Cynizm Kaczyńskiego na Jasnej Górze. Jak długo jeszcze?!

1 dzień temu

Podczas 34. Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja nie mogło zabraknąć Jarosława Kaczyńskiego ze swoim listem – odczytanym przez Mariusza Błaszczaka.

Hasło „Jesteśmy nadzieją” stało się pretekstem do politycznej szarży, która raz jeszcze obnaża hipokryzję lidera PiS. Pod płaszczykiem wiary i patriotyzmu Kaczyński buduje machinę wyborczą, a jego słowa to nie modlitwa, ale ordynarna gra o władzę. Ten spektakl na oczach tysięcy wiernych to nie tylko żenada, ale i dowód, jak daleko posunie się, by utrzymać wpływy.

Kaczyński zaczyna od patetycznego obrazu: „Kiedy rozejrzymy się wokół siebie, kiedy zobaczymy to morze głów na jasnogórskich błoniach, to mamy pewność, iż tu właśnie bije dziś serce Polski.” Brzmi wzniosle, ale to pusty frazes, mający ukryć jego polityczne kalkulacje. Twierdzenie, iż „doświadczamy tu tego szczególnego żaru wiary i uczuć patriotycznych,” to manipulacja – wykorzystuje świętość miejsca, by legitymizować własne ambicje. Jasna Góra staje się tu jedynie rekwizytem w jego politycznym teatrze, a wierni – pionkami w grze o kolejne głosy.

Jego pochwały dla Rodziny Radia Maryja jako „opoki” są równie dwulicowe. „Jesteście państwo nie tylko nadzieją, ale także opoką, na której wznosi się gmach wiary, patriotyzmu i polskości” – brzmi jak komplement, ale w ustach Kaczyńskiego to cyniczne narzędzie. Podkreślając odwagę i siłę ducha tej wspólnoty, buduje mit lojalnych wyznawców, gotowych bronić jego wizji. Ale gdzie ta odwaga, gdy sam unika odpowiedzialności za gospodarcze klęski PiS? To nie inspiracja, to polityczny szantaż emocjonalny.

Najbardziej oburzający jest jego atak na przeciwników. „Jesteście państwo przeciwwagą dla wszystkich działań podejmowanych przez środowiska lewicowo-liberalne. Przedsięwzięć, które w imię ideologicznego szaleństwa godzą nie tylko w porządek moralny i ład społeczny, ale także i w podstawy naszej materialnej egzystencji” – krzyczy Kaczyński przez Błaszczaka. To nie analiza, to histeryczna propaganda, która straszy zamiast argumentować. Twierdzenie, iż w „ich nowym, wspaniałym świecie nie ma miejsca dla Pana Boga, dla wartości, dla tradycji,” to karykatura rzeczywistości, służąca jedynie podgrzewaniu konfliktu. Gdzie tu miejsce na dialog, panie Kaczyński?

Polityczne intencje lidera PiS ujawniają się wprost, gdy wciąga w to Karola Nawrockiego: „Wybory prezydenckie wygrał Karol Nawrocki, człowiek głębokiej wiary. To zwycięstwo jest bardzo ważne, ale stanowi część szerszego zadania, jakim jest uratowanie Polski przed dalszymi rządami sił lewicowo-liberalnych.” To nie modlitwa o Polskę, to wezwanie do mobilizacji przed wyborami parlamentarnymi! „Musimy się maksymalnie zmobilizować na wybory parlamentarne,” dodaje, zdradzając, iż pielgrzymka to dla niego kampanijna tuba. Wykorzystanie dziedzictwa św. Jana Pawła II do partyjnych celów to świętokradztwo, a nie hołd.

Na koniec jego „Bóg zapłać” dla Rydzyka i redemptorystów – „Szczególne wyrazy wdzięczności pragnę przekazać czcigodnemu ojcu dyrektorowi Tadeuszowi Rydzykowi” – brzmi jak zapłata za wsparcie. To nie wdzięczność, to transakcja: władza w zamian za wpływy. Kaczyński sprzedaje wiarę za polityczne profity, a Jasna Góra staje się areną jego megalomanii.

Ten występ na pielgrzymce to nie akt wiary, ale polityczny skandal. Kaczyński, zamiast szukać jedności, sieje podziały, a jego retoryka to groźba, nie nadzieja. Czy Polska zasługuje na lidera, który profanuje święte miejsca dla własnych celów? Czas odpowiedzieć – i to głośno!

Idź do oryginalnego materiału