Bruksela zgodziła się przełożyć o rok wprowadzenie drakońskiego podatku klimatycznego. Tak się dziwnie składa, iż w 2027 roku, a wtedy miał ruszyć ETS2, są wybory parlamentarne w Polsce, kraju, który zostanie szczególnie dotknięty unijnym szaleństwem.
Nowy unijny system handlu emisjami w transporcie i budownictwie zostanie uruchomiony w 2028 roku. Oficjalnie to sukces negocjacyjny rządu Donalda Tuska, który przekonuje, iż „udało się wybić zęby ETS2”. Wszyscy wiedzą jednak, iż chodzi o to, żeby nowe, rujnujące ludzi opłaty klimatyczne weszły w życie dopiero po wyborach parlamentarnych w Polsce w 2027 roku.
Jednocześnie pozostawiono szaleńczy cel klimatyczny, który zniszczy ostatecznie europejską gospodarkę. Do 2040 roku emisji CO2 ma być o 90 procent mniej, niż w 1990 roku.
– Oznacza to konieczność redukcji emisji o ponad 125 mln ton rocznie, co znacznie przekracza dotychczasowe tempo (~25–30 mln ton rocznie od 1990 r.) – zauważa ekspertka od energetyki Wanda Buk. – W ciągu najbliższych 15 lat musielibyśmy zredukować 2 razy więcej, i to w sektorach najtrudniejszych do dekarbonizacji: transport ciężki, przemysł materiałowy (cement, stal, chemia), budownictwo – dodaje.
Szanowni Państwo, #witajciewnaszejbajce o #fitFor90 !
Czeka nas pewnie teraz wysyp komentarzy nt. przyjętego przez KE celu na rok 2040 90% redukcji emisji względem 1990r. Ja tym razem nie skomentuję , ale zostawię kilka informacji:
Przez ostatnich 30 lat – od 1990 r. UE…
— Wanda Buk (@WandaBuk) November 5, 2025

2 godzin temu











