Prowokacja, jaką było przekroczenie przez (uzbrojone!) białoruskie śmigłowce polskiej granicy doczekała się już wielu analiz. Radosław Sikorski w rozmowie z portalem NaTemat.pl zwrócił uwagę na jeszcze jedną rzecz, kto wie czy nie najgorszą w całej tej sytuacji.
– Być może właśnie testowano nasze procedury, zdolność do wykrywania celów i czas reakcji. Na ich miejscu byłbym usatysfakcjonowany. Z naszego punktu widzenia to porażka. Znowu rządzący podali nieprawdę w pierwszej reakcji. Ich pierwszy instynkt to uciec od odpowiedzialności na potrzeby wizerunkowe. Nie można czuć się bezpiecznie, bo mamy amatorów i krętaczy u władzy – mówił były szef MON.
– W przypadku Białorusi nie można już stosować procedur znanych jeszcze z czasów pokoju, bo żyjemy w czasach kryzysu. Nie można traktować jej tak, jakby była normalnym, przyjaznym krajem. To kraj, który nam grozi, jest używany do realizowania rosyjskich prowokacji i trzeba go odstraszyć – dodał polityk opozycji.
Ale czym mamy odstraszać? Władza od 2015 r. dbała o to, by do Wojska Polskiego nie trafiał nowoczesny sprzęt. Czego skutki widzieliśmy nad Białowieżą.