W środę Sejm udzielił wotum zaufania rządowi Donalda Tuska stosunkiem głosów 243 do 210, potwierdzając stabilność Koalicji 15 października.
Głosowanie poprzedziła burzliwa debata, w której Przemysław Czarnek, były minister edukacji i nauki, próbował zaatakować premiera, zarzucając mu „służenie interesom niemieckim” i wzywając do dymisji. Te oskarżenia, choć głośne, okazują się jednak pustą retoryką, która nie tylko nie zyskała poparcia, ale i obnażyła słabość opozycyjnej strategii Prawa i Sprawiedliwości.
Czarnek, w swoim wystąpieniu, odwołał się do wyświechtanego hasła o „niemieckich interesach”, przytaczając wyrwaną z kontekstu wypowiedź Tuska „für Deutschland” oraz rzekome antypolskie działania rządu. Jego zarzuty – od oczerniania Polaków przez minister edukacji po likwidację programów godnościowych i rzekome wspieranie niemieckiej produkcji radioizotopów – brzmią jak zbiór emocjonalnych haseł, a nie merytoryczna krytyka. Oskarżenie o „służenie Niemcom” to powrót do populistycznej narracji PiS, która od lat próbuje dyskredytować Tuska, nie oferując przy tym żadnych konkretnych dowodów.
Przyjrzyjmy się faktom. Czarnek zarzuca minister edukacji „oczernianie Polaków” w rocznicę wyzwolenia Auschwitz-Birkenau. Jednak brak reakcji premiera na tę rzekomą wypowiedź nie potwierdza jego tezy – raczej wskazuje na to, iż Czarnek wyolbrzymia incydent, by wywołać emocje. Likwidacja „programów godnościowych” w edukacji to kolejny chwyt retoryczny. Reforma szkolnictwa, choć kontrowersyjna, koncentruje się na modernizacji i dostosowaniu programów do współczesnych wyzwań, a nie na rzekomym rugowaniu patriotyzmu. Zarzut o droższe bilety LOT-u dla dzieci z Chicago to kuriozum – decyzje linii lotniczych są niezależne od rządu, a Czarnek nie przedstawił dowodów na związek z polityką Tuska.
Najbardziej absurdalny jest zarzut o reaktor Maria i radioizotopy. Czarnek sugeruje, iż Polska celowo zrezygnowała z produkcji na rzecz Niemiec. Tymczasem decyzje dotyczące reaktora wynikają z kwestii technicznych i bezpieczeństwa, a nie z politycznych spisków. Produkcja radioizotopów w Niemczech nie jest dowodem na „zdradę interesów polskich”, ale efekt globalnej konkurencji w sektorze technologicznym. Czarnek, zamiast merytorycznej krytyki, buduje narrację spiskową, która nie znajduje poparcia w faktach.
Wezwanie Czarnka do dymisji Tuska to desperacka próba przyciągnięcia uwagi mediów i mobilizacji elektoratu PiS. Jednak efekt jest odwrotny – wotum zaufania dla rządu pokazało, iż Koalicja 15 października zachowuje jedność, mimo trudnego krajobrazu politycznego po przegranej Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich. Tusk w expose podkreślił konieczność ciężkiej pracy w obliczu niechętnej prezydentury i globalnych wyzwań, a jego rząd zyskał mandat do realizacji ambitnych planów, takich jak walka z nepotyzmem czy profesjonalizacja spółek Skarbu Państwa.
Atak Czarnka to nie tylko klęska merytoryczna, ale i dowód na polityczną bezradność PiS. Partia, nie mogąc zaproponować realnej alternatywy, ucieka się do populistycznych haseł, które tracą siłę w obliczu konkretnych działań rządu. Tusk, uzyskując wotum zaufania, pokazał, iż potrafi konsolidować koalicję i odpierać ataki. Czarnek, zamiast osłabić premiera, jedynie podkreślił słabość opozycji, która zamiast konstruktywnej krytyki serwuje Polakom tanią demagogię. W efekcie to nie Tusk, a PiS musi zmierzyć się z pytaniem: dlaczego nie potrafi zaproponować nic poza pustymi oskarżeniami?