Przemysław Czarnek ma trafić z Karolem Nawrockim do Pałacu Prezydenckiego, jako szef kancelarii. Czy to jednak nie jest funkcja poniżej ambicji byłego ministra? Przemysław Czarnek miał być kandydatem PiS na prezydenta, ale Jarosław Kaczyński postawił na Karola Nawrockiego. Były minister edukacji zacisnął zęby i harował w kampanii „obywatelskiego” kandydata. I teraz może trafić do Pałacu Prezydenckiego, jako szef kancelarii Nawrockiego. Szef IPN nie ma swojego zaplecza politycznego, Nowogrodzka „pożyczy” mu więc swoich ludzi. Po pierwsze, zbuduje silny Pałac, po drugie – by mieć kontrolę nad działaniami nowego prezydenta. Pozostaje jednak pytanie, czy faktycznie szefowanie Kancelarii Prezydenta to funkcja, jaka usatysfakcjonowałaby ambitnego Czarnka. Przecież sugeruje się, iż miałby być premierem nowego prawicowego rządu. – Nie wiem, za co taka kara, takie upokorzenie. Może to jest kara za to, iż kłamał w kampanii? Że mówił, iż Nawroccy zapłacili panu Jerzemu za kawalerkę, choć nie zapłacili? – zastanawia się dziennikarz Andrzej Stankiewicz w podcaście „Stan wyjątkowy”. – Miał być premierem rządu z Konfederacją, a teraz będzie zamawiał papier toaletowy do kancelarii prezydenta. Swoją drogą, panie Przemku, proszę zamawiać pakiety grand, bo to wychodzi po prostu taniej – ironizuje wicenaczelna Onetu. Dominika Długosz, dziennikarka „Newsweeka”, sugeruje, iż nowa fucha Czarnka może mieć drugie dno. – Przemysław