Nasz niegdysiejszy powiedzmy, iż ulubieniec, Kazik Marcinkiewicz, postanowił walczyć w sądzie, bo chce, aby ten zwolnił go z płacenia alimentów byłej żonie pani Izie Olchowicz, jakoby trwale i permanentnie niezdolnej do pracy, acz w istocie raczej leniwej i cwaniarze pierwszej wody. Nie to, żebym do pana Kazika pałał jakąś wielką sympatią, czy nie daj bosze miłością, ale tak normalne w ramach męskiej solidarności, stoję po stronie chłopa, cyckanego bezwzględnie przez zaborczą babę i jej prawników.

Jak prawdopodobnie pamiętacie, Kazio przez niecałe zdaje się trzy lata był mężem, tego czegoś, uważającego się nota bene za poetkę, co już było podejrzane, ale na co jurny (wówczas) Kazio, kompletnie zakręcony, dał się złapać, no i teraz, mimo, iż minęło już chyba z 12 lat od kiedy się pożegnali, on przez cały czas spłaca rachunki ze eks chwilową żonę. To istotna nauka dla Kaziowi podobnych: jak chcesz sobie chłopie poruchać, to ruchaj, ale broń panie bosze się nie żeń, bo jedno z drugim nie musi iść w parze!
Jego problem, polega między innymi na tym, iż owa [-ocenzurowano-], kiedy Kazio przejrzał na oczy i wreszcie ją spławił, będąc, iż tak powiem w nerwach, lub w innym stanie będąc, wjechała autem w drzewo czy w słup, no i w efekcie owego piracenia (będąc w stanie w jakim była, nie powinna prowadzić samochodu, czego sąd nie uwzględnił), uszkodziła sobie rękę. Potem przez długi czas chodziła z temblakiem, sugerując, iż ledwo żyje, na co mało kto był w stanie się nabrać. Przekonała sąd, iż nie jest zdolna do pracy, a ten uznał, iż to wina Kazia i Kazio do dziś buli ponad 4 tysie alimentów, co jest absurdem do kwadratu.
Absurd polega na tym, iż pani Isabel, jak zwykła o sobie mawiać, co prawda ma orzeczenie o niesprawności, ale nie dostaje z tego tytułu renty, co oznacza, iż to taka niesprawność trochę naciągana. Jak się chce można pracować. Mimo oferowanej pomocy w znalezieniu dobrej roboty, pracować nie chce, co po części choćby jest zrozumiałe, po kiego harować, skoro można doić eks męża, a pokątnie i po cichu czymś tam dorabiać.
Nie dziwię się więc Kaziowi, iż chce ten rozdział zamknąć, zlikwidować fikcję i posprzątać wreszcie o babie dręczącej go przed te wszystkie lata. Jak mówi: „Mam 65 lat, przeszedłem na emeryturę. Pani Olchowicz ma 43 lata i mimo niepełnosprawności jest już czas na to, żeby wzięła sprawy w swoje ręce i żyła po swojemu. Wzięliśmy rozwód już dawno temu, uciekłem 12 lat temu od niej. No i wystarczy po prostu.” Zdecydowanie wystarczy!
Prawnicy Isabel jakiekolwiek pytania o stan jest zdrowia i ewentualną gotowość do podjęcia uczciwej pracy, zbywają milczeniem, lub cytują nic nie wnoszące do spawu prawnicze formułki. Tym bardziej, iż przecież jeżeli już, to niewiasta owa wcale nie musi musi pracować akurat tą ręką co to wiadomo, może zupełnie inną częścią ciała. Przy czym historia owa, a w zasadzie jej ciąg dalszy, w niczym nie zmienia mojego dawno już sformułowanego poglądu, iż tak to się właśnie dzieje, kiedy nieco już podstarzały facet, traci rozum i instynkt i leci na młode i do cna wyrachowane dupy.