Cios za cios. Chiny nakreśliły Donaldowi Trumpowi „czerwone linie”. To może wywołać efekt domina

news.5v.pl 5 godzin temu

Kiedy Donald Trump powróci do Białego Domu w tym miesiącu, zakończy kruchą stabilność w relacjach amerykańsko-chińskich, zwiększając ryzyko wystąpienia globalnych zakłóceń gospodarczych i pełzającego kryzysu. Relacje dwóch najpotężniejszych państw będą się rozjeżdżać, a kluczowi sojusznicy i partnerzy handlowi Stanów Zjednoczonych będą stawiani pod ścianą coraz częściej. Kraje Unii Europejskiej także.

Trump rozpocznie swoją drugą kadencję od ogłoszenia nowych ceł na chińskie towary, w celu wymuszenia na Chinach nowego porozumienia gospodarczego. Chociaż nowe taryfy nie osiągną ogólnego poziomu 60 proc., którym groził podczas kampanii, górna stawka na cały chiński import prawdopodobnie podwoi się, do ok. 25 proc. do końca 2025 r.

W międzyczasie przywódcy Chin zareagują bardziej zdecydowanie i zaoferują mniej ustępstw niż podczas pierwszej kadencji Trumpa, pomimo różnych słabości chińskiej gospodarki.

Jeśli bardziej konstruktywne podejście do Stanów Zjednoczonych w 2024 r. przyniosło jedynie powrót „Tariff Mana”, to po co trzymać się tej ścieżki? Groźby Trumpa są jedynie najnowszym agresywnym gestem USA, potwierdzającym chińskie podejrzenia, iż amerykańscy decydenci polityczni zamierzają powstrzymać Chiny przed zdobyciem statusu światowego hegemona.

Najbardziej wrażliwym ze wszystkich tematów w stosunkach amerykańsko-chińskich jest polityka technologiczna. Chiny sprzeciwiają się temu, co postrzegają jako amerykańskie próby zamrożenia ich rozwoju technologicznego i spowolnienia wzrostu gospodarczego. Zespół Trumpa do spraw bezpieczeństwa doda więcej chińskich firm do „listy podmiotów” Departamentu Handlu USA, utrudniając im dostęp do amerykańskiej technologii, a także rozszerzy kontrolę eksportu na więcej sektorów gospodarki.

Na przykład, Trump pójdzie również w ślady administracji Joego Bidena, ograniczając eksport zaawansowanych chipów komputerowych do chińskich firm technologicznych. Chiny wykazały już gotowość do odwetu na takie środki, ograniczając eksport krytycznych minerałów i technologii wykorzystywanych do ich przetwarzania.

Chociaż Tajwanowi nie grozi chińska inwazja w 2025 r., spory o wyspę niemal na pewno sprawią, iż stosunki chińsko-amerykańskie staną się w tym roku bardziej toksyczne. Sam Trump wydaje się niezainteresowany Tajwanem.

Jednak bardziej jastrzębi członkowie jego administracji, w tym Marco Rubio, jego kandydat na sekretarza stanu, i przyszły doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz, będą naciskać nie tylko na bliższe stosunki USA z Tajwanem, ale także na wyraźniejszą gwarancję bezpieczeństwa Tajwanu przez USA. Dla Chin jest to jasna czerwona linia.

Na razie przywódcy Chin wierzą, iż ich taktyki nacisku utrzymują nacjonalistycznego prezydenta Tajwanu, Williama Lai Ching-te, w ryzach i prawdopodobnie mają rację. Ponieważ gospodarka Tajwanu pozostaje silna, Lai nie musi prowokować Chin, aby zwiększyć swoją popularność.

Co więcej, takie ryzyko będzie rosło w miarę zbliżania się wyborów na Tajwanie w 2028 r., a Chiny będą zwiększać presję, aby zapobiec kolejnemu zwycięstwu Lai.

USA i Chiny nie chcą kryzysu, ale mogą mieć wyboru

Ani Chiny, ani USA nie chcą kryzysu w 2025 r., ponieważ zarówno Xi, jak i Trump mają nadzieję skupić się na polityce wewnętrznej. Xi stoi przed poważnymi wyzwaniami gospodarczymi, rosnącymi obawami o stabilność społeczną i wojskowym przywództwem w rozsypce.

Trump chce uniknąć wszelkich problemów, które mogłyby zatopić amerykańską giełdę i ma nadzieję na zawarcie umów, które zwiększą zaufanie do jego przywództwa. Mając zjednoczony rząd i skonsolidowaną kontrolę nad swoją partią, Trump jest w lepszej sytuacji niż Biden, aby zapewnić, iż Stany Zjednoczone będą mówić jednym głosem.

Problem polega na tym, iż nie ma podstaw do porozumienia, które wzmocniłoby szersze stosunki USA-Chiny. Rząd Xi mógłby zaoferować zakup większej ilości amerykańskich produktów rolnych i eksportu energii, a także ułatwić życie amerykańskim firmom, które chcą prowadzić interesy w Chinach. Ponadto Xi może uruchomić więcej chińskich inwestycji w USA, a choćby odegrać bardziej aktywną rolę w doprowadzeniu do zawieszenia broni w Ukrainie.

Takie konstruktywne gesty nie zadowolą Trumpa i jastrzębi w jego administracji, którzy uważają, iż wzrost Chin jest zły dla USA. Determinacja Trumpa, by zaostrzyć presję na Chiny i ich chwiejącą się gospodarkę, popchnie chińskich przywódców w przeciwnym kierunku.

Jednocześnie dwie „dzikie karty” mogą wpłynąć na stosunki USA-Chiny w tym roku: sam Trump i jego nowy ulubiony doradca, Elon Musk. Trump może spróbować zbudować lepsze osobiste relacje z Xi, a liczne interesy handlowe Muska w Chinach mogą uczynić go użytecznym pośrednikiem. Jednak siły rozdzielające USA i Chiny są znacznie silniejsze, niż pozwala na to którakolwiek z tych możliwości.

Skutki nadchodzącego załamania stosunków będą odczuwalne na całym świecie. Większość państw nie jest zainteresowana nową zimną wojną, co czyni ją mało prawdopodobną w najbliższym czasie. Jednak kluczowi sojusznicy i partnerzy handlowi Stanów Zjednoczonych, tacy jak Japonia, Korea Południowa, Meksyk i Unia Europejska, mogą być coraz częściej zmuszani do wyboru strony — przynajmniej w obszarach związanych z bezpieczeństwem — przy znacznych kosztach dla ich gospodarek.

Nawet jeżeli ani Chiny, ani Stany Zjednoczone nie chcą kosztownej konfrontacji w 2025 r., wczesne sygnały z obu stron sugerują, iż coraz trudniej jest uniknąć eskalacji konfliktu.

Ian Bremmer, założyciel i prezes Eurasia Group i GZERO Media, jest członkiem komitetu wykonawczego organu doradczego wysokiego szczebla ONZ do spraw sztucznej inteligencji

Idź do oryginalnego materiału