W ostatnich dniach debata publiczna w Polsce przypomina coraz bardziej starannie wyreżyserowany spektakl, w którym politycy Prawa i Sprawiedliwości grają rolę ofiar politycznych represji, a ich hasło „Murem za…” pojawia się przy każdej kolejnej sprawie karnej dotyczącej byłych ministrów czy prezesów spółek skarbu państwa.
Premier Donald Tusk, obserwując tę lawinowo narastającą narrację, pozwolił sobie na komentarz, który – co przewidywalne – wywołał furię po stronie PiS. „Rozkręca się pisowska akcja ‘Murem za’. (…) Niedługo zabraknie im cegieł” – napisał na platformie X.
Rozkręca się pisowska akcja „Murem za”. Lista się wydłuża. Niedługo zabraknie im cegieł.
— Donald Tusk (@donaldtusk) November 9, 2025
Czy to kpina? Oczywiście. Ale także polityczny komunikat o tym, iż premier nie zamierza biernie akceptować propagandowej wersji wydarzeń, według której prokuratura działająca zgodnie z prawem to „represyjny aparat”, a politycy wzywani do złożenia wyjaśnień to „prześladowani niewinni”. Wbrew narracji PiS nie ma tu zemsty, ale konsekwencje ośmiu lat rządów, które pozostawiły po sobie gigantyczny obszar nadużyć, niejasnych decyzji finansowych i nieodpowiedzialnego zarządzania państwem.
Opozycja prawicowa nie kryje oburzenia. Europoseł PiS Tobiasz Bocheński odpowiedział Tuskowi: „Obawiam się, iż cegły spadły wam na głowę”. To charakterystyczna konstrukcja retoryczna, która – jak wiele pisowskich fraz – ma zastąpić argument prostą inwektywą. Ale problem nie tkwi w jakości tego bon motu. Problem w tym, iż PiS próbuje odwrócić logikę państwa prawa: to, co jest normalną procedurą demokratyczną, przedstawia jako zamach polityczny.
W mediach prawicowych od kilku tygodni powtarzana jest teza, iż „nielegalnie przejęta prokuratura Tuska ściga parlamentarzystów opozycji, robiąc z nich przestępców zanim zostaną skazani”. To klasyczny zabieg propagandowy – jeżeli śledztwo dotyczy polityków PiS, instytucje są „nielegalne”; jeżeli dotyczyło przeciwników PiS, były „sprawiedliwe”. Trudno o bardziej widoczną hipokryzję.
W takiej rzeczywistości komentarz Tuska – ironiczny, lekko złośliwy, ale trafiający w sedno – pełni funkcję nie tylko satyryczną, ale także demaskującą. Premier w jednym zdaniu punktuje absurd: politycy PiS hurtowo bronią osób, wobec których istnieją poważne, zmaterializowane zarzuty, a robienie tego w ramach akcji „Murem za…” zamienia się w rytuał politycznego immunitetu moralnego.
„Niedługo zabraknie im cegieł” – pisze Tusk. A lista rzeczywiście się wydłuża. Co tydzień kolejne osoby związane z poprzednią władzą trafiają pod lupę prokuratury nie dlatego, iż premier tak chce, ale dlatego, iż dokumenty, decyzje i ślady finansowe są nieubłagane. Państwo prawa działa powoli, ale konsekwentnie. I wbrew temu, co twierdzi prawica, żadne żarty Tuska nie uruchamiają procedur śledczych.
Rządzący nie mają obowiązku udawać, iż polityczna retoryka PiS jest poważna. Mają obowiązek dbać o praworządność – i to robią. jeżeli przy okazji premier pozwala sobie na odrobinę ironii pod adresem opozycji, trudno mu się dziwić. Zwłaszcza iż PiS przez lata budował własny styl komunikacji oparty na pogardzie, szyderstwie i przekonaniu o moralnej wyższości.
Tusk, mówiąc o „cegłach”, trafnie uchwycił moment, w którym propaganda zaczyna się kończyć, a zaczyna się realna odpowiedzialność. Obecna władza nie musi nikogo prześladować; wystarczy, iż pozwoli instytucjom działać bez politycznych hamulców. To, iż PiS widzi w tym „represje”, świadczy jedynie o tym, jak bardzo przyzwyczaił się do świata, w którym prawo jest narzędziem partii, a nie obywateli.
Polska polityka potrzebuje dziś nie patosu, ale trzeźwości. I jakkolwiek paradoksalnie to brzmi, krótkie, celne zdania premiera – czasem żartobliwe – pełnią funkcję właśnie takiego otrzeźwienia. Zamiast niekończących się lamentów o prześladowaniach, warto spojrzeć na fakty. A te są jasne: państwo wraca do normalności. I to nie cegły zabraknie prawicy, ale argumentów.

1 tydzień temu










