Chcesz zawrzeć związek partnerski? O tym czy możesz, zdecyduje 17 ludowców

2 godzin temu
Potrzebujemy jeszcze 17 głosów – mówi bez ogródek Tomasz Trela z Lewicy. Od głosów kilkunastu posłanek i posłów z PSL zależy, czy w Polsce będzie można zawierać związki partnerskie. Trela dodaje, iż nie wie, co się PSL-owi w obecnym projekcie ustawy nie podoba. I iż Ludowcy żadnego własnego projektu wcale nie mają.


– Na ten moment mamy sytuację taką – cała Lewica jest za, cała Koalicja Obywatelska jest za, cała Polska 2050 jest za. To jest 214 głosów. Potrzebujemy jeszcze 17 – wyliczał w TVN24 Tomasz Trela z Lewicy.

W ten sposób pokazał, od kogo zależy przyszłość związków partnerskich w Polsce. Trela odniósł się do sprzeciwu Polskiego Stronnictwa Ludowego, które staje okoniem wobec projektu ustawy autorstwa ministry ds. równości Katarzyny Kotuli.

Co się PSL-owi nie podoba w związkach partnerskich?


Zdaniem Tomasza Treli... trudno powiedzieć. Faktycznie: wiadomo, iż PSL jest przeciw, ale nie bardzo wiadomo, które zapisy projektu są dla ludowców nie do przełknięcia. Można jedynie domniemywać, iż chodzi o miejsce zawierania takiego związku.

– Rozmawiałem z panią minister Kotulą. Zadałem jej pytanie, chciałem się utwierdzić, ile razy rozmawiała z Polskim Stronnictwem Ludowym na ten temat. Nie była w stanie przypomnieć sobie, ile razy, bo tyle było tych spotkań. Z czym jeszcze mamy się posunąć? – pytał Trela.

Według niego "dzisiaj tak naprawdę dyskusja idzie o to, żeby przekonać te 17 osób z PSL-u, żeby zagłosowało za, albo stworzyć taką sytuację, iż część z PSL-u będzie za, część się wstrzyma, część nie weźmie udziału w głosowaniu".

Dodał, iż ludowcy nie mają swojej ustawy i "na dobrą sprawę żaden polityk PSL-u nie jest w stanie powiedzieć, co mu się w tej ustawie pani minister Kotuli nie podoba".

Co jest kością niezgody?


Przypomnijmy: Rządowe Centrum Legislacji opublikowało w zeszłym tygodniu projekty ustaw wprowadzające możliwość rejestracji związkach partnerskich. Zakładają one m.in., iż związek taki zostaje zawarty, gdy dwie osoby złożą przed kierownikiem urzędu stanu cywilnego zgodne oświadczenia o zawarciu związku.

Władysław Kosiniak-Kamysz oświadczył, iż projekt nie został z jego ugrupowaniem uzgodniony i nie jest projektem rządowym. No i PSL szykuje swój własny.

Jego szczegóły podała posłanka PSL Urszula Pasławska. Jej zdaniem adekwatnsze będzie, jeżeli związek partnerski nazwie się "statusem osoby bliskiej" i będzie się go rejestrować u notariusza.

Być może to właśnie jest kością niezgody. Faktem jest, iż z wypowiedzi polityków PSL trudno dociec, o co im adekwatnie chodzi. Przyjrzyjmy się zresztą wypowiedziom Marka Sawickiego z PSL.

Zwrócił on uwagę, iż zamieszczone na stronie internetowej RCL projekty nie są projektami rządowymi. Jego zdaniem to po prostu projekty przygotowane przez minister Kotulę. Lewica zaś uważa, iż są to projekty rządowe.

– Jak będą one po konsultacjach międzyresortowych i zostaną przez Radę Ministrów przyjęte, to wtedy będą rządowe – mówił Sawicki w rozmowie z TVN24.

Dodał, iż każdy ma prawo zgłaszać swoje projekty i Sejm będzie nad nimi głosował.

– A czy uzyskają większość, tego nie wiem – dodał. Przypomniał też, iż pod koniec października odbędzie się Rada Naczelna PSL i wtedy będzie dyskutowane stanowisko partii wobec projektu. Dodał, iż w razie głosowania w Sejmie najprawdopodobniej nie będzie obowiązywała dyscyplina partyjna.

"Was chyba porąbało"


Ich sprzeciw budzi jednak rozgoryczenie w koalicji rządowej, szczególnie u Lewicy.

– o ile naprawdę boicie się gejów i lesbijek w Polsce, to wam przypominam, iż ta ustawa dotyczy 2,3 mln ludzi, z czego 160 tys. osób jest homoseksualnych – mówił w programie "Tłit" Wirtualnej Polski wicemarszałek Sejmu i jeden z liderów Lewicy Włodzimierz Czarzasty.

– o ile naprawdę dla was problemem jest to, żeby osoba, która wchodzi w związek partnerski z inną osobą, nie miała prawa do euforii w Urzędzie Stanu Cywilnego, tzn. do wypicia kieliszka szampana, to was chyba porąbało – dodał.

Idź do oryginalnego materiału