonych. Wdrożono kilka strategii mających na celu ograniczenie jej wpływu, z różnym skutkiem.

Niedawno amerykański Departament Sprawiedliwości (DOJ) przejął ponad 30 stron internetowych sponsorowanych lub kontrolowanych przez rosyjski rząd, które aktywnie próbowały wpłynąć na wybory w Stanach Zjednoczonych w 2024 roku. Ujawnione informacje wskazują na wielu popularnych konserwatywnych gospodarzy podcastów, w tym Tima Poola, Benny’ego Johnsona i Dave’a Rubina, którzy często tworzą platformy dla znanych republikańskich polityków i konserwatywnych osobistości.

Takie zdecydowane działania są niezbędne do ochrony integralności kanałów informacyjnych. W Polsce rząd Donalda Tuska musiał nagle wyłączyć nadawcę publicznego, TVP Info, zaledwie tydzień po objęciu władzy w grudniu ubiegłego roku. TVP i jej siostrzany kanał TVP Info stały się machiną propagandową rządu PiS, a rząd argumentował, iż drastyczna decyzja była konieczna, aby ponownie zapewnić Polakom wiarygodne informacje.

Ale co można zrobić, gdy źródłem dezinformacji jest lider o znaczących wpływach, wygłaszający twierdzenia w czasie rzeczywistym?

Podczas debaty moderatorzy ABC, David Muir i Linsey Davis, próbowali zweryfikować kilka nieprawdziwych twierdzeń Donalda Trumpa, wśród wielu innych takich jak jego stwierdzenie, iż „przestępczość rośnie”, podczas gdy według danych FBI wskaźniki przestępczości od lat wykazują tendencję spadkową, jego zaprzeczenie o zaangażowaniu lub wiedzy na temat kontrowersyjnego Projektu 2025 oraz oskarżenia, iż migranci brutalnie przejmują miasta i miasteczka w Stanach Zjednoczonych. Organizacje informacyjne i strony internetowe również przeprowadzały weryfikację faktów na żywo i oferowały kontekst tym, którzy chcieli się temu przyjrzeć, odzwierciedlając zwiększony nacisk na zwalczanie dezinformacji w porównaniu z poprzednimi latami.

Chociaż wysiłki te z pewnością pomogą tym, którzy chcą być informowani, mogą nie dotrzeć do wyborców, którzy nie korzystają z tradycyjnych mediów, w tym do nowych wyborców, którzy częściej korzystają z informacji na platformach mediów społecznościowych, takich jak X (dawniej Twitter).

Co więcej, badania wykazały, iż „demaskowanie” zwykle wpływa tylko na 25-30% konsumentów informacji, pozwalając dezinformacji na dalsze rozprzestrzenianie się w alarmującym tempie. Jeszcze bardziej niepokojące jest to, iż ludzie często ignorują sprostowania, które są sprzeczne z ich światopoglądem, co oznacza, iż partyjne przekonania jeszcze bardziej zmniejszają skuteczność sprawdzania faktów. Ponadto sam akt demaskowania może nieumyślnie wzmocnić dezinformację, którą stara się skorygować.

Biorąc pod uwagę, iż serwisy społecznościowe cierpią z powodu powszechnej dezinformacji, obecne pokolenie twórców kampanii musi prowadzić proaktywne kampanie w mediach społecznościowych, podobnie jak poprzednie pokolenia polegały na tradycyjnych działaniach medialnych. Może to być szczególnie atrakcyjna strategia, ponieważ „pre-bunking” lub „zaszczepianie” może być bardziej skuteczne niż obalanie, a ponadto pozwala uniknąć wzmacniania dezinformacji.

Jak pokazał polski przykład z TVP, najskuteczniejszym sposobem zapobiegania rozprzestrzenianiu się dezinformacji jest regulacja treści w tradycyjnych mediach, Internecie i na platformach mediów społecznościowych, zwłaszcza dostosowanie algorytmów. Jednak wdrożenie takich zmian otwiera debatę na temat wolności słowa i może być rzeczywiście egzekwowane dopiero po przyjęciu przepisów i przy współpracy samych platform i dostawców.

Gdy dyrektorzy generalni platform mediów społecznościowych, takich jak „X” i „Truth Social”, zachęcają do rozpowszechniania dezinformacji, opcja ta pozostaje nieuchwytna. Niemniej jednak coś zaczyna się zmieniać w konsumpcji informacji w Stanach Zjednoczonych.

W pewnym momencie Trump był w stanie zdominować media społecznościowe poprzez samą liczbę postów i prowokowanie reakcji, które utrzymywały go w centrum uwagi. Podejście to okazało się jednak mniej skuteczne wśród młodszego pokolenia, które obecnie preferuje bardziej merytoryczne zaangażowanie na platformach takich jak TikTok i Instagram, gdzie dyskusje polityczne i rzecznictwo często przyćmiewają sensacyjną retorykę. Z kolei kampania Harris przyjęła bardziej zniuansowane, skoncentrowane na kwestiach podejście, wykorzystując trendy wiralowe i influencerów, takich jak Swift, których wsparcie wzmocniło atrakcyjność Harris.

Zmiana ta odzwierciedla szerszą zmianę w sposobie, w jaki młodsi wyborcy konsumują treści polityczne, być może spowodowaną zwiększoną umiejętnością korzystania z mediów, ale ostateczne przyczyny nie są jeszcze znane. Niezależnie od tego, zamiast kierować się widowiskiem, wielu jest teraz motywowanych przez kandydatów, którzy odnoszą się do ich obaw, niezależnie od tego, czy chodzi o zmiany klimatyczne, kontrolę dostępu do broni czy sprawiedliwość społeczną. Świadczą o tym wiece Harris, przyciągające tłumy, które są nie tylko większe, ale także bardziej zróżnicowane i entuzjastyczne, tworząc poczucie rozmachu, któremu kampania Trumpa z trudem dorównuje.

Ponieważ zasięg cyfrowy zyskuje na znaczeniu, rezonowanie Harris z młodszymi wyborcami i kobietami może okazać się decydujące.

Krytyczny moment dla demokracji

Aby demokratyczni przywódcy mogli przeciwdziałać rosnącym tendencjom autokratycznym na Zachodzie, muszą uczyć się od siebie nawzajem skutecznych strategii i dostosowywać je do swoich unikalnych kontekstów krajowych. Sukces Koalicji Obywatelskiej w wyborach parlamentarnych w 2023 roku stanowi przekonujący przykład, który wykorzystał najważniejsze kwestie, takie jak prawa reprodukcyjne i integracja, aby zmobilizować młodszych wyborców i kobiety.

Kampania Harrisa zastosowała podobną taktykę, aby dotrzeć do kluczowych grup demograficznych w stanach wahających się, z pewnym sukcesem, ponieważ przewaga Trumpa zniknęła, a w tej chwili sondaże wskazują na wyrównany wyścig, choćby z niewielką przewagą kandydatki Demokratów.

Dodając energii wyborcom poprzez wiece, zaangażowanie cyfrowe i ukierunkowane media społecznościowe, Harris ma realną szansę na utrzymanie demokratycznych wartości w tym krytycznym momencie. Świat przygląda jej się uważnie.

_

Photo by visuals on Unsplash

_

Tekst ukazał się w języku angielskim 12 września 2024 na Visegrad Insight.

_

Galan Dall jest redaktorem prowadzącym Visegrad Insight. Ma bogate doświadczenie redakcyjne w pracy wydawniczej, między innymi w CultureScapes i Cities Magazine, a także w pisaniu dla LSE IDEAS Think Tank Ratiu Forum i redagowaniu różnych publikacji GLOBSEC. Studiował na Uniwersytecie Wisconsin w Madison, koncentrując się na skrzyżowaniu polityki Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Europy Środkowej, ze szczególnym uwzględnieniem zwalczania dezinformacji i promowania praw osób LGBTIQ +, kobiet i mniejszości.

Idź do oryginalnego materiału