To polityczne trzęsienie ziemi. Collegium Humanum, uczelnia, która za rządów PiS-u urosła do rangi fabryki błyskawicznych (a więc fałszywych) dyplomów, dziś staje się symbolem degrengolady obozu Kaczyńskiego. Śląska prokuratura krajowa poinformowała właśnie, iż wyłączyła do osobnego postępowania 29 osób związanych z aferą dyplomową. I nie chodzi o szeregowych figurantów, tylko o ludzi z samego serca układanki PiS-u. To oni, korzystając z „usług” Collegium Humanum, zdobywali papiery MBA, które otwierały drzwi do spółek Skarbu Państwa i gigantycznych pieniędzy.
Największym szokiem jest nazwisko Sebastiana Ch., bliskiego współpracownika Mariusza Błaszczaka, byłego sekretarza stanu w MON i prezesa Polskiej Grupy Zbrojeniowej. To człowiek, który miał odpowiadać za polską obronność. A dziś okazuje się, iż sam jest symbolem układu opartego na fałszu i ustawionych karierach. Collegium Humanum stało się trampoliną dla karierowiczów z PiS. Ludzi, którzy zamiast rzetelnej nauki wybierali skróty – bo łatwiej było kupić dyplom, niż zdać trudny egzamin. Tak zbudowano całe zaplecze partii: od działaczy obsadzanych w spółkach, po medialnych pupilków prawicy.
Afera pokazuje czarno na białym, iż PiS stworzył system, w którym dyplom był przepustką do koryta. Nie liczyły się kompetencje, nie liczyła się wiedza, liczyła się lojalność wobec partii i papier z Collegium Humanum.
Dziś ta konstrukcja wali się jak domek z kart. 29 osób – w tym ważni politycy PiS – może jesienią usiąść na ławie oskarżonych. To będzie nie tylko kompromitacja, ale i ostateczny dowód, iż państwo PiS było oparte na złodziejstwie i kłamstwie.
Collegium Humanum nie było więc uczelnią. Było maszynką do produkcji fasadowych elit PiS-u. Pomagało im w okradaniu Polaków na masową skalę.