Serial pt. „Jarosław Kaczyński szuka kandydata na prezydenta” mocno się przeciąga. Jeden z dawnych liderów PiS wytknął prezesowi błąd. PiS wciąż wybiera W środę 20 listopada na Nowogrodzkiej zebrało się kierownictwo PiS, by wybrać kandydata partii na prezydenta. Na krótkiej liście znaleźli się Przemysław Czarnek i Karol Nawrocki. Każdy z nich ma wady: szef IPN jest szerzej nieznany i wypromowanie go wymagałoby większych nakładów finansowych, a na to PiS środków nie ma. Czarnka nie trzeba nikomu przedstawiać, ale działa to też na niekorzyść: ma olbrzymi elektorat negatywny. Wybory prezydenckie to nie to samo co wybory parlamentarne, gdzie dla niektórych partii sukcesem jest 15, dla innych 30 procent. Aby wygrać walkę o Pałac Prezydencki potrzeba ponad 50 procent głosów, a więc nie wystarczy mobilizacja partyjnego elektoratu. Trzeba przekonać wyborców niezdecydowanych. I tu Czarnek ma raczej małe pole manewru. Wręcz przeciwnie – może doprowadzić do sytuacji, iż wyborcy pójdą do urn tylko po to, by zagłosować przeciw niemu. – W wyborach należy społeczeństwo przekonać, a nie tylko mu się podobać. Do tego potrzeba zarówno stałości przekonań, jak i zdolności rozmowy ze wszystkimi, również z tymi, z którymi się nie zgadzamy – mówi w rozmowie z „Faktem” Marek Jurek, jeden z dawnych liderów