
Coraz powszechniejsze jest rzucanie Słowa Bożego na wiatr.
«Jeśliby ktoś mówił: 'Miłuję Boga', a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi» (1 J 4, 20).
Św. Jan Paweł II:
"W religii chrześcijan, żydów i muzułmanów znana jest w takiej czy innej formie złota zasada: «Czyń innym tak, jak chciałbyś, aby inni czynili tobie». Choć ta zasada jest bardzo cennym drogowskazem, prawdziwa miłość bliźniego idzie znacznie dalej. Opiera się na przekonaniu, iż gdy miłujemy bliźniego, okazujemy miłość do Boga, a gdy krzywdzimy bliźniego, obrażamy Boga. Znaczy to, iż religia jest wrogiem podziałów i dyskryminacji, nienawiści i rywalizacji, przemocy i konfliktów. Religia nie jest i nie może stawać się usprawiedliwieniem przemocy".
Kardynał Grzegorz Ryś:
„Proszę, jeżeli decydujecie się uczestniczyć w dyskusjach - a już zwłaszcza publicznych - na temat adekwatnej relacji do uchodźców i migrantów - to chciejcie to czynić w głębokim zjednoczeniu z rzeczywistą nauką Chrystusa i Kościoła. jeżeli zaś nie - to proszę: miejcie odwagę przynajmniej w takich wypadkach zamilknąć i nie dokładać ognia do tak rozpalonej rzeczywistości”
Jakie to piękne słowa… A czyny? Czy w sobie nie zauważamy, iż przestajemy popierać, a choćby przestajemy współczuć Ukraińcom? Czy nie popieramy wycia, by wygonić "ciapatych", "czarnych", "skośnookich"? Czy "nie popieramy, ale rozumiemy" przemoc wobec "obcych"?
Nie wystarczy klepać Ewangelię — trzeba nią żyć. Bo kto nienawidzi, dzieli, wyklucza i krzywdzi — choćby mówił Szczęść Boże przy każdej okazji — ten w rzeczywistości zaprzecza Ewangelii.
Dlatego zadaniem przyzwoitych ludzi jest głosić pokój i miłość oraz protestować przeciwko wszelkim objawom nienawiści, choćby (a może zwłaszcza) wtedy, gdy Polska idzie w przeciwnym kierunku.