CPK może być miną dla rządu Tuska

galopujacymajor.wordpress.com 3 miesięcy temu

Chyba już wszyscy, poza Jarosławem Kaczyńskim i najtwardszymi z twardych, zdają sobie sprawę, iż zabawa w rekonstrukcje ofiar grudnia 70 albo grudnia 81 powinna się skończyć. Abstrahując od tego, kto w sprawie Wąsika i Kamińskiego ma rację, sprawa jest przez PIS ewidentnie przegrana. A przegrana jest dlatego, iż to antyPIS ma władzę, więc wpuszcza (nie tylko do Sejmu) kogo chce i kogo nie chce. No i po 8 latach robienia bailando z praworządnością, nastroje wśród antyPiSowskich wyborców są takie, iż im więcej cierpienia Wąsika z Kamińskim w tv, tym dla rządu Tuska lepiej. Rzecz jasna PISowskie szturmowanie nie spowoduje gwałtownego odpływu wyborców od PIS, tak jak nie spowodowało takiego odpływu utracenie TVP. PiS się nie zawali i przez cały czas będzie mogło choćby wygrywać wybory. Tylko przy pisowskiej niezdolności koalicyjnej na nic się zda taki „sukces”. Zwłaszcza gdy Kaczyński kolejnym szturmem cementuje frekwencję u swoich antywyborców.

Tymczasem na horyzoncie pojawia się temat, który dla obecnej opozycji jest znacznie łatwiejszy do skutecznego rozegrania. A tym samym dla obecnej władzy jest potencjalnym polem minowym. Chodzi oczywiście o CPK. Do tej pory wydawało się, iż wystarczy coś „ochrzcić” imieniem diabła, znaczy nazwać „pomysłem PiSowskim” i można było od razu zamykać kramik. I likwidować. W przypadku CPK okazało się, iż to jednak przestało działać. Dlaczego? Po pierwsze, dlatego, iż pochwała tego projektu złamała antypisowski monopol medialny. Pochwały idą w poprzek podziałów politycznych także od osób, które trudno nazwać pisowcami.

Po drugie, choćby jak PIS krytykuje w sprawie CPK, to jest wiarygodny. A jest wiarygodny, bo sam, mimo wielu wpadek (muzeum bitwy warszawskiej), jednak kilka sztandarowych inwestycji zaczął dowozić (most południowy, autostrady, przekop przez Mierzeję). Po trzecie, wreszcie, Polacy nauczyli się marzyć. Po części marzyć także o rzeczach wielkich (dosłownie i w przenośni), które possybilistyczne państwo potrafi im zapewnić. W pewnym sensie CPK trafia zarówno w pokłady odkompleksiosnych snów o wielkości jak i wypełnia ideologiczną pustkę narracji, jaka zapanowała w Polsce po zrealizowaniu wejścia do UE, NATO, pokochaniem przez Amerykę, pomocy Ukrainie itd. Tusk, krytykujący inwestycję, całkowicie stracił słuch społeczny i swoim językiem zaczął przypominać Tuska z lat poprzednich ze swoim nie da się, za drogo, nie potrafimy.

Z drugiej strony trudno jednak nie mieć wrażenia, iż za pomysłem budowy CPK stoją przede wszystkim ci, którzy robią albo „kochają” się w tej branży. Gdy spytasz drogowca, to ci zawsze powie, żeby budować drogi. Jak spytasz „lotniskowca” to ci zawsze powie, żeby budować lotniska. A jak spytasz nauczyciela, to ci powie, żeby budować szkoły. Dodatkowo, jeżeli skala programu rzeczywiście zostanie na gigantycznym poziomie, może się okazać, iż zabraknie na inne, równie ważne inwestycje. Nie, nie mówię, iż zabraknie na podwyżki dla nauczycieli. Ale może zabraknąć na budowę np. mieszkań komunalnych i to choćby nie dlatego, iż tych pieniędzy nie ma. A dlatego, iż nowa władza przy każdym nowym kosztownym pomyśle, będzie wskazywała, iż ma związane ręce. Bo przecież kasa idzie na CPK, którego tak chcieliście. Oczywiście CPK można okroić. Tylko o który komponent? O lotniczy? Wówczas cały projekt przestaje być CPK. Może o kolejowy? Wówczas tracą całe regiony. Dziś CPK jest na fali jako pomysł tożsamościowy. A z czasem może się to odwrócić, zwłaszcza gdy budowa się zacznie opóźniać, tak jak w Niemczech. Wreszcie w momencie przecinania wstęgi rządzić może, co jest całkiem prawdopodobne, już nowa władza. I to ona zgarnie całą polityczną śmietankę.

Słowem i tak źle i tak niedobrze. Niebezpieczeństw jest wiele, a zysk polityczny wcale nie taki pewny. No ale nikt nie mówił, iż będzie łatwo. Powoli bowiem kończy się sezon polowania na PiSowców i wyborcy zaczną władzę rozliczać nie tylko z realizacji obietnic wyborczych, ale także zaspokojenia swoich aspiracji. Rozliczanie z owego zaspokojenia może być dla PiSu biletem powrotu do władzy. Ale najpierw trzeba wsiąść do pociągu, a nie stać na peronie i przepychać się z SOKistami.

Idź do oryginalnego materiału