Rząd nie wprowadzi reformy sieci szpitali, która miała polegać m.in. na zamykaniu oddziałów w mniejszych miastach. Ludzie Tuska wiedzą, iż wywoła to protesty społeczne, więc przesunęli operację na „po wyborach”. jeżeli wygra Rafał Trzaskowski będzie można spokojnie przystąpić do cięć.
O decyzji rządu Donalda Tuska informuje portal money.pl. Dziennikarze podkreślają, iż odłożenie reformy sieci szpitali to efekt strachu przed „wykorzystaniem tematu w kampanii wyborczej”. Rząd zdaje sobie też sprawę, iż ustawy uderzającej w bezpieczeństwo zdrowotne takich regionów jak Południowe Podlasie nigdy nie podpisałby prezydent Andrzej Duda.
Bezpieczniej po wyborach
– Przesuwamy reformę zdrowia na trochę później. Ministerstwo Zdrowia jest gotowe, ale bezpieczniej jest to zrobić w drugiej połowie roku. To nie wina resortu, ale kalendarz jest, jaki jest i wielkie reformy w pierwszym półroczu tego roku miałyby problem, żeby przejść. W tym przypadku prawdopodobnie znów byłaby wrzawa, iż rząd likwiduje porodówki, a Andrzej Duda finalnie i tak by tego nie podpisał – mówi dziennikarzom money.pl pragnący zachować anonimowość rozmówca z obozu rządowego.
Oficjalnie Ministerstwo Zdrowia twierdzi, iż wstrzymuje ustawę, by ją lepiej skonsultować ze społeczeństwem. Wypracowane w trakcie tych konsultacji stanowisko „ma pomóc uzyskać kompromis, pozwalający na lepsze zagospodarowanie ochrony zdrowia, przy jednoczesnym zapewnieniu ich odpowiedniej dostępności. Zakończenie prac nad reformą i wejście w życie przepisów planujemy w pierwszym półroczu tego roku” – informuje MZ na łamach money.pl.
Uderzenie w słabszych
Dlaczego Tusk boi się reformy w kampanii wyborczej? To proste – uderza ona w mniejsze ośrodki, takie jak Radzyń Podlaski czy Parczew. To tu mają być cięcia w imię „racjonalizacji”, w pierwotnej wersji projektu była na przykład mowa o zlikwidowaniu wszystkich porodówek, w których rodzi się mniej, niż 400 dzieci rocznie. To oznaczałoby, iż miliony Polek jeździłyby na poród do szpitali oddalonych choćby o kilkadziesiąt kilometrów od ich domu.