Cień nad urną. Czy prezydentura Nawrockiego jest uczciwa?

4 dni temu

Wieczór wyborczy 1 czerwca 2025 roku zapisze się w polskiej historii jako moment pełen emocji, ale i niepewności.

Gdy exit poll wskazał minimalną przewagę Rafała Trzaskowskiego (50,3 proc.) nad kandydatem PiS Karolem Nawrockim (49,7 proc.), PiS ogłosił: „Dziś w nocy zwyciężymy”. Dwie godziny później sondaż late poll odwrócił sytuację, dając Nawrockiemu 50,7 proc. głosów.

Te słowa i wyniki stały się punktem wyjścia dla gorzkich refleksji Leszka Millera, byłego premiera, który w rozmowie z Polsat News nie krył sceptycyzmu wobec uczciwości procesu wyborczego. Jego tezy, poparte doświadczeniem politycznym, zasługują na poważną analizę, bo rzucają cień na fundament demokracji – zaufanie do wyborów.

„W tamten wieczór wyborczy mówili, iż dziś w nocy wygramy. Wtedy nie wiedziałem o co chodzi, ale teraz już wiem. Myślę, iż miliony Polaków też wiedzą” – powiedział Miller, wskazując na niejasności, które towarzyszyły ogłoszeniu wyników. Choć nie podał szczegółów, jego słowa sugerują, iż mechanizmy wyborcze mogły zostać zmanipulowane. To poważny zarzut, który nie może pozostać bez odpowiedzi. Były premier podkreśla, iż prezydentura Nawrockiego, jeżeli nie zostanie zweryfikowana, „będzie obciążona olbrzymim workiem kamieni”. To metafora ciężaru braku legitymizacji, który może podkopywać autorytet głowy państwa.

Miller idzie dalej, apelując o powtórne przeliczenie głosów. „Nawrocki sam powinien zainicjować powtórne przeliczenie głosów. Ale on tego nie zrobi. Oni wiedzą, jak ta machina zafunkcjonowała” – stwierdził. Te słowa wskazują na przekonanie, iż obóz rządzący zdaje sobie sprawę z nieprawidłowości, ale nie chce ich ujawnić. W tym kontekście warto przywołać doniesienia o protestach wyborczych, które trafiły do Sądu Najwyższego, oraz o nieprawidłowościach w niektórych komisjach. Choć skala tych incydentów nie pozostało w pełni znana, sam fakt ich istnienia budzi niepokój. Miller słusznie zauważa, iż bez transparentnego wyjaśnienia tych kwestii, prezydentura Nawrockiego będzie postrzegana jako naznaczona wątpliwościami.

„To, co się dzieje teraz, dowodzi, iż to nie wyborcy decydują. Ja nie wiem, kto by wygrał, ale gdyby przeliczono jeszcze raz głosy, to byłbym pewny w 100 proc.” – argumentuje Miller. Jego słowa odzwierciedlają frustrację milionów Polaków, którzy oczekują, iż ich głos ma realne znaczenie. W demokracji nie ma miejsca na domysły czy podejrzenia – proces wyborczy musi być krystalicznie czysty. Powtórne przeliczenie głosów, jak sugeruje Miller, byłoby krokiem w stronę przywrócenia zaufania do instytucji państwa. Odrzucenie tego pomysłu przez Nawrockiego i jego zaplecze może tylko pogłębić podziały społeczne.

Tezy Millera nie są jedynie polityczną retoryką. Wskazują na realny problem, który dotyczy sedna demokracji – uczciwości wyborów. Gdy obywatele tracą wiarę w to, iż ich głos jest sprawiedliwie liczony, cały system traci legitymację. Historia zna przypadki, gdy podobne wątpliwości prowadziły do kryzysów politycznych. W Polsce, podzielonej jak nigdy dotąd, takie ryzyko jest szczególnie realne. Dlatego postulat powtórnego przeliczenia głosów nie powinien być odrzucany jako fanaberia opozycji, ale potraktowany jako konieczność dla dobra wspólnego.

Leszek Miller, choć nie podaje konkretnych dowodów, opiera się na intuicji polityka, który widział wiele zakulisowych machinacji. Jego słowa są ostrzeżeniem, iż bez transparentności nie ma prawdziwej demokracji. „Miliony Polaków wiedzą” – to nie tylko diagnoza, ale i wezwanie do działania. Czy Nawrocki zdecyduje się na krok, który mógłby rozwiać wątpliwości? Czas pokaże. Jedno jest pewne – bez zaufania do urny wyborczej Polska nie będzie krajem w pełni demokratycznym.

Idź do oryginalnego materiału