– jeżeli to mu się uda, do końca życia będziemy go nosić na rękach, a on sam będzie traktowany jak bóstwo – tak o misji powierzonej Rafałowi Brzosce mówi naTemat.pl Krystian, który wraz z ojcem prowadzi kilka pensjonatów na Mazurach.
Od razu też dodaje, iż "coś trzeba zrobić". – Bo dziś to jest jakaś . Mam kontakty z wieloma małymi przedsiębiorcami z regionu i chyba dla każdej firmy jednym z największych wyzwań jest zmieniający się system podatkowy – mówi nam 40-letni przedsiębiorca.
I precyzuje: – Co roku musimy zastanawiać się, co dla nas będzie najkorzystniejsze. Przecież my powinniśmy zajmować się przede wszystkim naszymi biznesami, a nie ciągle analizować, co zrobić, żeby firma mogła funkcjonować w zawiłym systemie.
"Ja Brzosce nie życzę tego, żeby skończył jak Palikot"
– Rok 2025 będzie rokiem pozytywnego przełomu, na który czekaliśmy tak długo – powiedział w poniedziałek Donald Tusk w trakcie prezentacji nowej strategii gospodarczej kraju. Na wydarzeniu "Polska. Rok Przełomu" zadeklarował, iż koalicja rządząca położy nacisk na energetykę i konkurencyjność polskiej gospodarki.
Wraz z ministrem finansów Andrzejem Domańskim szef rządu zaprezentował też kierunek rozwoju Polski na najbliższe lata. – Rok przełomu to prosta strategia. adekwatnie najprostsza z możliwych: to są inwestycje, inwestycje i inwestycje – mówił.
W siedzibie Giełdy Papierów Wartościowych usłyszeliśmy, iż w tym roku zaplanowano inwestycje na 650-700 mld zł, co ma być rekordem w historii kraju. Te gigantyczne pieniądze mają zostać przeznaczone na energetykę, bezpieczeństwo, inteligentną gospodarkę, infrastrukturę oraz rozbudzenie potencjału naukowego.
Donald Tusk stwierdził też, iż pora uwolnić gospodarkę, czas i portfele obywateli. I rzucił wyzwanie obecnemu na sali Rafałowi Brzosce – zaproponował, by to szef InPost zderegulował urzędniczą machinę. Biznesmen wyzwanie przyjął od razu, a sprawa natychmiast zrobiła się polityczna.
Niektórzy politycy Prawa i Sprawiedliwości postrzegają ten pomysł jako brednię, a Mariusz Błaszczak zaczął wręcz ostrzegać Brzoskę. – Janusz Palikot też zajmował się deregulacją. Co z tego wyszło? Wszyscy dokładnie wiemy. Ja Brzosce nie życzę tego, żeby skończył jak Palikot, ale musi się liczyć z tym, iż kooperacja z Donaldem Tuskiem w konsekwencji niszczy – oznajmił wiceprezes PiS na briefingu prasowym w Sejmie.
Janusz Kowalski zarzucił z kolei premierowi "ustawkę wyborczą". I rozpoczął publiczną nagonkę na szefa InPost, pisząc na X, iż "pomaganie Brzosce jest równe pomaganiu Trzaskowskiemu". Co ciekawe, tak krytyczny nie jest już jednak Mateusz Morawiecki. Były premier chce choćby dołączyć do zespołu Brzoski. "Czekam na pierwsze propozycje – jestem gotów do rozmowy i działania" – napisał Morawiecki.
"Poczekamy do kwietnia, na razie na nic się nie nastawiam"
Na pierwsze propozycje czekają jednak przede wszystkim przedsiębiorcy. Choć w głosie tych, z którymi rozmawia naTemat.pl, nie słychać na razie jakiegoś wielkiego entuzjazmu. Zastanawiają się też, kto znajdzie się w "zespole ds. deregulacji".
– Premier zwrócił się do jednego z największych przedsiębiorców w kraju. A czy w tym zespole znajdą się przedstawiciele małych firm albo jednoosobowych działalności gospodarczych? Przecież jest nas w sumie ponad 4 mln. Poczekamy do kwietnia, na razie na nic się nie nastawiam – mówi nam Adam, właściciel warsztatu samochodowego pod Warszawą.
– Kiedy zakładałem firmę, zawsze oczekiwałem jednego: iż państwo nie będzie mi przeszkadzać w prowadzeniu działalności gospodarczej. A utrudnieniem jest już sama skomplikowana biurokracja. Poza tym, co roku wzrastają koszty czy składki na ZUS, których nie można odliczyć ani zmniejszyć. A trzeba je płacić, choćby jeżeli działalność przynosi straty – dodaje.
– Chociaż już od razu po ogłoszeniu tej strategii przez premiera pan Brzoska zasugerował, iż pewnie nie wszystko uda się wprowadzić – zauważa przedsiębiorca z Mazowsza.
Chodzi o komentarz Brzoski, który od razu zaznaczył, iż propozycje, które powstaną, mogą być trudne do wdrożenia. Stwierdził, iż to rząd i politycy muszą podjąć decyzje. We wpisie w serwisie X podkreślił, iż deregulacja jest niezbędna, ponieważ obecne przepisy ograniczają konkurencyjność polskiej gospodarki.
"Przygotowane propozycje deregulacji zbierzemy w otwartym dokumencie i przedstawimy politykom. To oni zdecydują, czy wybierają realne wsparcie dla biznesu, czy pozostają przy pustych deklaracjach" – napisał biznesmen. A swój wpis zakończył zdaniem: "Dość obietnic pod hasłem 'deregulacja'. Przyszedł czas na 'sprawdzam'".
"Czy coś dobrego się z tego wykluje? A cholera wie"
Jakie są jeszcze inne problemy, z którymi borykają się polscy przedsiębiorcy, a które w pierwszej kolejności trzeba zakopać?
– Nasze problemy? A od czego mam zacząć? – tak na to pytanie odpowiada właściciel piekarni na północy Polski. Nie chce podawać choćby imienia, bo boi się, iż przez to, co chce powiedzieć, będzie miał nieprzyjemności.
– Pyta mnie pan, czy coś dobrego się z tego wykluje. A cholera wie. Co jest największym problemem z mojego punktu widzenia? Że oddano handel detaliczny w ręce zagraniczne. I we własnym kraju nie jesteśmy szefami swoich firm, tylko wyrobnikami, których zagraniczne firmy kasują po kolei – dodaje.
– Nie byłoby tematu, gdyby wszyscy byli traktowani równo. Tymczasem wielkie sieci zmieniają sobie na przykład nazwę, ciągle dostają jakieś ulgi i nie płacą podatków w Polsce, tylko w swoich krajach. A potem się dowiadujemy, iż małe i średnie biznesy to 90 proc. wpływów do budżetu państwa. No na litość Boską... A sieci, które przejęły 90 proc. sprzedaży detalicznej, nic nie płacą? Przecież to są kpiny – denerwuje się przedsiębiorca w rozmowie z naTemat.pl.
– PiS zrównał podatek VAT od długoterminowego pieczywa mrożonego, produkowanego m.in. ze zboża w Azji, z tym, który my produkujemy, chcąc zdrowo żywić społeczeństwo – tłumaczy dalej przedsiębiorca. – Zagraniczni rolnicy cieszą się, iż mają zbyt, a za chwilę polski rolnik nie będzie miał gdzie sprzedawać swojego zboża. Dlaczego do tego doprowadziliśmy? Dlaczego nie dbamy o polskie biznesy? – dodaje.
– Kilka lat temu słyszeliśmy o małżeństwie z Dobrego Miasta pod Olsztynem, które odebrało sobie życie, bo nie mogli pogodzić się z tym, iż ich rodzinna piekarnia, która powstała zaraz po II wojnie światowej, może zbankrutować. Nie dali sobie rady z rosnącymi cenami gazu, energii i wody, a na to wszystko nałożyły się problemy kadrowe i zmiany podatkowe – przypomina tę dramatyczną historię właściciel piekarni.
To była głośna sprawa z 2022 roku. Kobieta odebrała sobie życie w walentynki, sześć dni później zrobił to jej mąż.
– Ja od ponad 30 lat prowadzę piekarnię i w 2025 roku naprawdę zastanawiam się nad zmianą branży. Czy ktoś w końcu podniesie VAT na pieczywo dla wielkich sieci? Może pan Brzoska to sprawi, ale obawiam się, iż to się nie uda – kwituje nasz rozmówca.
Ekonomista: "Sama deregulacja nie jest złym pomysłem"
Przedsiębiorcy, z którymi rozmawiamy, podkreślają też, iż cała sprawa związana z deregulacjami to dziś wróżenie z fusów. Na to samo zwraca uwagę prof. Andrzej Buszko, ekonomista z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. – Temat jest bardzo chwytliwy, ale po pierwsze musimy poznać szczegóły – zaznacza.
I dodaje: – Ja, tak jak wszyscy przedsiębiorcy, chcę się dowiedzieć, na czym ta deregulacja ma polegać, jakich kwestii ma dotyczyć i kiedy to wszystko ujrzy światło dzienne. Wtedy będzie można szerzej o tym dyskutować. Sama deregulacja nie jest złym pomysłem, ale jestem przeciwnikiem sytuacji "hulaj dusza, piekła nie ma". Powinien decydować rozsądek, czyli regulacja: tak, deregulacja: też tak. Tylko pytanie, na czym to ma polegać i jaka ma być korzyść. Finalnie, długofalowo, powinniśmy koncentrować się na korzyściach dla obywateli, czyli gospodarstw domowych, a także przedsiębiorstw.
A jak prof. Buszko ocenia niektóre komentarze, iż Rafał Brzoska to "wielki przedsiębiorca, który nie boryka się z problemami małych firm"?
– Apeluję, by nie ulegać niepotrzebnym emocjom. jeżeli premier mówi: "panie Brzoska, niech pan coś zaproponuje", nie oznacza to – a przynajmniej moim zdaniem nie powinno to oznaczać – automatycznego wdrażania pomysłów pana Brzoski. Oczywiście im więcej ciekawych propozycji, tym lepiej. Jednak wszystkie powinny zostać ocenione według przejrzystych kryteriów – komentuje ekonomista.
I zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz.
– Niektórzy premierzy, choćby w naszej historii, panicznie obawiali się kontaktów z tzw. środowiskiem dużego biznesu, bo uważali, iż to może stanowić poważny zarzut do ich dalszych kroków politycznych. Nikt nie ma patentu na mądrość i moim zdaniem nie ma się czego bać – jeżeli ktoś działa uczciwie, można wysłuchać jego opinii. A jeżeli już w ogóle te opinie są racjonalne, nie ma nic złego w tym, żeby takie propozycje wdrożyć – podsumowuje prof. Andrzej Buszko.