Jarosław Kaczyński zasugerował, iż Przemysław Czarnek zostanie premierem. I nie był to przypadek – zdaniem Bronisława Komorowskiego prezes PiS ma swoje cele. Kaczyński: Czarnek będzie premierem – Ze mną jest dwoje premierów. Pani premier Szydło, pan premier Morawiecki. Także pan premier, bo był wicepremierem, a grzeczność nakazuje, żeby mówić w tej sytuacji „premier”, pan Mariusz Błaszczak – tak Jarosław Kaczyński przedstawiał ekipę, która towarzyszyła mu podczas antyimigranckiej manifestacji, którą PiS zorganizowało 11 października. – I wreszcie, nie był jak dotąd premierem, ale pewnie będzie, pan Przemek, pan minister Przemysław Czarnek – dodał prezes PiS i te słowa odbiły się największym echem. Bo czy da się to odczytać inaczej, niż jako namaszczenie Czarnka na szefa przyszłego rządu PiS? I zagranie to ciekawe, bo przecież przy Nowogrodzkiej ustawiła się cała kolejka chętnych do roli premiera. Takie ambicje mają choćby Mateusz Morawiecki czy Tobiasz Bocheński. Jest więc oczywiste, iż te pozornie niewinne słowa prezesa wywołały niepokój u innych kandydatów. To nie przypadek? Bronisław Komorowski nie ma wątpliwości, iż Kaczyński celowo rzucił słowa o Czarnku-premierze. Prezes PiS ma swoje cele. Były prezydent wskazuje, iż Czarnek należy do tej skrajniejszej części PiS. Sugestia, iż to właśnie on będzie premierem, jest ukłonem w stronę radykalnej części elektoratu. I