z tęczową hydrą
w kołysce już rajcował
ssał jej piersiątka
w śliniance całował
rósł jak na drożdżach
nad obłok chmurny
piękniejąc przy Rafalali
sztukując koturny
nie zważając na ból
wyrastające ząbki
na narciarskich stokach
trzaskał pompki
nie mając lat trzech
narty sam smarował
na alpejskich trasach
jak mistrz szusował
gdy z torby wyskoczył
australijskiego kangura
jego język angielski
podziwiała licealna góra
w burczącej muchy
kto przechwałki wierzy
zatracając Polskę
ku sromocie sam bieży!