Chyba już nikt, poza fanbojami, nie przyzna, iż oto Kanał Zero wprowadził „nową jakość” do polskich mediów. Owszem, jest tam wciąż kilka pozytywnych programów (jak niemal we wszystkich mediach), ale główne lajki, zainteresowanie i ruch generuja dokładnie te same tematy, co w mediach dawnych. Albowiem działają te same mechanizmy późnego kapitalizmu. Zarabiasz na klikach, więc musisz kliki generować. A tych nie generują gadające merytorycznie dziadki od bezpieczeństwa, farmacji, kremacji, czy politologii. Kliki generują kontrowersje. Dlatego co jakiś czas musi Stanowski znaleźć ofiarę, by zrobić na nią mniej lub bardziej zasłużoną nagonkę i lincz internetowy za pośrednictwem swoich przydupasów (brawo, Stano!). I dlatego też co jakiś czas, trzeba zaprosić kontrowersyjnego gościa.
Rzecz jasna, to nie jest przecież pierwsza taka próba. Kto jeszcze pamięta, jak Stanowski chciał zaprosić Leszka Sykulskiego, który od lat uprawia putinowską propagandę w Polsce. Dla Stanowskiego nie liczyło się, iż oto daje głos ambasadorowi wroga Polski. Nie liczyło się także to, iż Sykulski, by sobie pewnie ze Stanowskim bez problemu poradził, tak jak, swego czasu, poradził sobie z nim Pereiera albo Najman. I dopiero krytyka widzów, a więc lajkodawców, sprawiła, iż Sykulski nie został zaproszony. Nie etyka Stanowskiego, a groźba utraty zysku jest jednym batem, który powstrzymuje go by sprzedawać wszystko i wszystkim.
W przypadku Janusza Walusia, zwanego przez lata na Lewicy „Cwelusiem” (czy teraz za to cancelują?) sytuacja jest i podobna, i różna. Podobna w tym sensie, iż Waluś jest kontrowersyjny na tyle, iż nabije kliki. Różna dlatego, iż Waluś jest dziś na, przemocolubnej prawicy, bardziej lub mniej głośnym, bohaterem, który rzekomo walczył z komunizmem. Jak wiadomo, prawica jest pro life, honorowa, brzydzi się stalinowskim strzałem w potylicę, no chyba iż akurat chodzi o kogoś, kogo nie lubi. Wtedy czynów różnych Walusiów broni niczym bolszewicy bronią rozstrzelania w Katyniu. W końcu Stalin też likwidował zagrożenie, prawda?
No dobrze, Stanowski jest jak stare media, zwłaszcza iż przecież Waluś był już bohaterem reportażu Łazarewicza, a legenda „starej telewizji” Edward Miszczak miał choćby swój własny, niemal kultowy, program „Cela numer”. Dlatego, przyznam, iż nie do końca podzielam oburzenie na program Stanowskiego.
Nie tylko dlatego, iż to nic nowego. I to już było. Przede wszystkim dlatego, iż ja nie uważam, iż robienie wywiadu z kimś, jest jego promowaniem. Przez lata słyszałem na prawicy, iż wywiad z osobami LGBT, to jest ich promowanie. No więc teraz to samo robi Lewica odnośnie promowania Walusia. Mało tego, Lewica swoim protestem tylko nabija Stanowskiemu kliki. I on to grzeje dokładnie tak, jak próbuje klikalność swoich bieda-felietonów grzać Matczak, ciągle infantylnie zaczepiając Lewicę. Nie do końca rozumiem, czemu lewica lezie w ten bezczelny marketingowy spin Stanowskiego. Zwłaszcza, iż sam fakt, iż Stanowski zaprasza Walusia jest w sumie dla Lewicy korzystny. Im więcej ścieku w prawicowym kanale Rzygło, tym dla Lewicy lepiej. Nie będzie już mógł pan Krzysztof robić za sędziego standardów etyki i estetyki w mediach.
Ale to, co chyba najbardziej uderza w tych protestach, to lewicowa bezradność. Oto bowiem prawica (bo Stanowski jest nie tyle pisowski, co prawicowy) zrobiła sobie, od nomen omen zera, bardzo popularny kanał medialny. A Lewica, zamiast zrobić to samo i grzać kontrnarracje, nie robi w mediach nic, tylko płacze, iż prawicowiec w prawicowym kanale promuje prawicowe treści. Tak, robi tak i będzie tak robił, a Janusz Waluś Cweluś będzie miał pewnie większą taryfę ulgową w wywiadzie u Stanowskiego niż mieli aktywiści miejscy przyklejający się na asfalcie. Tyle iż lewicowe pokwikiwania tego nie zmienią, a wręcz przeciwnie: tylko nabiją klików. Nie palcie cudzych komitetów, znaczy kanałów, tylko zakładacie własne. Także na youtubie, tik toku i tym nowy bluesky, który pewnie i tak niewypali.
Tradycyjnie, podobał ci się tekst? Możesz postawić herbatkę. choćby z prądem