Nie idź na wybory, jeżeli marzysz o Polexicie. jeżeli Twoim największym politycznym marzeniem jest wyprowadzenie Polski z Unii Europejskiej, to spokojnie możesz zostać w domu. Zrób sobie herbatę, obejrzyj serial, zignoruj przyszłość swojego kraju. Bo właśnie taka bierność idealnie wpisuje się w scenariusz Jarosława Kaczyńskiego i Karola Nawrockiego – kandydata PiS na prezydenta, którego zadaniem nie jest już choćby udawanie niezależności, tylko wykonanie konkretnego zadania: podpisać wszystko, co Kaczyński mu podsunie.
Nie idź na wybory, jeżeli chcesz, żeby Polska stała się samotną wyspą. jeżeli przeszkadzają Ci środki unijne, wspólne standardy praworządności i ochrona podstawowych wolności obywatelskich – to zostań w domu. Dzięki Twojemu milczeniu i absencji wyborczej, Karol Nawrocki może bez przeszkód dokończyć to, co zaczęło się za czasów Ziobry: sądy podporządkowane władzy, media przejęte przez rządowych propagandzistów, a konstytucja traktowana jak zbiór luźnych sugestii.
Nie idź na wybory, jeżeli chcesz, by Polska została sprowadzona do roli wasala Putina, razem z działaniami Orbána i Le Pen. Bo właśnie z nimi miał współpracować Kaczyński, przygotowując grunt pod Polexit. Czekali tylko na „klęskę Ukrainy”, żeby wkroczyć z narracją „ochrony ludności” i „odzyskiwania” Lwowa, tak jak Putin „chronił” Donbas. Tylko iż to nie żart – to realny scenariusz, nad którym pracowano po cichu. A Karol Nawrocki? Idealny wykonawca: lojalny, pozbawiony charyzmy, gotowy do podpisywania każdego dekretu, byle przypodobać się swojemu politycznemu ojcu.
Nie idź na wybory, jeżeli chcesz państwa policyjnego. jeżeli nie przeszkadza Ci wizja Polski, gdzie ludzie boją się mówić, pisać, protestować – bo za rogiem zawsze może stać funkcjonariusz „od bezpieczeństwa narodowego” – to wybory rzeczywiście nie są Ci potrzebne. Władza się sobą zajmie. Wróci lex TVN, wróci lex Czarnek, wrócą godziny policyjne dla obywateli, a pełna wolność dla partyjnych baronów.
Nie idź na wybory, jeżeli wierzysz, iż „Twój głos nic nie zmieni”. Dokładnie na to liczy PiS. Bo przecież wybory wygrywa się nie dzięki tłumom na ulicach, ale dzięki absencji. Im mniej ludzi zagłosuje, tym łatwiej przepchnąć kandydatów takich jak Nawrocki – bez poglądów, bez wizji, ale z telefonem od Nowogrodzkiej i gotowością do działania według jedynego słusznego scenariusza.
Nie idź na wybory, jeżeli chcesz, żeby Polska przypominała Białoruś z dostępem do Biedronki. Ale jeżeli jednak wolisz, by Twoje dzieci dorastały w kraju, który szanuje wolność, demokrację i miejsce w Europie – to wstań i idź. Bo prezydentura Nawrockiego to nie tylko powrót PiS do pełni władzy. To test, czy Polacy naprawdę chcą być wolnym narodem, czy tylko jego smutną karykaturą.