Czas powiedzieć to wprost: Centralne Biuro Antykorupcyjne, które miało być wizytówką PiS, od samego początku było narzędziem w rękach Jarosława Kaczyńskiego do realizacji politycznych celów. To nie przypadek, iż organizacja, która z założenia miała tropić nadużycia i korupcję, stała się symbolem politycznych intryg, zbierania haków i terroryzowania przeciwników politycznych. Twórcy CBA nigdy nie mieli zamiaru stworzyć instytucji naprawiającej państwo – ich celem było skonstruowanie mechanizmu sprawowania władzy opartego na strachu, lojalności i manipulacji.
Jarosław Kaczyński i jego współpracownicy budując CBA, wzorowali się na najbardziej represyjnych instytucjach w historii XX wieku. Centralne Biuro Antykorupcyjne, w swojej strukturze i filozofii działania, przypominało rosyjską Wszechrosyjską Komisję Nadzwyczajną do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem, znaną jako Czeka. Czeka, która działała w bolszewickiej Rosji, była narzędziem terroru, kontroli i eliminacji przeciwników politycznych, zarówno faktycznych, jak i tych wyimaginowanych. Jej funkcjonariusze, zwani czekistami, stanowili podstawę systemu represji, który umożliwiał władzom utrzymanie kontroli nad społeczeństwem.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
CBA, podobnie jak Czeka, stało się instytucją o praktycznie nieograniczonych uprawnieniach. Zamiast tropić faktyczne przestępstwa, koncentrowało się na zbieraniu materiałów obciążających przeciwników politycznych i biznesowych. Władza, która miała walczyć z korupcją, gwałtownie zaczęła wykorzystywać biuro jako narzędzie politycznej eliminacji. Zamiast reformować państwo, CBA zyskało miano „policji politycznej”, której celem było wzmacnianie pozycji partii rządzącej i zastraszanie jej krytyków. Czeka współpracowało z mediami, aby ludzi niszczyć, CBA robiło to samo.
CBA nigdy nie było instytucją transparentną. Działania biura cechowały się tajemniczością, arbitralnością i selektywnym podejściem do sprawiedliwości. Realne zadania? Zbieranie haków na przeciwników, wykorzystywanie ich w odpowiednich momentach do eliminacji politycznej i budowanie lojalności poprzez strach. Władza korzystała z zasobów biura, aby niszczyć wizerunkowo, prawnie i moralnie każdego, kto stał na drodze jej interesów.
Podobnie jak w przypadku Czeki, celem CBA było stworzenie atmosfery permanentnego zagrożenia, w której każdy – od polityka opozycji po niezależnego przedsiębiorcę – mógł stać się ofiarą ataku. To nie przypadek, iż CBA stało się centralnym punktem wielu skandali, w których metody działania biura budziły poważne wątpliwości natury prawnej i moralnej.
Przez lata działalności CBA stało się symbolem niewyjaśnionych afer i politycznych rozgrywek. Zamiast rozliczać nadużycia władzy, biuro stało się narzędziem ich legitymizowania. Brak transparentności, selektywność w ściganiu przestępstw i nieustanne oskarżenia o wykorzystywanie biura do celów politycznych to tylko niektóre z zarzutów, które ciążą na tej instytucji.
Współczesna sytuacja nie pozostawia złudzeń – CBA od dawna nie pełni funkcji, do której zostało oficjalnie powołane. To aparat kontroli i zastraszania, który wzmacnia władzę Jarosława Kaczyńskiego i jego sojuszników. Każdy audyt, każda ujawniona nieprawidłowość, to jedynie wierzchołek góry lodowej, która pokazuje, jak głęboko w strukturze państwa zakorzeniła się polityczna policja.
Kaczyński chciał mieć służby specjalne na swoje posyłki. Chciał uderzać i niszczyć każdego – polityka, adwokata, dziennikarza. Chciał zawładnąć państwem. Te chore struktury przez cały czas funkcjonują i czas, aby premier położył temu kres. Nie jest istotne co zapisano w ustawach – liczy się to, iż przy tworzeniu CBA popełniono zbrodnię: to nigdy nie miała być służba dla państwa. To zawsze miała być specjalna policja PiS.