Chwalił się zdjęciem z Dudą, krytykował Tuska. To jego Trump wybrał na ambasadora w Polsce

3 godzin temu
Jeszcze niedawno chwalił Andrzeja Dudę i Mateusza Morawieckiego. A przed wyborami w Stanach Zjednoczonych udostępniał animacje z tańczącymi Donaldem Trumpem i Elonem Muskiem. Nowy ambasador USA w Polsce to polityk, ale przede wszystkim doświadczony dziennikarz i biznesmen. Jego pierwszy wpis po nominacji pokazał nam coś ważnego.


Make America Great Again – to hasło jest najważniejsze dla Donalda Trumpa i wydaje się, iż nominowany przez niego nowy ambasador USA w Polsce wziął sobie ten slogan mocno do serca.

Thomas Rose przyznał, iż jest zaszczycony decyzją prezydenta. "Jeśli zostanę zatwierdzony, będę każdego dnia robił wszystko, co w mojej mocy, aby promować, bronić i rozwijać interesy Stanów Zjednoczonych Ameryki i naszego wspaniałego prezydenta Donalda Trumpa" – napisał w serwisie X.



Nie skierował ani słowa bezpośrednio do Polaków, co może być dosyć dziwne, jeżeli mówimy o pierwszym wpisie dyplomaty po decyzji prezydenta.

– To jednostronny gest, skierowany wyłącznie do amerykańskiego elektoratu Partii Republikańskiej, który oczekuje realizowania hasła "America First". Natomiast nie takie jest zadanie ambasadora, on nie jest tylko przedstawicielem swojego państwa i realizuje nie tylko interesy jego władzy – mówi dla naTemat prof. Tomasz Płudowski, amerykanista z Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej w Warszawie.

Czy ta nominacja to w ogóle zaskoczenie? I tak, i nie. – Spodziewano się również powrotu pani ambasador Georgette Mosbacher z pierwszej kadencji Donalda Trumpa. Uaktywniła się kilkanaście dni temu, więc można było przypuszczać, iż wróci do gry. Ona jest jednak głównie businesswoman – zauważa prof. Płudowski.

Ambasador, przedsiębiorca, dziennikarz...

Można powiedzieć, iż Thomas Rose najlepiej czuje się w środowisku, z którego do poważnej polityki przecisnął się Trump – kojarzymy go przede wszystkim z biznesem. Ale prezydent mógł docenić także inne doświadczenie Rose'a.

– Jest oczywiście związany z polityką, był doradcą wiceprezydenta Mike'a Pence'a. Nominację na ambasadora uznał za zaszczyt, ale on także, niczym Mosbacher i sam Trump, jest przedsiębiorcą. Jest też doświadczonym dziennikarzem, autorem, miał swój program radiowy – wylicza w rozmowie z nami amerykanista.

Thomas Rose ma 63 lata. Z wykształcenia jest historykiem i dziennikarzem, ten drugi tytuł zdobył na Uniwersytecie Columbia. Jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku pracował dla japońskiej stacji telewizyjnej. Może kojarzycie film "Na ratunek wielorybom" (ang. "Big Miracle" - red.). To produkcja na podstawie książki Rose'a z 1989 r.

Kiedy Trump poinformował o nominacji dla Rose'a, zwrócił uwagę przede wszystkim na jego doświadczenie medialne. "Thomas jest niezwykle szanowanym biznesmenem i komentatorem, który przez prawie dziesięć lat prowadził z sukcesem program radiowy w Sirius XM oraz był wydawcą i dyrektorem generalnym 'The Jerusalem Post'" – pisał.

W swoim opisie na LinkedIn sporo miejsca poświęcił swojej pracy w Białym Domu, kiedy doradzał Pence'owi. Jak zaznaczył, pełnił funkcję "głównego stratega i starszego doradcy" oraz "pomagał w realizacji programu prezydenta America First, aby zapewnić bezpieczeństwo, dobrobyt i wolność USA".

Chwalił Dudę i Morawieckiego, krytykował Tuska


Konserwatywne poglądy Rose miał ukształtować jeszcze w czasie studiów. "Ognisty, prawicowy gospodarz dwóch politycznych audycji radiowych" – tak pisał o nim w 2011 r. "Indianapolis Monthly". Nazwano go też "zagorzałym syjonistą" i "ortodoksyjnym Żydem".

Rose w styczniu udostępnił post syna Trumpa, w którym pisał: "Departament Sprawiedliwości Bidena był najbardziej skorumpowany w historii Ameryki. Wzięli na cel niezliczonych obywateli amerykańskich z partyjnych powodów politycznych". Często zabierał głos w sprawach Izraela i Bliskiego Wschodu. Krytykował Bidena za "propalestyńskie sympatie".

I jeżeli wydaje wam się, iż Rose w ogóle nie orientuje się w polskich sprawach, a Trump wyciągnął go niespodziewanie z "kapelusza", to nie tym razem. Nowy ambasador ogarnia, co się u nas dzieje i wyraźnie stawia się po jednej stronie. Widać to choćby po jego wpisach.

W grudniu 2024 r. pochwalił się zdjęciem z Andrzejem Dudą, którego nazwał "największym przyjacielem Ameryki w Europie".



– Mówił też o Polsce, na przykład wyrażał poparcie dla prezydenta Dudy ws. niedopuszczenia do ewentualnego aresztowania Benjamina Netanjahu. Ta sprawa była jednak rozdmuchana, ponieważ Donald Tusk też nie był zwolennikiem takiego ruchu – zauważa prof. Płudowski.

Rose'a świetnie znają polskie prawicowe media. Jeszcze w styczniu pojawił się na antenie telewizji wPolsce24, przy okazji inauguracji prezydentury Trumpa. – Ściganie za różnice polityczne jest niedopuszczalne w każdej demokracji. Wiem, iż w Polsce jest czym się martwić pod rządami nowej koalicji. Prezydent o tym wspominał. (...) – podkreślał. Rose. w przeszłości krytykował też zmiany w mediach publicznych w Polsce, których dokonano za czasów rządu premiera Donalda Tuska.

Bardzo ciepło Rose wypowiedział się o... Mateuszu Morawieckim. Pod koniec ubiegłego roku nawiązał do konferencji, w której wziął udział. Jak informował, to wydarzenie poświęcone "ponownemu uczynieniu Europy wielką". "Punktem kulminacyjnym było wystąpienie byłego i przyszłego premiera Polski Mateusza Morawieckiego – zapowiadał.

W nominacji dla Rose'a na ambasadora w Polsce łatwo doszukać się jednak pewnego zgrzytu. Chodzi o sprawę Ukrainy, wobec której Trump długo prezentował stanowisko wielu Republikanów i krytykował przekazywanie dalszych pakietów pomocowych. Dodajmy, iż stanowisko nowego amerykańskiego przywódcy odnośnie wojny w Ukrainie pozostaje niejasne.

– Thomas Rose to nie jest polityk antyukraiński. Można znaleźć jego wypowiedzi, które wskazywały na to, iż był zwolennikiem pomocy Ukrainie w kontekście rosyjskiej agresji – tłumaczy nam prof. Płudowski.

I rzeczywiście, Rose w jednym z ostatnich odcinków podcastu "Bauer&Rose Show" powtarzał, iż popiera wsparcie dla Kijowa. Wcześniej dawał do zrozumienia, iż nie zgadza się z tezami o tym, iż NATO sprowokowało Rosję do agresji na Ukrainę. A taką teorią podzielił się kiedyś przecież sam... Donald Trump.

– Kandydatura Thomasa Rose'a musi być jeszcze zaakceptowana przez Kongres, ale Donald Trump tą nominacją pokazał, iż kierował się kwestiami politycznymi – ocenia dla naTemat prof. Płudowski.

Przypomnijmy, iż poprzednim ambasadorem USA w Polsce był Mark Brzezinski, który pełnił tę funkcję od 2022 r. – Polska demokracja jest wytrzymała, a jej odporność najlepiej pokazała ciągłość demokratycznych rządów po tragicznych wydarzeniach z 2010 roku – mówił Brzezinski w wywiadzie dla naTemat.

Idź do oryginalnego materiału