Przemysław Czarnek, były minister edukacji i nauki, po raz kolejny udowodnił, iż jego obecność w debacie publicznej opiera się nie na merytorycznej analizie, ale na skrajnej retoryce. W niedawnym wywiadzie dla Telewizji wPolsce24 zaatakował Adama Bodnara i Waldemara Żurka, posługując się językiem graniczącym z politycznym szaleństwem. Wypowiedzi te warto poddać chłodnej, analitycznej ocenie — z uwzględnieniem ich funkcji, skutków i wartości informacyjnej.
Wypowiedzi Przemysława Czarnka coraz częściej balansują na granicy retorycznego absurdu. Słowa byłego ministra edukacji i nauki: „Bodnar zrobił dużo szkód i popełnił wiele przestępstw”, a także: „Jeszcze większym szaleństwem jest powołanie w miejsce Bodnara pana Żurka, który o prawie nie ma pojęcia, a jeżeli ma pojęcie, to tym gorzej dla niego, bo tym bardziej gwałci to prawo”, to nie tylko przykład brutalnej polaryzacji języka polityki, ale i przejaw całkowitego porzucenia standardów debaty publicznej.
Czarnek nie formułuje oskarżeń na podstawie faktów, nie przedstawia dowodów, nie odwołuje się do argumentów – operuje emocjami, hiperbolą i insynuacją. Sformułowanie „popełnił wiele przestępstw” w odniesieniu do Adama Bodnara, byłego Rzecznika Praw Obywatelskich i niedawnego ministra sprawiedliwości, ma charakter czysto oszczerczy. Bez wyroku sądu, bez aktu oskarżenia, Czarnek występuje w roli samozwańczego prokuratora i sędziego.
Tego rodzaju wypowiedzi nie powinny być rozpatrywane jako incydentalne. Są one elementem szerszej strategii Prawa i Sprawiedliwości, polegającej na delegitymizacji instytucji państwa, które po 15 października 2023 r. znalazły się poza kontrolą tej partii. Ministerstwo Sprawiedliwości pod kierownictwem Adama Bodnara prowadziło działania przywracające standardy praworządności – to proces trudny, wymagający, ale przede wszystkim legalny i transparentny. Dla polityków takich jak Czarnek legalność ta nie ma znaczenia – liczy się jedynie narracja oskarżenia i lęku.
W retoryce byłego ministra edukacji widać także osobliwy paradoks. Oto człowiek, który przez lata odpowiadał za kształtowanie świadomości obywatelskiej młodych ludzi, dziś posługuje się językiem otwarcie antyinstytucjonalnym, pozbawionym poszanowania dla reguł konstytucyjnych i orzeczeń niezależnych organów państwowych. Wypowiedzi takie nie tylko naruszają dobre obyczaje życia publicznego, ale podważają fundamenty debaty demokratycznej.
Warto również zwrócić uwagę na manipulacyjną funkcję przypisywania „szaleństwa” oponentom politycznym. Cytat: „A ponieważ ten rząd to jest jedno, czyste szaleństwo, więc żeby się utrzymać, to mógł zrobić tylko jeszcze większe szaleństwo” jest klasycznym przykładem strategii dehumanizacji. Przeciwnika politycznego nie przedstawia się jako kogoś o innych poglądach, ale jako byt irracjonalny, niebezpieczny, niemal obłąkany. To język, który ma nie tylko mobilizować własne zaplecze, ale przede wszystkim odcinać wyborców od jakiejkolwiek refleksji.
Wreszcie, personalne ataki na sędziego Waldemara Żurka – jednego z symboli walki o niezależność sądów – mają również swój wymiar odstraszający. jeżeli „gwałcenie prawa” ma polegać na realizowaniu konstytucyjnych uprawnień, to Czarnek przedefiniowuje samo pojęcie legalizmu. Tym samym w oczach opinii publicznej zamazuje granicę między rządami prawa a bezprawiem, które przez osiem lat firmował jego własny obóz polityczny.
Mimo pozornej ostrości, te wypowiedzi nie są dowodem politycznej odwagi – raczej jej braku. Ich celem nie jest konfrontacja z faktami, ale produkcja chaosu. Czarnek nie buduje argumentów – on je unieważnia. Nie prowadzi debaty – on ją niszczy. Odpowiedzią na tę strategię musi być język faktów, instytucji i odpowiedzialności. W przeciwnym razie – w przestrzeni publicznej pozostaną już tylko krzyk i groteska.