Pałac Prezydencki obwinia Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego o konflikt dotyczący ambasadorów. Szef MSZ stanowczo odpowiedział. – Nie pozwolę ani na odbieranie rządowi jego kompetencji ani na ponowne upartyjnienie polskiej służby dyplomatycznej – oświadczył Sikorski. Wojna o ambasadorów – Nie mamy ambasadora w większości zagranicznych placówek, to jest całkowity paraliż, za co odpowiedzialność ponoszą Donald Tusk oraz Radosław Sikorski – grzmiał Marcin Przydacz na konferencji po spotkaniu z wiceszefem MSZ Marcinem Bosackim. Miał na myśli konflikt o ambasadorów, który trwa między resortem spraw zagranicznych a Pałacem Prezydenckim jeszcze od czasów Andrzeja Dudy. Odmawiał on podpisania niektórych nominacji ambasadorskich, które wskazało ministerstwo i to samo robi Karol Nawrocki. Przez to wciąż nie mamy ambasadorów w Waszyngtonie (placówką kieruje Bogdan Klich) czy Rzymie (obecnie chargé d’affaires we Włoszech jest Ryszard Schnepf). Przydacz oświadczył, iż Nawrocki jest otwarty na dyskusję o nominacjach ambasadorskich, ale „wymagana jest jego wstępna zgoda na procedowanie danej kandydatury”. – Nie można się zgodzić na to, aby były procedowane kandydatury bez wstępnego sygnału ze strony prezydenta RP, co do zgody na daną kandydaturę – stwierdził prezydencki minister. Co więcej, Pałac oczekuje, iż kandydatury procedowane za czasów Andrzeja Dudy muszą zostać powtórzone. Jak to określił Przydacz – „ze względu na fakt zasiadania