Burza w izraelskich mediach po zapowiedzi Trumpa. „Jego plan się nie uda”

news.5v.pl 2 godzin temu

W izraelskich mediach zawrzało po tym, jak amerykański prezydent Donald Trump oświadczył, iż Stany Zjednoczone przejmą kontrolę nad Strefą Gazy. Słowa te padły po spotkaniu republikanina z premierem Izraela Binjaminem Netanjahu, a Amerykanin stwierdził, iż jego kraj zrówna ten teren z ziemią i stworzy tam „bliskowschodnią riwierę” z „nieograniczoną liczbą miejsc pracy”.

Jednocześnie Trump nie wykluczył wysłania w to miejsce żołnierzy, podkreślając, iż palestyńska quasi-enklawa będzie „długoterminowo” należeć do Stanów Zjednoczonych. Wcześniej przekonywał natomiast, iż Palestyńczycy powinni zostać na stałe przesiedleni do Jordanii bądź Egiptu, co spotkało się z ostrym sprzeciwem.

Słowa Trumpa można rozumieć jako wiadomość do Iranu, oznaczającą, iż prezydent USA zaprzęga Netanjahu do działania w imię swojej wizji pokoju – ocenia na łamach znanego serwisu Ynet dziennikarz Ron Ben Yishai. Jak wskazuje publicysta, najbardziej widocznym elementem planu Trumpa jest „wyraźny zamiar ewakuacji mieszkańców i odbudowy Strefy Gazy”.

„Nadal nie jest jednak jasne, czy Trump naprawdę ma na myśli, iż Gazańczycy nigdy nie powrócą do Strefy Gazy oraz kto zasiedli odbudowane terytorium” – zauważa dziennikarz.

Donald Trump o przejęciu Strefy Gazy. Burza w izraelskich mediach

„W przeciwieństwie do swojej poprzedniej kadencji, Trump faktycznie wydawał się być obeznany ze szczegółami i niuansami, wykazał się rzeczowością. To jasne, iż jest bardzo dobrze przygotowany i ma uporządkowane podejście: rozwiązanie dla Gazy jest częścią kompleksowego planu dla Bliskiego Wschodu” – wskazuje Ben Yishai.

Jak zaznaczył, z izraelskiego punktu widzenia „należy podkreślić, iż Trump dał do zrozumienia, iż umowa (o zawieszeniu broni Izraela z Hamasem – red.) zostanie sfinalizowana, a zakładnicy zwróceni”.

Według Ben Yishaia amerykański przywódca nie ukrywa swoich motywacji, którą jest przede wszystkim „chęć odróżnienia się od Bidena i udowodnienia, iż poprzedni prezydent był niekompetentny”. Do tego dochodzić ma również potrzeba „zaprezentowanie się jako rozjemcy” nie tylko między Ukrainą a Rosją, ale również na Bliskim Wschodzie. „W tym kontekście można też dostrzec stosunek do Iranu” – zauważa dziennikarz, przypominając słowa republikanina o „zubożałym i słabym” Iranie pod koniec jego pierwszej kadencji i rzekomym wzmocnieniu go przez administrację Joe Bidena.

Stany Zjednoczone mogą pomóc Izraelowi zbrojeniami, ale tak naprawdę nie chcą wojny z Iranem, dążąc raczej do porozumienia. Nie było też zielonego światła autoryzacji dla izraelskiego ataku (na Iran – red.)” – konkluduje dziennikarz, przypominając, iż przed spotkaniem z Netanjahu Trump podpisał oświadczenie o zaostrzeniu sankcji wobec Teheranu.

„Sam Netanjahu wydawał się tym razem czuć mniej komfortowo w Gabinecie Owalnym, przynajmniej sądząc po jego mowie ciała. Premier siedział bowiem spięty na brzegu fotela i uśmiechał się raczej z zażenowaniem. (…) Chciał podkreślić, iż rozwiązanie przyjdzie dzięki wspólnej pracy, co miało swój wyraz m.in. w próbie komplementowania Trumpa”- analizuje dalej. Jak podsumowuje publicysta, wygląda na to, iż gospodarz Białego Domu wykorzystuje izraelskiego premiera do własnych celów, a mianowicie „swojego wielkiego planu pokojowego”, który – jak twierdzi – wygląda dość „poważnie”.

Zupełnie inny punkt widzenia przedstawia na łamach „Times of Israel” Lasar Berman, który oznajmia wprost: gazański plan Trumpa nie wydarzy się. Zdaniem dziennikarza to bowiem częsty przypadek, iż w wypowiedziach republikanina pada „wiele nagłówkowych stwierdzeń”. Jednocześnie zauważa jednak, iż ostatnia deklaracja Trumpa nie mogła być aż tak spontaniczna. „Czytał z przygotowanego wcześniej oświadczenia podczas wspólnej konferencji prasowej z Netanjahu, czyli pierwszym zagranicznym przywódcą, który odwiedził Biały Dom od czasu styczniowego powrotu republikanina do Białego Domu” – podkreśla.

Zdaniem publicysty nie do końca przygotowany taki obrót spraw był sam premier Izraela. „Netanjahu wydawał się nie wiedzieć, jak zareagować na ten dziwaczny plan” – odnotowuje Berman, przywołując niezobowiązujące odpowiedzi polityka.

Jak podkreśla dalej, plan zwyczajnie nie ma szans na realizację. „Mieszkańcy Gazy, którzy przetrwali 15 miesięcy karzących ataków Izraela, w dużej mierze nie chcą żyć na wygnaniu, a Trump nie zamierza bynajmniej wysłać amerykańskich wojsk, aby wypchnąć prawie 2 miliony ludzi ze Strefy Gazy” – wskazuje.

„Times of Israel”: Plan Trumpa ws. Strefy Gazy się nie wydarzy

„Egipt i Jordania też się na to nie zgodzą, mimo iż Trump jest przekonany, iż ich zależność od amerykańskiej pomocy i wsparcia wojskowego daje mu wystarczającą siłę nacisku, by zmusić je do przyjęcia ogromnej liczby uchodźców z Gazy. Dla obu państw propozycja Trumpa przekracza czerwone linie” – zaznacza.

Dziennikarz zauważa także, iż „opróżnienie Gazy z Palestyńczyków jest marzeniem izraelskiej skrajnej prawicy”, a głos poparcia ze strony prezydenta USA sprawi, iż izraelscy ultranacjonaliści uwierzą, iż cel jest osiągalny.

„Teraz, choćby jeżeli Netanjahu zdoła usunąć Hamas ze Strefy Gazy, to nie wystarczy to niektórym jego partnerom koalicyjnym. Będą chcieli zobaczyć, jak Netanjahu pracuje nad wdrożeniem planu Trumpa i mogą zagrozić jego politycznemu przetrwaniu, jeżeli sprzeciwi się temu pomysłowi” – przewiduje, dodając, iż jeżeli lider Likudu będzie kontynuował wspieranie pomysłów Trumpa, aby pozostać w jego łaskach, może podważyć sojusze Izraela z Jordanią i Egiptem.

W podobnym tonie wypowiada się na łamach portalu dziennika „Haaretz” Liza Rozovsky, która twierdzi, iż zapowiedź Trumpa to „świętowanie, które wymknęło się spod kontroli”, a nie rozpoczynanie „historycznego projektu”. Według dziennikarki, „wielkim osiągnięciem spotkania Netanjahu z Trumpem będzie prawdopodobnie to, iż nie zniszczy ono tego, co już zostało osiągnięte” na linii Izrael-USA.

„Haaretz”: Poklepywanie po plecach wymknęło się spod kontroli

Autorka zauważa, iż pochlebstwa i protekcjonalny ton Netanjahu wobec Trumpa sprawiły prezydentowi zauważalną przyjemność. „Trudno było nie zauważyć jego zadowolonego z siebie uśmiechu i chełpliwych spojrzeń” – podkreśla. Rozovsky odnotowuje jedak, iż choćby Netanjahu, „który w swoim życiu usłyszał kilka zaskakujących wypowiedzi amerykańskich prezydentów”, wydawał się nader zdziwiony słysząc o planie Trumpa na przyszłość Strefy Gazy.

„Prawie 77 lat po zakończeniu mandatu brytyjskiego, Trump skutecznie zaproponował zastosowanie amerykańskiego mandatu wobec Izraela, a przynajmniej wobec Strefy Gazy” – tłumaczy dziennikarka, dodając, iż „efekt wow”, który Trumpowi udało się uzyskać dzięki „narcystycznej zręczności”, jest jednak odwrotnie proporcjonalny do wagi jego słów.

Jak podkreśla, oczywistym jest, iż nie ma zgodności między fantazją o pokoju na świecie a rozwiązaniem zaproponowanym przez republikanina. „Oświadczenie Trumpa jest bardziej celebracją wymykającego się spod kontroli poklepywania po plecach niż uruchomieniem zakrojonego na szeroką skalę projektu historycznego. Jest całkiem możliwe, iż Trump będzie przez cały czas nalegał na ten pomysł ze względu na swoją buntowniczą naturę, ale kontury planu – jeżeli kiedykolwiek zostanie on zrealizowany – zmienią się nie do poznania” – podsumowuje.

Zobacz również:

Trzaskowski w „Gościu Wydarzeń” o Nawrockim: Nie ma zielonego pojęcia o polityce europejskiej/Polsat News/Polsat News

Idź do oryginalnego materiału