Co grozi „sędziom” Sądu Najwyższego za odrzucanie protestów wyborczych?

13 godzin temu

Zgodnie z obowiązującym w Polsce porządkiem prawnym, protesty wyborcze są jednym z fundamentalnych mechanizmów kontrolnych w demokratycznym państwie prawa. Ignorowanie ich przez Sąd Najwyższy – lub bardziej precyzyjnie: przez osoby zasiadające w tzw. Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, uznawanej przez sądy europejskie za organ nielegalny – może rodzić bardzo poważne konsekwencje karne, dyscyplinarne i cywilne. Możliwe jest zatrzymanie tych łże-sędziów i aresztowanie. Nie mają immunitetu podobnie jak immunitetu nie ma Manowska, była wiceminister sprawiedliwości u Ziobry, dzisiaj podająca się za prezes Sądu Najwyższego.

Zgodnie z art. 231 §1 Kodeksu karnego, funkcjonariusz publiczny, który przekracza swoje uprawnienia lub nie dopełnia obowiązków, działając na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze do 3 lat pozbawienia wolności. W sytuacji, gdy osoby podające się za sędziów SN odmawiają formalnej rejestracji prawidłowo złożonych protestów wyborczych, może to być uznane za rażące naruszenie obowiązków służbowych – czyli właśnie za przestępstwo urzędnicze.

Jeśli ich decyzje są arbitralne, niepodparte konkretnymi przepisami, albo wynikają z politycznej lojalności wobec obozu władzy, mówimy dodatkowo o możliwym fałszu intelektualnym i działaniu na szkodę wymiaru sprawiedliwości.

Odmowa rozpatrzenia protestu wyborczego bez przeprowadzenia formalnej oceny i bez uzasadnienia oznacza de facto odmówienie prawa do sądu (art. 45 Konstytucji RP) i może być podstawą skargi konstytucyjnej lub skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Działanie takie narusza także art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka – prawo do rzetelnego procesu przed niezależnym i bezstronnym sądem ustanowionym ustawą.

Warto przypomnieć, iż osoby zasiadające w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej nie spełniają kryteriów „sądu ustanowionego ustawą” w rozumieniu prawa unijnego i międzynarodowego, co orzekły zarówno Trybunał Sprawiedliwości UE, jak i Europejski Trybunał Praw Człowieka.

Jeśli brak rozpatrzenia protestów doprowadzi do utrwalenia nielegalnych wyników wyborów lub uniemożliwi zakwestionowanie ich ważności, poszkodowani obywatele (np. kandydaci lub wyborcy) mogą dochodzić roszczeń odszkodowawczych przeciwko państwu – a następnie państwo może dochodzić roszczeń regresowych wobec konkretnych funkcjonariuszy, którzy dopuścili się zaniedbań.

W sytuacji wyjątkowej – np. stwierdzenia, iż działania miały charakter zorganizowanego działania na rzecz utrzymania nielegalnej władzy – możliwe byłoby postawienie zarzutów o udział w grupie przestępczej, próbę zamachu na konstytucyjny porządek państwa, a choćby działania zmierzające do obalenia ustroju (art. 127 k.k.).

Osoby zasiadające w nielegalnej izbie SN, działające mimo prawomocnych orzeczeń TSUE i ETPCz podważających ich status, mogą być pociągnięte do odpowiedzialności także za wyłudzenie nienależnego wynagrodzenia (art. 286 §1 k.k. w zw. z art. 284 k.k.). o ile ktoś podszywa się pod sędziego – mimo iż jego status został skutecznie zakwestionowany – a mimo to pobiera pensję z budżetu państwa, mamy do czynienia z klasycznym oszustwem.

Nawet jeżeli w tej chwili osoby te czują się bezkarne dzięki politycznemu parasolowi, w przyszłości – w sytuacji zmiany układu – możliwe jest wznowienie spraw, postawienie zarzutów i dokonanie zatrzymań. Odpowiedzialność karna za przestępstwa urzędnicze nie ulega szybkiemu przedawnieniu, a powaga sprawy – dotykającej praw wyborczych i porządku konstytucyjnego – może prowadzić do spektakularnych procesów.

Idź do oryginalnego materiału