Wielką zasługą Donalda Trumpa może być doprowadzenie do upadku globalnego projektu cyfrowych walut banków centralnych.
Pierwsze dni rządów powracającego do Białego Domu prezydenta z ramienia Partii Republikańskiej są naprawdę spektakularne, jeżeli chodzi o liczbę wprowadzanych zmian. Prezydentom Stanów Zjednoczonych zdarzało się już nie raz doprowadzać do przełomowych decyzji pierwszego dnia urzędowania, ale jeszcze nigdy nie mieliśmy do czynienia z takim ich nagromadzeniem.
Wymienieniu wszystkich zmian wprowadzanych przez administrację Bidena-Trumpa można by poświęcić całą rozprawę, ale warto wspomnieć choćby o opuszczeniu przez USA paryskiego porozumienia klimatycznego, Światowej Organizacji Zdrowia czy też wstrzymaniu programu dopłat w ramach Inflation Reduction Act. W ramach swojej „polityki zdrowego rozsądku” Trump przywraca Stany Zjednoczone do „ustawień fabrycznych”, przez co stają się one coraz bardziej podobne do swojej wersji z czasów Ronalda Reagana.
Zaawansowane plany
Nieco rzadziej wspomina się natomiast o tym, iż kilka dni temu Trump ogłosił wstrzymanie i likwidację prac prowadzonych nad walutą cyfrową banku centralnego (CBDC). Choć mniej nośne medialnie, wydarzenie zasługuje na większą uwagę, ponieważ jego wpływ na finansowe losy świata może być naprawdę spory.
Joe Biden dał zielone światło dla e-dolara już w drugim roku swojej prezydentury. Stosowne rozporządzenie wykonawcze zostało podpisane 9 marca 2022 r. i na jego mocy agencje federalne miały za zadanie ocenić korzyści i zagrożenia płynące z uruchomienia amerykańskiej CBDC. Formalnie decyzja ta nie wiązała się jeszcze z żadnymi ostatecznymi decyzjami, ale prezydent Biden nadał rozporządzeniu rangę szczególnie pilnego. Jak można się było domyślać, wynikało to wprost z chęci możliwie jak najszybszego wprowadzenia cyfrowej waluty do użytku.
Zgodnie z wolą 47. prezydenta USA federalne agencje, w tym przede wszystkim Rezerwa Federalna, zabrały się do dynamicznych działań, które zgodnie z zapowiedziami najwyższych przedstawicieli władz finansowych amerykańskiego państwa nie wyszły nigdy poza fazę badań, raportów i symulacji. Istniało jednak wiele powodów, aby powątpiewać w te zapewnienia, gdyż w czerwcu ubiegłego roku z inicjatywy republikanów Izba Reprezentantów uchwaliła choćby specjalną ustawę zakazującą Rezerwie Federalnej prowadzenia dalszych prac. Gdyby zgodnie z deklaracjami FED cały projekt był wciąż tylko na etapie badań i dyskusji, parlamentarzyści z pewnością nie podejmowaliby tego typu kroków.
Bez rozgłosu
Medialna burza towarzysząca CBDC sprawiła, iż prezes banku centralnego Jerome Powell zabrał w końcu latem ubiegłego roku głos, zapewniając, iż nie zamierza przyczyniać się do powstania waluty, przy korzystaniu z której rząd widziałby wszystkie nasze transakcje. „To coś, czego nie chcemy ani nie proponujemy tu w Stanach Zjednoczonych. Tak to może działa w Chinach”. Powell zwrócił także uwagę, iż przyjęcie e-dolara wiązałoby się z koniecznością całkowitego przedefiniowania systemu prawnego regulującego status pieniądza i banków.
Im bardziej jednak prezes Rezerwy Federalnej oraz inni przedstawiciele rządu zapewniali, iż waluta cyfrowa banku centralnego nie posiada żadnej ustalonej daty wprowadzenia jej do użytku, tym bardziej narastała nieufność społeczeństwa wobec całego projektu. Według badania opinii publicznej zleconego w maju 2023 r. przez Cato Institute zaledwie 16 proc. Amerykanów opowiadało się jednoznacznie za przyjęciem cyfrowej waluty. Niemal połowa respondentów w badaniu nie potrafiła natomiast jeszcze zająć stanowiska w tej sprawie, co samo w sobie stanowiło najlepszy dowód na to, iż prace nad CBDC stanowiły rodzaj intrygi. Urzędnikom i lobbystom działającym na rzecz totalitarnego pieniądza nie zależało przecież od początku na rozgłosie i publicznej debacie, ale chcieli osiągnąć zamierzony cel po cichu, tworząc fałszywy obraz przedłużającej się dyskusji fachowców.
Tymczasem cyfrowa waluta banków centralnych staje się już dziś w wielu krajach rzeczywistością. Korzysta się z niej m.in. na Bahamach i Jamajce. jeżeli potrafiły ją wprowadzić raje podatkowe, to z pewnością nie nastręczałaby większych trudności władzom Stanów Zjednoczonych. Programy pilotażowe w zakresie CBDC realizowane są w tej chwili w ponad 40 krajach, a szczególnie wielkie nadzieje z rozwiązaniem wiąże się w Chinach i Unii Europejskiej. Pekin i Bruksela zamierzają poprzez uruchomienie swoich e-walut otworzyć nowy rozdział w globalnej rywalizacji finansowo-politycznej, zapewniając jednocześnie nowoczesne narzędzie dla transferów pieniężnych.
Ukłon w stronę krypto
Decyzję Trumpa należy postrzegać nie tylko jako postawienie tamy dla totalitarnego projektu, ale także jako kolejny gest wykonany w stronę środowiska kryptowalut. Nie było wszak tajemnicą, iż CBDC miała stanowić narzędzie służące ograniczaniu wpływów kryptosektora. Jednym ze źródeł zwycięstwa wyborczego Trumpa była obietnica uczynienia ze Stanów Zjednoczonych „bitcoinowej superpotęgi” m.in. poprzez wprowadzenie bitcoina do oficjalnych rezerw walutowych Rezerwy Federalnej.
Nowy amerykański prezydent obiecał, iż podejmie kroki na rzecz ułatwienia gromadzenia cyfrowych aktywów oraz zobowiązał się do powstrzymania dotychczasowych agresywnych działań wymierzonych w branżę kryptowalut. W czasach Bidena mierzyła się ona bowiem z wieloma wrogimi działaniami ze strony władz finansowych, które prowadziły nieustanne śledztwa i stosowały niesprawiedliwe kary finansowe za często wyimaginowane przestępstwa. Całokształt tych działań zyskał choćby miano operacji „Choke Point 2”, w której urzędnicy wraz z przedstawicielami służb specjalnych używali wszelkich dostępnych środków, aby tylko zniszczyć niezależność branży krypto.
Decyzja Trumpa będzie z pewnością miała ogromne znaczenie dla wszystkich światowych inicjatyw na rzecz uruchomienia walut cyfrowych banków centralnych. Tak jak w przypadku polityki klimatycznej uruchomienie CBDC miałoby bowiem większy sens jedynie przy koordynowanej globalnie implementacji. Cyfrowe waluty banków centralnych stanowią tak bardzo rażące nadużycie prawa własności i prawa do prywatności, iż w razie ich wprowadzenia społeczeństwo instynktownie uciekałoby przed nimi do tradycyjnych walut. jeżeli więc Donald Trump obwieścił całemu światu, iż przynajmniej przez najbliższe cztery lata nie ma mowy o uruchomieniu nowej waluty, to poważnie zaniepokojeni muszą się czuć finansowi decydenci we wszystkich najważniejszych dla gospodarki krajach świata. Dolar pozostanie w tradycyjnej formie papierowo-cyfrowej, a na dodatek zyska jeszcze jeden walor w postaci bezpieczeństwa dla prywatności użytkowników.
Można w tym przypadku mówić o naprawdę sporej zasłudze Trumpa, gdyż jednoznaczny sprzeciw wobec planów uruchomienia CBDC jest czymś rzadkim w światowej polityce. Niewykluczone, iż światowa koalicja na rzecz zniewolenia ludzkości przy pomocy pieniądza zdoła jeszcze kiedyś doprowadzić do wznowienia całego projektu, ale na razie na najbliższych kilka lat niebezpieczeństwo to zostało zażegnane. Przynajmniej w Stanach Zjednoczonych, ponieważ w Europie cyfrowe euro ma szansę pojawić się już w najbliższych latach. Zwolennicy e-waluty europejskiego państwa federalnego najchętniej uruchomiliby je wraz z likwidacją ostatnich walut narodowych we Wspólnocie, w tym oczywiście złotówki. Europie pilnie potrzeba własnej wersji Trumpa, który w porę to powstrzyma.