Prezydent Czech Petr Pavel zapowiedział, iż wykorzysta swoje uprawnienia, by utrzymać kraj w kursie pronatowskim i prounijnym. Wskazał jednocześnie, iż przed udzieleniem mandatu do utworzenia rządu Andrejowi Babišowi dokładnie przyjrzy się jego powiązaniom biznesowym.
Partia ANO Andreja Babiša prowadzi w sondażach przed wyborami zaplanowanymi na 3-4 października, ale większość ugrupowań głównego nurtu już wykluczyła z nim współpracę.
To podnosi stawkę dla Petra Pavla, który zgodnie z konstytucją Czech mianuje premiera i członków rządu. Choć każdy gabinet musi w ciągu 30 dni uzyskać wotum zaufania w parlamencie, ostatni prezydenci korzystali z tych kompetencji w sposób zdecydowany, co daje Pavlowi dodatkową dźwignię wobec możliwego powrotu Babiša do władzy.
Obecnie ANO ma 30,9 proc. poparcia w sondażach i wyprzedza konserwatywną koalicję SPOLU (19,5 proc.). Centrowi Burmistrzowie i Niezależni (STAN) i skrajnie prawicowa SPD mają po 12 proc., a do parlamentu może wejść choćby siedem ugrupowań, co zapowiada trudne rozmowy koalicyjne.
Podczas niedawnego spotkania z Czechami Pavel zapowiedział, iż zapyta Babiša, w jaki sposób zamierza przestrzegać przepisów o konflikcie interesów, jeżeli rzeczywiście otrzyma mandat do utworzenia rządu.
Były premier poprzez fundusze powiernicze wciąż kontroluje Agrofert – warte miliardy euro przedsiębiorstwo agrochemiczne. Według doniesień Czeskiego Radia część środowiska prawniczego uważa, iż mogłoby to uniemożliwić mu objęcie funkcji premiera, o ile nie sprzeda swoich udziałów.
Babiš zbagatelizował te obawy. – Mam od tego prawników – powiedział na początku tygodnia, dodając, iż jeżeli zostanie ponownie mianowany na premiera, to zastosuje się do czeskich i europejskich wymogów.
Geopolityczna próba
Próba polityczna Pavla ma wyraźny wymiar geopolityczny. Podczas ubiegłotygodniowego wystąpienia na Uniwersytecie Harvarda prezydent ostrzegł, iż wobec prawdopodobnych zmian w składzie rządu „nieodpowiedzialne” byłoby lekceważenie ryzyka populistycznego lub antyeuropejskiego zwrotu.
Określił ANO jako partię „mniej więcej centrowo-populistyczną”, podkreślając, iż Babiš nie jest otwarcie przeciwko NATO ani UE.
– Rozumie, iż jedynym sposobem na zagwarantowanie naszego bezpieczeństwa i dobrobytu jest pozostawanie w tych organizacjach – powiedział prezydent, dodając, iż ryzyko wiąże się z potencjalnymi koalicjantami ANO.
Wśród nich jest skrajnie prawicowa SPD kierowana przez urodzonego w Tokio Tomia Okamurę, która wielokrotnie wzywała do referendum w sprawie członkostwa Czech zarówno w NATO, jak i w UE.
We wcześniejszych wypowiedziach dla czeskich mediów Pavel wyznaczył jasną granicę. – Każdy, kto nawołuje do tego, by Czechy opuściły NATO lub UE, w moich oczach szkodzi naszemu krajowi. I to jest jedno z kryteriów, które wezmę pod uwagę, gdy otrzymam propozycję składu nowego rządu – zapowiedział.
Biorąc pod uwagę skomplikowaną arytmetykę koalicyjną, to, jak stanowczo Pavel będzie egzekwował te czerwone linie, może przesądzić nie tylko o losie Babiša, ale i o kierunku czeskiej polityki zagranicznej.