– jeżeli wiatrak będzie miał 260 metrów wysokości, to będzie wyższy niż Pałac Kultury. A wtedy ja, siedząc przed swoim domem, z odległości 4 km zobaczę, jak jego śmigła się kręcą – mówi mieszkaniec gminy Dobromierz.
To tu m.in. z powodu wiatraków od miesięcy wrze. Ludzie się podzielili i wmieszała się polityka. Bohaterką protestów przeciwko wiatrakom została Anna Zalewska, europosłanka PiS. Do Dobromierza przyjechała też TV Republika.
– Wiatraki to jest postęp, którego nie unikniemy. Tyle iż ja będę widział tylko kawałeczek wiatraka, a ktoś, kto mieszka blisko, będzie go widział w całości. To ingerencja w krajobraz. W to, na co ludzie patrzyli przez całe życie. Mieli piękny widok, a tu nagle ciach prach i wiatrak im staje – dorzuca mężczyzna.
Czy przeszkadzałyby panu wiatraki, gdyby stanęły blisko pana domu?
W Dobromierzu na Dolnym Śląsku miałoby stanąć 14 wiatraków, ale zrobiła się taka burza, iż dziś nic nie jest przesądzone. Dlatego właśnie tu, po wecie Karola Nawrockiego, sprawdzamy, dlaczego ludzie tak bardzo boją się wiatraków.
Podkreślmy od razu – nie wszyscy. Obraz, iż cały Dobromierz nie chce wiatraków, jest nieprawdziwy. Trafiamy na wiele osób, które mówią, iż albo nie mają nic przeciwko, albo w ogóle ich to nie obchodzi.
– Czy przeszkadzałyby panu wiatraki, gdyby stanęły blisko pana domu? – pytam.
– Raczej nie. Jak chcą znaleźć tańszy prąd, niech stawiają. Ale z drugiej strony zaburza to krajobraz. Nie ma złotego środka – reaguje jeden z mieszkańców.
Niektórzy mówią, iż sami już nie wiedzą, co myśleć, iż są w rozkroku. Nie mają też pojęcia, czy prąd byłby tańszy, ale z drugiej strony widzą, iż taki jest trend w Europie.
– Ja jestem za wiatrakami. Ale przyjmę decyzję większości mieszkańców. Nie mam problemu z tym, iż ktoś jest przeciw. Jednak widzę, iż druga strona ma problem, iż ja jestem za. choćby pani europoseł Anna Zalewska, która powiedziała mi wprost, iż to jej się nie podoba – mówi naTemat wójt gminy Jerzy Ulbin.
W TVP3 Wrocław Zalewska powiedziała o nim tak: – Zawsze jest tak, iż jest plan B. I on jest taki, iż będzie wniosek o odwołanie wójta.
Przy okazji – i od razu warto to zaznaczyć dla pełnego zrozumienia sytuacji – wyłania się obraz gminy, w której wygrywa PiS (Karol Nawrocki wygrał tu 59:40 proc. z Rafałem Trzaskowskim, podobnie było z Andrzejem Dudą). Ale od 2010 roku rządzi nią wójt Jerzy Ulbin, któremu z PiS nie jest po drodze.
Jak układała mu się kooperacja z rządem Zjednoczonej Prawicy, niech świadczy fakt, iż na 45 gmin okręgu wałbrzyskiego jego gmina była na 45 miejscu pod względem otrzymywanych środków m.in. z RFIL i Polskiego Ładu.
A dziś – właśnie między innymi z powodu wiatraków – gmina znów jest wykorzystywana politycznie. Tak odbiera to część mieszkańców. – Docelowo jest to gra wyborcza przed wyborami parlamentarnymi w 2027 roku, do Parlamentu Europejskiego i samorządowymi w 2029 roku – uważa wójt.
Ile osób jest przeciwko wiatrakom?
Przypomnijmy, 21 sierpnia prezydent zawetował tzw. ustawę wiatrakową, która miała obniżyć ceny energii elektrycznej, co oburzyło premiera i ministra energii Miłosza Motykę.
Według Nawrockiego za sprawą odnawialnych źródeł energii nie da się obniżyć cen energii elektrycznej, powinniśmy za to "odchodzić od Zielonego Ładu".
– W tej ustawie najbardziej zaniepokoiło mnie to, iż wiele gospodarstw rolnych w Polsce, wielu społeczników przeciw tej ustawie protestowało. To rzecz oczywista, iż ludzie nie chcą mieć przy swoich gospodarstwach 150-metrowych wiatrów – tłumaczył prezydent.
A w Dobromierzu protest wydaje się solidny.
Choć wójt ocenia tak: – Szacuję, iż przeciwko wiatrakom może być tylko ok. 10 proc. mieszkańców gminy. To nie znaczy, iż nie podobają się one w całej gminie. Najczęściej w ogóle jest tak, iż 80 proc. społeczeństwa jest za czymś. 15 proc. nie wie, co myśleć. A 5 proc. zawsze robi problem.
Gmina liczy ok. 5 tys. mieszkańców.
"Stop dla Wiatraków i Kopalni w gminie Dobromierz" – dlatego mieszkańcy protestują
Na Facebooku powstała grupa stowarzyszenia "Stop dla Wiatraków i Kopalni w gminie Dobromierz". Na transparentach w punkach wymieniają, na co się nie zgadzają:
Zniszczenie krajobrazu naszych wsi
Spadek wartości naszych gruntów
Hałas i migotanie cienia
Zniszczenie rolnictwa
Tysiące tirów pod naszymi oknami
W rozmowie z TVP3 Wrocław mieszkańcy tak rozwijali swoje argumenty:
– Za moim domem, dokładnie 700 metrów od mojego okna, mają powstać cztery wiatraki. Nie zgadzamy się na to. Po to wybieraliśmy miejsce do życia w ciszy, spokoju, w bezpiecznym miejscu – dla naszych dzieci, dla naszych wnuków.
– Przecież badania naukowe są na to, iż powyżej dwóch kilometrów od wiatraków ludzie chorują, zwierzęta chorują, a my mamy mieć 500 metrów od domu te wiatraki.
– Gmina ma walory turystyczne i rekreacyjne. Przez takie inwestycje stracimy je bezpowrotnie.
– Mieszkańcy obawiają się też montażu starych, niemieckich, wiatraków. Boją się wpływu na choroby, na ptaki, które się o nie rozbijają – mówi wójt.
Fakty i mity o wiatrakach – czy szkodzą zdrowiu?
Wszędzie krążą fakty i mity związane z wiatrakami. Jest ich ogrom. Zacytujmy tylko kilka wyjaśnień z branżowych serwisów.
Na swojej stronie Greenpeace wyjaśnia m.in.: Mit: 500 metrów jest niebezpieczne dla ludzi, wiatraki będą hałasować i wytwarzać niszczące infradźwięki. Fakt: Wiatraki w odległości 500 metrów są bezpieczne dla ludzi i przyrody.
Portal Energetyka24.com o hałasie:
"Poziom hałasu emitowanego przez turbiny nie jest szkodliwy dla zdrowia człowieka. Już w odległości 300 m od turbiny jest on na poziomie 35-45 dB, czyli mniej więcej tyle, co lodówka. To mniej niż dopuszczalna norma hałasu drogowego, uśrednionego dla 8 godzin, czyli 56 dB".
Serwis Świat OZE o tzw. migotaniu cienia, które ewentualnie mogłyby odczuwać osoby wrażliwe na bodźce wzrokowe:
Mieszkanka gminy reaguje: – Ja widzę korzyści. Ale też mam obawy. Jestem pośrodku. Przeciwnicy używają argumentów, opierając się na źródłach, niekoniecznie popartych naukowymi dowodami. Często są to informacje wyrwane z kontekstu, ale robią przysłowiowe "halo". Co zrobić? Nie spodziewaliśmy się, iż temat nabierze takiego rozmachu. W gminie zrobił się podział. Niepotrzebnie tworzy się teraz problemy. Nie ma złotego środka.
Wójt rozmawiał z TV Republika. "Nie puścili tego"
Grupa protestacyjna napisała petycję, którą podobno miało podpisać około tysiąca osób. 12 sierpnia złożyli zaś w Urzędzie Gminy inicjatywę ws. referendum. Oprócz wiatraków pytania miałyby dotyczyć również ośrodków dla migrantów, paneli fotowoltaicznych, nowych kopalń granitu, bo tych u siebie też nie chcą.
– Inicjatorzy mówią o petycji, ale ja jej nie widziałem. Uważam, iż tysiąc podpisów to kłamstwo. Czy będzie referendum? Nie wiem. To na razie tylko inicjatywa. Mają sześć tygodni na zebranie podpisów – reaguje wójt Jerzy Ulbin.
Sprawę wyczuła TV Republika. Przyjechali w połowie sierpnia, z narracją o "szantażu energetycznym Tuska". Wójt spotkał się z jej dziennikarzem, odpowiedział na pytania.
– Wyraźnie powiedziałem, iż jestem za wiatrakami, ale uszanuję zdanie większości. Nie puścili tego jednak. Nigdzie nie widziałem mojej wypowiedzi. Podejrzewam, iż dziennikarz szukał sensacji, iż albo nie spotkam się z nim, albo odmówię udzielenia informacji – mówi Jerzy Ulbin.
Anna Zalewska: "Wspieram mieszkańców w walce z budową wiatraków"
Na grupie przeciwników wiatraków mocno zapowiadano tę relację. Płyną tu też podziękowania dla Anny Zalewskiej. "Dziękujemy za nieustające wsparcie pani europoseł" – można przeczytać. Razem z TV Republika ona też pojawiła się przed Urzędem Gminy.
"Jestem w Dobromierzu i wspieram mieszkańców w walce z budową wiatraków", "Jestem z Wami i będę do końca! Musimy zatrzymać szaleństwa!" – grzmiała w mediach społecznościowych.
Wcześniej europosłanka PiS, była minister edukacji odpowiedzialna za jej deformę, przyjechała tu w czerwcu. To ona, jak opisywał INNPoland, w 2016 roku zablokowała rozwój energetyki wiatrowej w Polsce.
– Na spotkaniu było bardzo żywiołowo. Padały różne słowa w kierunku władz gminy, radnych, którzy są za wiatrakami i rolników, którzy mieli podpisać jakieś umowy. To było ewidentnie nakręcone spotkanie. Ja miałam mieszane uczucia. Osoby, które były za wiatrakami i chciały zabrać głos, były sprowadzane do parteru. Moim zdaniem to ona nakręca emocje – uważa jedna z mieszkanek.
Co ciekawe, jak opowiadają nam w Dobromierzu, był tu również poseł PiS Ireneusz Zyska, który opowiedział się za wiatrakami. Jego wypowiedzi nasi rozmówcy oceniają jako dobre, konkretne i rzeczowe.
"Wśród osób, które podpisały umowy, są również wyborcy PiS i Karola Nawrockiego"
W każdym razie mniej więcej od wizyty europosłanki Zalewskiej temat eksplodował, choć znany był już kilka miesięcy wcześniej. Gmina szykowała się choćby do zrobienia ankiety wśród mieszkańców. Miała ją przeprowadzić 22 czerwca we wszystkich sołectwach.
– Ale 15 czerwca do Dobromierza przyjechała pani Zalewska. Podczas spotkania przeciwnicy wiatraków zażądali przesunięcia tego terminu na wrzesień/październik. Gdyby nie to, już dawno bylibyśmy po temacie. Pytanie więc: o ile wszyscy są przeciwko wiatrakom, to dlaczego obawiali się tej ankiety w czerwcu? – stawia pytanie wójt.
Wszyscy teraz czekają, jaki jesienią będzie wynik tej ankiety.
Co ciekawe, jak mówi wójt, niektórzy mieszkańcy już podpisali umowy lokalizacyjne na dzierżawę z firmą, która złożyła wniosek ws. wiatraków do planu ogólnego. Plan jeszcze nie został opracowany, budowa wiatraków nie jest więc jeszcze przesądzona.
– Ale tak wygląda procedura. Firmy wcześniej jakby blokują sobie miejsce. Wśród osób, które podpisały umowy, są również wyborcy PiS i Karola Nawrockiego. Nikt, kto jest "za", szczególnie ci, którzy mają w tym interes, nie chce się teraz wychylać, żeby powiedzieć, iż chcą wiatraków – mówi Jerzy Ulbin.
Ile można zarobić na dzierżawie ziemi pod wiatrak?
– Mówi się o 150-160 tys. zł rocznie. Wszystko zależy od lokalizacji wiatraka i oddziaływania śmigła. U nas była próba rozbicia tego tak, żeby partycypowało w tym 4-5 właścicieli ziemi. W takiej sytuacji to rocznie np. ok. 50 tys. zł. W perspektywie 30 lat to 1,5 mln zł – odpowiada.
Wojna o wiatraki. Dlaczego kontekst może być polityczny
Wójt nie ma wątpliwości, co kryje się za burzą wokół wiatraków w Dobromierzu. A to, co mówi, wpisuje się w pewien schemat, który w lipcu opisywaliśmy w naTemat. Chodzi o wysyp referendów w całym kraju i próby odwołania wielu wójtów, burmistrzów, czy całych rad gmin. Bardzo często w innych gminach stoją za tym radni związani z PiS.
Jerzy Ulbin jest wójtem od 15 lat.
– Przed wyborami choćby zwolennicy PiS mówili mi, żebym startował w wyborach. Wiedzą, iż nie jestem zwolennikiem PiS, ale racjonalnie doceniają moją pracę – mówi.
– Ale teraz komitet, który przegrał wybory w 2024 roku, nie daje za wygraną. Wszystko, co się właśnie dzieje, jest z nim związane. Dlaczego? Może uda im się referendum? Może nie będą musieli czekać czterech lat do kolejnych wyborów? Zobaczymy – uważa.
Dziś, jak mówi, przez radnych tego komitetu ciągle jest zasypywany wnioskami o dostęp do informacji publicznej. W WSA jest też już kilka spraw. I w momencie, gdy w urzędzie są zawaleni inną robotą, związaną z uzbrojeniem strefy dla inwestorów, muszą się tym zajmować.
– Mamy strefę ekonomiczną. Chcemy gminę ustawić na lata. W intensywnej budowie jest Amazon. Bosch uzyskał pozwolenie na budowę, na razie w tym roku wstrzymał prace, ale jest zainteresowany. To są przyszłe pieniądze, które uniezależniają nas od wpływów politycznych w przyszłości – mówi.
Po czym wspomina, czego doświadczał za rządów PiS.
Wójt mówi, iż będzie walczył i się nie podda
Faktycznie, takie głosy w innych częściach gminy też słyszymy. I przeciwko fotowoltaice, i przeciwko całej strefie. Na przykład:
– My żyjemy w spokojnej, normalnej społeczności. A jak będzie Amazon, to zaraz okaże się, iż pół świata będzie tu pracowało.
Temat wydaje się tu więc znacznie szerszy.
Jerzy Ulbin nie załamuje jednak rąk. Mówi, iż gdyby mieszkańcy chcieli go odwołać, to trudno. Ale on będzie walczył i się nie podda. Zaznacza też, iż wolałby rozmawiać o strefie, o tym, co robią w Dobromierzu i co zrobiono w gminie. A nie o temacie, który dzieli społeczeństwo.