Patrzę na polską energetykę i mam wrażenie deja vu. Te same problemy, te same debaty, te same panele dyskusyjne z udziałem tych samych ludzi. A w tle świat, który nie czeka. Przechodzi transformację energetyczną, inwestuje w zielone technologie, buduje niezależność. A my? My wciąż coś „planujemy”.
Znam ten świat – i nauki, i biznesu. Od dwudziestu lat rozmawiam z ludźmi, którzy w laboratoriach robią rzeczy niesamowite. Tworzą materiały przyszłości, projektują nowe źródła energii, marzą o tym, by ich praca coś zmieniła. Ale potem zderzają się ze ścianą. Nikt nie chce tego wdrożyć. Nikt nie podejmuje ryzyka. Pojawia się zmęczenie. Zawód. Albo emigracja.
Dlatego mam nadzieję, iż nowy zespół doradczy przy Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego nie wpadnie w koleiny starych schematów. Że nie powstanie kolejny raport, który trafi na półkę. Że tym razem będzie inaczej. I iż naprawdę ktoś posłucha tych, którzy chcą działać, nie tylko debatować. Chciałbym podpowiedzieć Wam – z doświadczenia, nie z teorii – co naprawdę mogłoby ruszyć tę machinę.
Po pierwsze: dajcie innowacjom miejsce do życia. Twórzcie „living laby”, czyli miejsca, gdzie można testować nowe rozwiązania. W realnych warunkach, z udziałem samorządów, lokalnych społeczności, startupów. Niech innowacje wreszcie poczują grunt pod nogami. W Polsce nie brakuje pomysłów. Brakuje przestrzeni, gdzie można je sprawdzić i rozwinąć.
Po drugie: patrzcie na system, nie tylko na technologię. Innowacja to nie jest jeden błysk geniuszu. To cały układ: technologia, prawo, rynek, użytkownik. Nic z tego nie zadziała osobno. Innowacja w energetyce to nie tylko nowy panel słoneczny. To także zmiana w głowie urzędnika, który musi nauczyć się, jak go kupić zgodnie z przepisami. jeżeli tego nie połączymy, zostaniemy w sferze ciekawostek.
Po trzecie: miejcie odwagę inwestować tam, gdzie jeszcze nie ma efektów. Dziś pieniądze na innowacje pojawiają się wtedy, gdy już nie są potrzebne. Start-up umiera z głodu, zanim trafi do etapu, na którym ktoś wreszcie daje mu szansę. To trzeba zmienić. Nie bójmy się wspierać projektów ryzykownych, jeżeli mają potencjał. Potrzebujemy „piaskownic regulacyjnych”, w których da się bezpiecznie testować nowe modele i produkty. Bez tego będziemy tylko powielać „bezpieczne” pomysły, które niczego nie zmieniają.
Po czwarte – najważniejsze – inwestujcie w ludzi. W ich wiedzę, pasję, odwagę, zdolność łączenia technologii z wizją. W Polsce mamy kapitał intelektualny, którego inni mogą nam zazdrościć. Tylko trzeba mu zaufać. Nie potrzebujemy więcej papierów. Potrzebujemy ludzi, którzy potrafią wstać od biurka i powiedzieć: „Sprawdźmy to w terenie”.
I wreszcie: potrzebujemy liderów, nie koordynatorów. Innowacja potrzebuje ludzi, którzy wezmą odpowiedzialność. Którzy powiedzą: „Zrobimy to inaczej, szybciej, mądrzej”. Dziś widzimy chaos – kompetencje rozrzucone po różnych resortach, działania bez koordynacji. To trzeba posprzątać.