Ten „chiński plan pokojowy” dla Ukrainy, jeżeli oczyścić go z dyplomatycznego żargonu, oznacza po prostu, iż Pekin zdecydowany jest wesprzeć w tej wojnie Moskwę (sprzeciw wobec „jednostronnych” sankcji itd.). Z kilku powodów, jest to bardzo dobra wiadomość:
1) brak spodziewanej przez wszystkich rosyjskiej ofensywy zimowej i pełnej mobilizacji w Rosji, oznacza iż jest to wojna na lata. Putinowi rok temu marzyła się Czechosłowacja ’68 a utknął w okopach I wojny światowej. Wiadomo, jak starcie z blokiem zachodnim w latach 1914-1917 skończyło się dla caratu, wydaje się zatem możliwe, iż Putina za rok-dwa (albo wcześniej) spotka los Mikołaja II. Tyle, iż tym razem władzę po nim przejmą nie wpatrzeni w Zachód marksistowcy modernizatorzy, tylko współczesny odpowiednik Czarnej Sotni, czyli różne Prigożiny, Duginy, Striełkowy itp. jeżeli choćby po drodze będzie liberalno-prozachodnie intermezzo jakiegoś Miedwiediewa czy innego Nawalnego, to wejście Rosji w orbitę Chin odetnie ją od Zachodu i jego liberalnej antycywilizacji, uniemożliwiając polityczną stabilizację jakiejkolwiek „neo-kiereńszczyzny”.
2) snując analogię historyczne, to Rosja dla Chin staje się tym, czym Austro-Węgry były dla Niemiec (z tą różnicą, iż Wiedeń jednak wygrywał z Belgradem, podczas gdy armia rosyjska nie może podołać słabszemu od siebie przeciwnikowi, ponieważ Putin nie chce przeprowadzić pełnej mobilizacji). Pozostaje mieć nadzieję, iż w Pekinie studiowali europejską historię i Chiny nie dadzą się Rosji wciągnąć w bezpośrednią wojnę z Zachodem, do której nie są po prostu gotowe i którą dziś i przez wiele jeszcze kolejnych lat musiałyby po prostu przegrać.
Pośrednie wsparcie Rosji oznacza jednak jej podporządkowanie Chinom, tak jak Niemcy podporządkowały sobie Austro-Węgry i Turcję. A to jest kolejna dobra wiadomość: Rosja traci swoją polityczną „obrotowość” i nie stanie już przeciw Chinom u boku Zachodu. Z Xi Jinpingiem ma się spotkać Aleksandr Łukaszenko, co oznacza iż Chiny niejako odtworzą mongolską „Ordę”; od Bugu na wschód będzie się rozciągała przestrzeń trybutarna Pekinu, gdzie suzereni prawdopodobnie będą zabiegać o „jarłyk” władców Chin a ci będą decydować, kto będzie rządził na Białorusi, w Moskwie, w Czeczenii, na Syberii, w Azji Centralnej itd.
3) Ukraina jak dotychczas nie zaatakowała Rosjan w Naddniestrzu, czego spodziewano się wczoraj. Oznacza to, iż USA nie chcą drażnić Chin, bo przecież nie sami Ukraińcy decydują w tej wojnie o swoich działaniach na poziomie strategicznym, a tym byłaby likwidacja rosyjskiej kolonii w Naddniestrzu.
Waszyngton zdaję sobie sprawę, iż Chiny, opanowując rosyjski „pivot area”, zyskują odskocznię do opanowania całej Wielkiej Wyspy. Heartland sam w sobie nie posiada odpowiedniego potencjału (Słowianie nie są zdolni do tworzenia sprawnych państw), ale daje taki potencjał podmiotowi z Rimlandu – tyle klasycy geopolityki. Dlatego USA nie podejmują kroków, które mogłyby przyśpieszyć scementowanie Rosji z Chinami.
Propozycja Londynu, Paryża i Berlina paktu Ukraina-NATO to powtórka z „Partnerstwa dla Pokoju”, czyli próba zmuszenia Ukrainy przez zachodnich Europejczyków do pogodzenia się ze stratami na rzecz Rosji. Czyli, Unia Europejska dążyłaby do normalizacji z chińską „neo-Ordą”.
A „przedmurze” („cywilizacja łacińska”) w „Europie Środkowo-Wschodniej” (Ukraina, Pribałtyka, Polska) byłoby pustoszone zagonami ze Wschodu (Ukraina i Pribałtyka) i ewentualnie włączane w scentralizowaną, zideologizowaną i zbiurokratyzowaną zachodnią antycywilizację jak Węgry w okresie ich odbijania przez Habsburgów (Polska integrowana w ramach UE).
W sumie więc, ci co mają zostać „skreśleni z historii” („neo-Romanow” Putin, Nędzymorze), skreśleni zostaną, dziedzictwo Czyngis-chana zaś może zostanie odnowione. (z poprawką, iż tym razem po stronie „Ordy” jest też Iran a potencjalnie może być też Arabia – więc, to jakby Czyngis-chan i Tamerlan w jednym czasie i w jednym bloku geopolitycznym).
Ronald Lasecki