W sieci znowu wrze, tym razem za sprawą Szymona Jadczaka z Wirtualnej Polski, który – jak pisze Jan Piński, redaktor naczelny Wieści24.pl – przeprowadzłi „śledztwo” mające pozbawić anonimowości jednego z internautów. A wszystko po to, by osoby związane z PiS mogły skierować przeciw niemu prywatny akt oskarżenia.
Piński komentuje to krótko, ostro i bez ogródek: „Cóż za przypadek. Szymon Jadczak prowadzi ‘śledztwo’ mające zabrać anonimowość internaucie po to, aby ludzie związani z PiS mogli wysłać prywatny Akt Oskarżenia. Gdyby jeszcze Jadczak spróbował napisać taki tekst o kontach powiązanych z PiS” – napisał.
Według redaktora naczelnego Wieści24.pl działania Jadczaka nie są wcale walką o rzetelność debaty publicznej, ale próbą wybiórczego tropienia wygodnych celów.
Jeszcze mocniej sprawę skomentował sam zaatakowany przez Jadczaka internauta, który otwarcie mówi o atmosferze zastraszania mającej ograniczyć krytykę wobec władzy.
„Przecież o to chodzi, żeby zastraszyć ludzi i żeby bali się mówić o wałach i przekrętach. No i nie daj bóg skrytykować wielkie dzieła spod pióra wybitnych dziennikarzy. Sądy są dla ludzi” – napisał.
Według niego próba ustalenia tożsamości autora konta jest nie tylko nadużyciem medialnej siły, ale przede wszystkim tworzeniem precedensu, w którym dziennikarz staje się narzędziem w rękach polityków.
Kontrowersje wokół działań Jadczaka nie są nowe. Krytycy zarzucają mu, iż jego dziennikarstwo coraz częściej przeradza się w personalne polowania, a nie w tropienie realnych afer.
Tym razem jednak sprawa nabrała wyjątkowego wydźwięku, bo – jak twierdzi Piński – działania te mają służyć politykom i osobom wspierającym PiS, a nie opinii publicznej.
Wszystko to ma szerszy kontekst bo Szymon Jadczak pracuje w Wirtualnej Polsce, redakcji niesławnej na całą Polskę z powodu afery z Krzysztofem Suwartem oraz hojnie wspieranej milionami złotych przez Zbigniewa Ziobro z Funduszu Sprawiedliwości.
Przypomnijmy – Afera „Suwarta” dotyczy ujawnienia, iż w Wirtualnej Polsce przez lata publikowano setki artykułów podpisanych nazwiskiem fikcyjnego autora — „Krzysztofa Suwarta”. Teksty te były w rzeczywistości tworzone przez różnych dziennikarzy lub osoby współpracujące z portalem, a ich linia przekazu często sprzyjała politykom związanym z PiS oraz Ministerstwem Sprawiedliwości. Problem polegał na tym, iż treści te wyglądały jak niezależne materiały dziennikarskie, podczas gdy – jak wynika z licznych śledztw – były finansowane ze środków publicznych, m.in. Funduszu Sprawiedliwości.
Dzisiaj Jadczak atakuje krytyków PiS i Suwerennej Polski. Przypadek?

2 godzin temu








