Chiny – Polska: zmiana temperatury relacji? Mądry Polak po szkodzie.

3 lat temu

My sobie w weekend wypoczywaliśmy, a w tym czasie polski minister spraw zagranicznych ciężko pracował. Minister udał się już w piątek do Chin, do miasta Guiyang, aby w sobotę 29 maja spotkać się w stolicy prowincji Guizhou z Wang Yi, szefem chińskiego MSZ. Nasz minister nazywa się Rau. Zbigniew Rau.

Nie, Nie dworuję sobie. Ostatnio przeprowadziłem sondę, w której zadałem 3 pytania:

    1. Jak się nazywa obecny ambasador USA w Polsce?
    2. Jak się nazywa obecny ambasador ChRL w Polsce?
    3. Jak się nazywa szef polskiego MSZ?

Pośród pytanych telefonicznie osób żadna nie potrafiła dać odpowiedzi, na żadne z tych pytań. W przypadku dwóch pierwszych brak odpowiedzi jest uzasadniony. Bo nie ma w tej chwili ambasadorów ChRL i USA w Warszawie. Widocznie powołanie tych dyplomatów nie było ani dla Waszyngtonu, ani dla Pekinu jakąś palącą kwestią. Natomiast brak odpowiedzi na trzecie pytanie jest pochodną znaczenia Ministerstwa Spraw Zagranicznych dla przeciętnego Polaka. Po Witoldzie „Escobar” Waszczykowskim w sumie nie wiadomo kto tę funkcję sprawował. Z pewnością nie dowiemy się tego ze strony https://www.gov.pl/

Dlatego też spieszę z informacją, iż w tej chwili ministrem spraw zagranicznych RP jest pan Zbigniew Rau. I pan Rau poleciał na południe Chin, żeby spotkać się z przedstawicielem najwyższych chińskich władz. W tym samym czasie (29-31 maja br.) minister Wang Yi spotyka się również w Guiyang z szefami MSZ Serbii (Nikola Selaković), Irlandii (Simon Coveney) i Węgier (Peter Szijjarto). Dlaczego? Z jednej strony parlament UE przegłosował zamrożenie ratyfikacji umowy inwestycyjnej Chiny – UE (która to umowa miała ułatwić firmom z UE inwestowanie w Chinach…), z drugiej zaś (tej dla Polski ważniejszej), okazało się, iż nasz największy sojusznik, nasz gwarant bezpieczeństwa i dobrego samopoczucia przyjął opcję prorosyjską, w ramach której i zgadza się na uruchomienie rurociągu NordStream 2, jak i również zamierza smalić cholewki do Władimira Putina, który może i nie jest demokratą, może nie jest wierny tym samym wartościom co Joe Biden, no, ale nie ma co tam drążyć tematu, kiedy przez Chińczyków ziemia osuwa się spod nóg.

W tych zupełnie dla rządzących nieoczekiwanych okolicznościach (o których pisałem już tak gdzieś od końca urzędowania Baracka Obamy), na pokładzie „biało-czerwonej drużyny” wybuchła panika. Miało być fajnie, miał być Ford Trump, a jest dupa zbita. I co teraz?

Ale wiadomo, “drużyna” to crème de la crème myśli politycznej, geopolitycznej i każdej innej, największe zagęszczenie kanclerskich głów w całej historii Rzeczpospolitej, dlatego też myśl złota objawiła się tam w chwilę, w mrugniecie oka. A brzmi ona: „zmieniamy politykę zagraniczną (w sensie tej poza granicami) z jednowektorowej, na wielowektorową!”. Szach-mat, makao i po makale.

Pierwszym owocem nowej koncepcji stało się nabycie dronów z Turcji. Płacimy teraz, drony będą za kilka lat, o co zadba pan Mariusz Błaszczak i jego pełnomocnik do spraw kosmosu. Mnie jeszcze w szkole podstawowej uczono, iż nabywanie broni od Francji w żaden sposób nie wpłynęło na działania Francji po napaści III Rzeszy na Polskę, no ale co ja tam wiem. Nie dość, iż była to szkoła reżimowa, gierkowska, czyli w zasadzie nie ma się czym chwalić, to jeszcze nie mam pełnomocnika do spraw kosmosu. Zatem to, iż kupowaliśmy broń od Francji i zacieśnialiśmy z nią sojusze, a jak się pojawiło konkretne zagrożenie i potrzeba, to sojusznik poprzestał na wypowiedzeniu wojny i na nim poprzestał, nie ma żadnego znaczenia. Francja to nie Turcja, umówmy się. Płyń frajerze.

Drugim owocem nowej koncepcji polskiej polityki zagranicznej jest właśnie wyjazd pana Rau do Pekinu. No, bo jak USA wyraźnie nam dają do zrozumienia, iż im powiewamy i zwisamy, no to my wykonamy teraz nieoczekiwany ruch i zawrzemy przymierze z Chinami.

Mógłbym na ten temat napisać wiele, zetrzeć sobie palce klawiszami klawiatury do kłykci, ale po co. Jedno zdjęcie ze spotkanie Wang Yi – Zbigniew Rau wystarcza za wszystko.

W 2012 roku premier Wen Jiabao przyjechał do Warszawy, aby formalnie zainicjować format 16+1 (później znany jako 17+1, ale po akcjach w Pribałtice, dziś jest chyba 16+1, no chyba, iż wskoczą na wakujące miejsce Niemcy, albo Austriacy, itd., itp.) i w uproszczeniu powiedział tak: mamy w sumie 12 różnych opcji do wyboru, wybierzcie sobie jedną, na przykład koleje, albo drogi, mamy do tego 10 miliardów dolarów finansowania – spróbujmy. A my nic. Chińczycy wtedy: „Kurczę, ale ci Polacy przebiegli, coś kombinują, a my nie mamy pojęcia co. No kurczę!”.

Potem były takie delikatniejsze próby: elektrownia, linia energetyczna, kolejne próby wejścia w przetargi na drogi (skutecznie zdemolowane akcją na A2), etc. A my – twardo – nic. Chińczycy znów: „Kurczę, no kurczę, o co c’mon?”.

Potem była sprawa uruchomienia banku AIIB. I my nagle: bach! Wchodzimy z wkładem wielomiliardowym. A na to Chińczycy: “Kurczę, co to za gra? Ale ci Polacy przebiegli, jasny gwint!”.

Potem raz byliśmy bramą gotową na otwarcie Chinom drogi do Europy, a raz się zamykaliśmy z hukiem, na przykład aresztując chińskiego pracownika Huawei pod zarzutem szpiegostwa na szkodę Najjaśniejszej (swoją droga interesujące ile załatwienie polubowne tej sprawy będzie nas kosztowało) i oznajmiając, iż to całe chińskie 5G to bardzo podejrzane jest.

A potem nagle się okazało, iż w zasadzie nie będziemy mieli nic przeciwko chińskim szczepionkom, jeżeli Chińczycy by tak zechcieli je nam przesłać.

Ale tu już nie było po chińskiej stronie tego wcześniejszego „Kurczę, no kurczę”. Do ludzi z Pekinu doszło wreszcie, iż to nie kanclerskie głowy, tylko zwykłe pęknięte dzbany i tępe dzidy.

I taki jest stan na dziś.

W 2012 roku to Chinom zależało na pozyskaniu w Europie środkowowschodniej stabilnych sojuszników. I w Pekinie myślano w tym kontekście przede wszystkim o Polsce. Dziś to miejsce jednak zajmują Węgry i Serbia. W „starej Europie” sojusznikami (gospodarczymi) są Niemcy i Francja. Bez względu na polityczne deklaracje, relacje ekonomiczne ulegają konsekwentnemu wzmocnieniu i są systematycznie rozwijane. Dziś to my musimy zabiegać, to my jesteśmy na „musiku”, to nas wystrychnięto na dudka (co było do przewidzenia). Ale choćby ta nagła zmiana sytuacji nie spowodowała, iż ktoś poświęcił chociaż dłuższą chwilę na przygotowanie komunikatu dla Pekinu.

Bo kiedy w sobotę Wang Yi mówił, że:

„Wierzę, iż Pańska wizyta będzie impulsem do przyspieszenia kontaktów chińsko-polskich w erze po epidemii. Chiny przywiązują dużą wagę do międzynarodowych i regionalnych wpływów Polski i są gotowe postrzegać stosunki chińsko-polskie ze strategicznej i długoterminowej perspektywy, przestrzegać zasady wzajemnego szacunku, równego traktowania i wzajemnych korzyści w celu rozwijania obopólnie korzystnej współpracy oraz nadać nowe konotacje chińsko-polskiemu wszechstronnemu partnerstwu strategicznemu. (…)

W obliczu nowej sytuacji przedłużającej się epidemii, obie strony powinny, w oparciu o wzmocnienie zapobiegania epidemii, utrzymywać kontakty na wysokim szczeblu, promować koordynację polityki, zbadać możliwość powiązania 14. planu pięcioletniego Chin z planem naprawczym “Nowego Polskiego Ładu”, a także wzmocnić współpracę w dziedzinie handlu i gospodarki, logistyki, opieki zdrowotnej, nauki i innowacji technologicznych, energii, gospodarki cyfrowej itp.”

To pan Rau, że:

„Polska przywiązuje dużą wagę do rozwoju stosunków z Chinami i ma nadzieję na utrzymanie dobrego tempa współpracy między oboma krajami, a także jest gotowa jak najszybciej rozpocząć “szybką ścieżkę” z Chinami, która pomoże odbudować kontakty międzyludzkie. Polska chciałaby zwiększyć eksport produktów rolnych do Chin oraz pogłębić współpracę w zakresie handlu, inwestycji, logistyki, edukacji i innych dziedzin. Polska z zadowoleniem przyjmuje chińskie przedsiębiorstwa do inwestowania w Polsce i nie będzie stosować praktyk dyskryminacyjnych wobec chińskich przedsiębiorstw. Polska uważa, iż wszystkie kraje potrzebują pokojowego i stabilnego środowiska zewnętrznego dla rozwoju i zawsze opowiadała się za tym, aby w stosunkach między krajami zmniejszać tarcia, poszerzać konsensus i koncentrować współpracę poprzez dialog i komunikację.”

Chiny chcą współpracować w obszarze nowych technologii, gospodarki cyfrowej, energetyki, generalnie w obszarach wyznaczonych jako najważniejsze w 14 planie 5-cio letnim i w zgodzie z nowym modelem ekonomicznym „Dwóch Obiegów”, a my chcemy zwiększać eksport produktów rolnych.

Pod koniec 2017 roku przygotowałem dla Ministerstwa Cyfryzacji (którego już nie ma) ekspertyzę, konsultowaną m.in. z polskim MSZ, pod tytułem:

Potencjał Polskiej Gospodarki Cyfrowej (Data Economy) w odniesieniu i w oparciu o Cyfrowy Ekosystem Chińskiej Republiki Ludowej

W ślad za tą ekspertyzą przystąpiłem do pracy nad stworzeniem w prowincji Guangdong (czyli chińskiej Dolinie Krzemowej) Chińsko-Polskiego Parku Przemysłu Sztucznej Inteligencji (PSI). Wymyśliłem sobie, iż uroczystość oficjalnego otwarcia tego parku powinna odbyć się 7 października 2019 roku, w 70 rocznicę nawiązania stosunków dyplomatycznych pomiędzy Polską, a Chinami. No, ale potem budowaliśmy Ford Trump, więc na jakieś parki w Chinach nie było czasu.

Było, minęło.

Przed nami nowe otwarcie. W zeszłym roku, jeżeli mnie pamięć nie myli, ustalono, iż polityką zagraniczną w obszarze Unii Europejskiej zajmie się pan premier. A pan prezydent globalnie, minus Unia. Czyli Chinami zajmować się będzie pan prezydent. Duża ulga. Bo to oznacza, iż sprawy pójdą piorunem, a wspomniana przez pana Rau „szybka ścieżka”, stanie się „ultraszybką ścieżką”. No worries guys!

Leszek B. Ślazyk

e-mail: [email protected]

© chiny24.com 2010-2021

Idź do oryginalnego materiału