Cenckiewicz walczy o siebie. Państwo walczy o wiarygodność

1 tydzień temu
Zdjęcie: Sławomir Cenckiewicz


Sławomir Cenckiewicz od miesięcy tkwi w sytuacji, którą sam minister-koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak określił jako „beznadziejną”. I trudno się z tym nie zgodzić. Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, instytucji, której główną rolą jest zapewnienie bezpieczeństwa państwa, nie ma dostępu do informacji niejawnych. To tak, jakby strażakowi odebrano wodę, a pilotowi samolotu zakazano latania – absurd, który jednak w Polsce stał się faktem.

Cenckiewicz broni się, twierdząc, iż padł ofiarą politycznych rozgrywek. Ośmioma wyrokami sądów chwali się w mediach społecznościowych jak tarczą przed krytyką. Ale rzeczywistość jest bardziej brutalna: ABW konsekwentnie twierdzi, iż nie powinien mieć dostępu do tajemnic państwowych. I nie jest to spór o przecinki w dokumentach, ale kwestia fundamentalna – czy ktoś obciążony oskarżeniami o ujawnienie planów obrony Polski może być gwarantem bezpieczeństwa narodowego?

„Sławomir Cenckiewicz ma oskarżenia w sprawie ujawnienia informacji niejawnych – planów obrony Polski” – mówi Siemoniak. Ten cytat powinien wybrzmieć głośno. Bo jeżeli na szefie BBN ciąży choć cień podejrzenia o nielojalność czy lekkomyślność wobec najważniejszych tajemnic państwa, to każda godzina jego obecności na tym stanowisku jest kompromitacją instytucji.

Sam sposób odebrania mu poświadczenia – wizytą funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego i wręczeniem decyzji – stał się dla Cenckiewicza okazją do budowania narracji o własnej krzywdzie. Pisze o skandalu, o bezprecedensowych działaniach, o naruszeniu jego prywatności. Ale za tym oburzeniem nie kryje się odpowiedź na podstawowe pytanie: dlaczego instytucje odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa uznały, iż właśnie jemu nie można ufać?

Co więcej, choćby prezydent nie zdecydował się rozwiązać problemu najprostszą drogą – mianowaniem Cenckiewicza szefem swojej kancelarii, co automatycznie dawałoby mu dostęp do tajemnic. To milczące przyznanie, iż choćby w Pałacu Prezydenckim brakuje przekonania, by za wszelką cenę go bronić.

Nie da się uciec od wniosku, iż Cenckiewicz znalazł się w narożniku, w który sam się zapędził. Oskarżenia, brak poświadczenia, ciągnące się procesy i publiczne żale – to nie jest portret silnego lidera, ale człowieka, który traci wiarygodność z dnia na dzień.

Sprawa Cenckiewicza to lustro, w którym odbija się kondycja polskiego państwa. jeżeli pozwalamy, by na czele Biura Bezpieczeństwa Narodowego stał człowiek pozbawiony dostępu do informacji niejawnych, to sami osłabiamy własne bezpieczeństwo. Niezależnie od tego, ile razy powtórzy on w mediach społecznościowych słowo „bezprawie”, fakt pozostaje faktem: osoba obciążona tak poważnymi zastrzeżeniami nie powinna pełnić funkcji wymagającej pełnego zaufania.

Dlatego dziś trzeba mówić jasno: to nie jest osobisty dramat historyka, ale poważny problem państwa. A im szybciej zostanie rozwiązany, tym bezpieczniej dla nas wszystkich.

Idź do oryginalnego materiału