„Cesarz antywoke” czy mit, który należy odkłamać? Francuskie spory wokół Napoleona

9 miesięcy temu

Film Napoleon krytyka na całym świecie przyjęła go dosyć chłodno – również w naszej redakcji uznano, iż nie do końca spełnił pokładane w nim nadzieje. Francuscy recenzenci dołożyli jeszcze swoje trzy grosze, dodatkowo zarzucając anglosaskim twórcom niezrozumienie historii Francji. Problem w tym, iż sami Francuzi na tym polu są bardzo dalecy od wypracowania konsensusu.

Film Scotta stworzył okazję do nowych polemik na temat roli Bonapartego w dziejach kraju. Nic tego lepiej nie obrazuje niż fakt, iż w dokładnie tym samym dniu lewicowy tygodnik „L’Humanité Magazine” opublikował numer z popękanym wizerunkiem Napoleona i podpisem „kończąc z mitem” na okładce, a prawicowe „Valeurs Actuelles” odpowiedziało tytułem „cesarz anty-woke” pod dumnie rozsiadłym na tronie władcą Francji.

Najwyższa inkarnacja narodowego ducha Francji…

Istnieje wiele powodów, dla których Francuzi mogą patrzeć z podziwem i rozrzewnieniem na wielkiego wodza, którego armie budziły grozę w całej Europie, od Lizbony po Moskwę. Zresztą nie tylko oni, ponieważ mit Napoleona oddziaływał na wyobraźnię ludzi ze wszystkich zakątków świata, o czym akurat Polacy bardzo dobrze wiedzą. W hymnie słyszymy, iż „Bonaparte dał nam przykład, jak zwyciężać mamy”, i nigdy nie brakowało u nas Ignacych Rzeckich wzdychających do cesarza Francuzów.

Współcześnie nad Sekwaną rewolucyjnego generała i późniejszego monarchę wychwala przede wszystkim prawica. We wspomnianym numerze „Valeurs Actuelles” głos zabierają Ciotti i Bardella, liderzy konserwatystów i nacjonalistów. Ten pierwszy tłumaczy, iż Napoleon to chwała i ucieleśnienie woli politycznej ludu. Zdaniem obu cesarz stanowi wzór także dla współczesnych polityków. W podobnym tonie wypowiada się przewodzący skrajnej prawicy Éric Zemmour, mówiący wprost o potrzebie powrotu do bonapartystycznych ideałów, mających w największym stopniu odpowiadać przeznaczeniu Francji. W kontekście nowego filmu konserwatywnych komentatorów najbardziej boli, iż nie pokazuje on odpowiednio wielkości Napoleona – jawi się on bardziej jako „przegryw”, którym kierują emocjonalne impulsy.

Nie na taką biografię liczyli zwolennicy cesarza. Innym materiałem opublikowanym przez „Valeurs Actuelles” jest wywiad z Joachimem Muratem, potomkiem napoleońskiego marszałka o tym samym imieniu. Wyjaśnia on, iż to bonapartyzm gwarantuje suwerenność narodową i ludową, a krytyka cesarza wypływa ze strony „neostalinowskiej inteligencji, która atakuje wszystko to, co czyni Francję wielką”. Murat zgodnie z linią prawicowego pisma wiąże zarzuty wobec Napoleona z ruchem woke, rzekomo dążącym do „zapomnienia” historycznych bohaterów narodowych. Nie wspomina jednak, iż krytyka zwycięzcy spod Austerlitz jest znacznie starsza niż „woke lewica”.

Czy grabarz rewolucji i despota?

Odpowiedzią „L’Humanité Magazine” na hagiografię Napoleona w prasie prawicowej jest właśnie przypomnienie o mniej chwalebnych dokonaniach cesarza Francuzów. O ile do jego niewątpliwych sukcesów należą uporządkowanie rewolucyjnego prawodawstwa i innowacji administracyjnych, to przy okazji zrezygnował on z wielu progresywnych zmian i zaproponował system oparty na autorytecie. Na poziomie rodziny oznaczało to wszechwładzę ojca i męża, a w państwie – cesarza, któremu służyły najbardziej rozbudowany aparat policyjny ówczesnej Europy i stworzona na nowo arystokracja. choćby słynne sukcesy militarne przysłaniają fakt, iż Bonaparte zostawił Francję w znacznie okrojonych granicach względem tych wyznaczonych przez I Republikę.

Najciemniejszą plamę na życiorysie Napoleona stanowi jednak przywrócenie niewolnictwa we francuskich koloniach, zniesionego kilka lat wcześniej przez jakobińską Republikę. Z metropolii wysłano wojska, które miały z powrotem narzucić dominację białych panów w Haiti czy na Gwadelupie. Na tej ostatniej po krwawych walkach złamano opór wyzwoleńców i przeciwników niewolnictwa, ale trzystu ostatnich spośród nich pozostało wiernymi rewolucyjnej dewizie vive libre ou mourir – popełnili samobójstwo, wysadzając się w powietrze.

Na łamach „L’Humanité” głos zabrał również szanowany znawca epoki, który komentując historyczną rolę Napoleona („dziecko Rewolucji i jej grabarz”), powiązał wzrost zainteresowania jego osobą ze współczesnymi tendencjami politycznymi. Zamach stanu z 18 brumaire’a przyniósł stabilizację wewnętrzną kosztem swobód demokratycznych – a to jest coś, co również w tej chwili pociąga wielu Francuzów zmęczonych klasą rządzącą i szukających swojego zbawcy. Do tej roli aspiruje szereg polityków, choć na razie bez sukcesu.

Napoleon (ani historyczny, ani filmowy) od polityki nie ucieknie

Historycy z całego świata spierają się na temat cesarza Francuzów, ale nigdzie ta debata nie ma takiego znaczenia jak nad Sekwaną. Tutejsi badacze są co prawda zgodni w odrzuceniu obecnej w anglosaskiej historiografii czarnej legendy Napoleona, przedstawianego czasem jako prekursor Adolfa Hitlera – za sugerowanie tej interpretacji niektórzy atakują film Scotta – jednak spierają się o wszystko inne.

Do obywateli docierają strzępki z tych dyskusji, ale to wystarczy do podzielenia Francuzów w ocenie Bonapartego. Z jednej strony zawsze zajmuje on szczytowe pozycje w rankingach popularności, z drugiej zaś niedawny sondaż wskazał, iż tylko jedna trzecia respondentów ma o nim pozytywną opinię, jedna piąta negatywną, a reszta jest neutralna lub nie ma zdania. Mocne stanowiska są w mniejszości, odpowiednio 13 i 2 proc. badanych uważa, iż Napoleon powinien być jednoznacznie wychwalany lub potępiany.

To sprawia, iż władza, konstruując swoją narrację historyczną, stąpa ostrożnie i skupia się na mniej kontrowersyjnych elementach biografii Korsykanina. W 2021, przy okazji dwusetnej rocznicy śmierci Napoleona prezydent Macron podkreślał jego znaczenie dla stworzenia nowoczesnej Francji, jej prawa, administracji i całego systemu instytucjonalnego. Trudno to zresztą pominąć, bowiem duch cesarza unosi się nad Republiką w większym stopniu, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Zwłaszcza jeżeli uznamy gaullizm za republikański odpowiednik bonapartyzmu, a istnieją ku temu przesłanki.

Zbudowana przez De Gaulle’a V Republika bywa uznawana za pogodzenie dwóch rywalizujących nurtów z politycznej historii kraju – republikanizmu i monarchizmu. Zwolennicy tego rozwiązania chwalą go za zaprowadzenie „porządku” za sprawą wszczepienia w system republikański silnej władzy wykonawczej. Krytycy mówią o zgniłym kompromisie, który tkwiąc w rozkroku między dwiema tendencjami, ostatecznie nie zadowala żadnej z nich. O ile lewica atakuje „monarchię prezydencką” i wznosi hasło VI Republiki, o tyle prawica zdaje się w tej chwili walczyć o jeszcze większe zbliżenie jej do bonapartystycznych wzorców. Dlatego dyskusja o Napoleonie to we Francji tak naprawdę nie rozmowa o historii, ale spór o współczesną Republikę i o to, w jakim kierunku powinna ona podążać.

Idź do oryginalnego materiału