Powszechność krytyki podręcznika do HiT napisanego przez prof. Wojciecha Roszkowskiego skłoniły ministra Czarnka do wzięcia go w obronę. Problem tylko w tym, iż zabrakło mu argumentów.
– Granice debaty publicznej w Polsce już dawno zostały przekroczone. Mamy do czynienia z wulgarnym i agresywnym atakiem opozycji, który nastąpił po tym, jak Donald Tusk przekłamywał fragment owego podręcznika, wykorzystując dzieci do swojej brudnej gry politycznej – przekonywał szef MEN. Nie wskazał jednak, gdzie konkretnie te granice zostały przekroczone.
– To co później widzieliśmy, czyli darcie podręcznika przed kamerami, nazywanie go ściekiem, to są metody, których nie stosowali wobec prof. Roszkowskiego choćby komuniści. […] Wszystko co zostało napisane w tym podręczniku jest prawdą – opowiadał dalej Czarnek.
– Pamiętajmy, iż atak nastąpił tuż po tym, jak tylko ogłosiliśmy, iż powstaje taki przedmiot.(…). Już tylko to wywołało wściekłość tamtej strony, platformerskiej, lewicowej. Przez całe dekady nie uczono młodzież historii najnowszej. Dla PO i lewicy było to bardzo wygodne, także dla ludzi, którzy rządzili w PRL, a potem okradali Polskę. Oni wiedzieli, ze to historia o nich i o ich dzieciach. To wtedy w mediach, gdzie zatrudnione są resortowe dzieci, rozległy się alarmistyczne głosy. Te resortowe dzieci wiedziały, iż będzie to historia o ich ojcach i dziadkach z SB, UB lub z prezydiów PZPR – przekonywał.
Ciekawe, Czarnek broni podręcznika do HiT sięgając po oskarżenia i insynuacje. Argumentów na jego obronę raczej nie przywołuje. Przypadek?