Byłem przez 10 dni w Chinach. Tym razem byłem w X-an (tam jest terakotowa armia) i po raz drugi w Pekinie (poprzednio byłem 15 lat temu). Przez kilka dni postaram się przekazać Wam kilka migawek z tego pobytu.
Spytałem mojego chińskiego Przyjaciela Ganga, czy mieszkańcy Pekinu nie wolą w weekend gdzieś nad wodę pojechać, zamiast się pocić (35 stopni!) w Zakazanym Mieście, czy na Wielkim Murze, idąc w niesamowitym tłoku. Miejscami tłok jest taki, jak na zdjęciu. Tysiące ludzi, jeden przy drugim. Otóż, według Ganga, to nie są mieszkańcy Pekinu, czy Xi-an. Dzięki szybkim kolejom czas dojazdu skrócił się, na przykład, z 12 godzin do raptem 3, ludzie mają więcej pieniędzy, a każdy Chińczyk chce zobaczyć Zakazane Miasto, Mur, czy terakotową armię.
Pewnie tak jest, bo 15 lat temu w Temple of Heaven było pusto i kameralnie, a teraz tłum.
W kolejnych notkach będę zachęcał Wszystkich do odwiedzenia Chin, ale niekoniecznie te miejsca, które są polecane przez przewodniki turystyczne. Na pewno w tym olbrzymim kraju są miejsca warte zobaczenia, a bez takich koszmarnych tłumów, których ja nie znoszę.
Michał Leszczyński