BRONISŁAW KOMOROWSKI STRONNIK UPA Z ANTYPOLSKĄ WIZYTĄ NA
BANDEROWSKIEJ UKRAINIE 9 KWIETNIA 2015 ROKU
Bohdan Piętka „Po stronie UPA”
Prywatny blog historyczny Bohdana Piętki
Przebieg wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Kijowie 9 kwietnia nie był dla mnie zaskoczeniem. Wizytę tę należy postrzegać w dwóch wymiarach – jako element trwającej kampanii wyborczej, gdzie urzędujący prezydent i jego obóz polityczny licytują się w antyrosyjskim radykalizmie z obozem Prawa i Sprawiedliwości oraz jako przypieczętowanie dotychczasowej polityki RP wobec pomajdanowej Ukrainy. Nie jest dla mnie zaskoczeniem wspólne świętowanie z Poroszenką 75. rocznicy zbrodni katyńskiej na cmentarzu wojennym w Kijowie – Bykowni. Zbrodnia katyńska stanowi od ćwierćwiecza główny filar polityki historycznej solidarnościowej Polski i aż do katastrofy smoleńskiej i kryzysu ukraińskiego była najważniejszym pretekstem do odsuwania normalizacji stosunków polsko-rosyjskich. Chociaż Rosja z tą zbrodnią w miarę uczciwie się rozliczyła. W każdym razie uczciwiej niż Ukraina z ludobójstwem wołyńsko-małopolskim, gdzie faktycznie o żadnym rozliczeniu do dziś nie ma mowy. Wręcz przeciwnie. rządzący Ukraińcy wygrażają się w tej chwili Polakom pochodami z wygłaszanymi hasłami „Smert Lachom”, „Lachy za San” i pogróżkami liderów partyjnych Ukrainy : „My wam zrobimy drugi Katyń”, „Myśmy za mało was Polaków powywieszali”.. Obchodzenie 75. rocznicy zbrodni katyńskiej właśnie w Kijowie, z władzami pomajdanowej Ukrainy oraz w określonej sytuacji geopolitycznej, było niczym innym jak tylko podkreśleniem antyrosyjskiego wymiaru polityki historycznej III RP. Kwestią dyskusyjną jest czy skierowanym bardziej do Rosji czy do elektoratu IV RP.
Zasadniczym jednak elementem wizyty prezydenta RP w Kijowie było jego wystąpienie w Werchownej Radzie. Także tutaj Bronisław Komorowski raczej mnie nie zaskoczył, powtarzając znany od półtora roku zestaw sloganów o wspieraniu Ukrainy przez Polskę, podawaniu jej ręki w drodze „do Europy”, próbie odebrania Ukrainie przez Rosję prawa do „swobodnego wyboru jej drogi” itd. itp. Wystąpienie to zawierało jednak elementy zdumiewające, których nie skomentowały mainstreamowe media, zachwycone biało-czerwonymi chorągiewkami na ławach deputowanych ukraińskiego parlamentu oraz ich owacjami.
Do takich zdumiewających elementów należało m.in. stwierdzenie prezydenta, iż „Europa nigdy nie zapomni o ofiarach Niebiańskiej Sotni”. Pan prezydent jest chyba słabo poinformowany, bo Europa już dawno wie, iż „ofiary Niebiańskiej Sotni” padły nie od kul Berkutu, ale Prawego Sektora. Nie chce się tego wiedzieć tylko w Polsce.
Już na wstępie prezydent RP stwierdził, iż nie chodzi mu o przeszłość, ale przyszłość w stosunkach z Ukrainą. Zadziwiające jest, iż politycy polscy nie potrafią się zdobyć na taką wielkoduszność i wzniesienie się ponad przeszłość w stosunkach z Rosją. O ile w stosunkach z Rosją przeszłość ciągle rozdrapują i posypują solą, to w stosunkach z Ukrainą stanowi ona zbędny balast. Dlatego od prezydenta Komorowskiego nie można było się spodziewać, iż w Werchownej Radzie upomni się o uznanie przez Ukrainę ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego właśnie za ludobójstwo. Można było się spodziewać, iż powie to, co będzie do przyjęcia dla deputowanych ukraińskiego parlamentu. Prezydent stwierdził m.in., iż w okresie zniewolenia przez wielkie dziewiętnastowieczne imperia i Polacy, i Ukraińcy ulegli złowrogim podszeptom i ich narodowowyzwoleńcze dążenia zostały w niemałej mierze skierowane przeciwko sobie. Jest to nieprawda, ponieważ tym „podszeptom” ze strony Austro – Węgier i Niemiec – co nie zostało jasno powiedziane – ulegli przed pierwszą wojną światową, w czasie jej trwania i po jej zakończeniu wyłącznie nacjonaliści ukraińscy. Kontrowersyjny jest również fragment, w którym prezydent powiedział, iż tragiczne apogeum konfliktu nastąpiło w latach II wojny światowej, gdy przelało się tyle niewinnej krwi polskiej i ukraińskiej. Opisywanie terrorystycznej działalności OUN przeciw II RP, a później ludobójstwa dokonanego przez OUN – B i UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w kategorii konfliktu polsko-ukraińskiego jest ulubionym zabiegiem stosowanym od końca lat 80. XX wieku przez historyków ukraińskich oraz ich polskich kibiców ze środowiskiem „Gazety Wyborczej” na czele. Niestety zabiegiem mającym na celu zamazanie prawdy historycznej, ignorującym przy tym faszystowski charakter ideologii tzw. integralnego
nacjonalizmu ukraińskiego oraz wynikające z niej antypolskie i zbrodnicze cele, zdefiniowane przez OUN już w 1929 roku. Wbrew słowom pana prezydenta, w czasie II wojny światowej przelała się w tym „konflikcie” głównie krew polska, a nie ukraińska. Dziwny to był konflikt, gdzie po stronie polskiej było co najmniej 200 tys. ofiar, a po stronie ukraińskiej najwyżej kilka tysięcy. Wzywając do wzajemnego wybaczenia i pojednania prezydent Komorowski oświadczył, iż powinno się ono odbywać przez „pielęgnowanie pamięci o ofiarach bratobójczych zbrodni”. A zatem mamy tu postawienie na jednej płaszczyźnie polskich ofiar banderowskiego ludobójstwa oraz jakże mniej licznych ukraińskich ofiar polskiej samoobrony oraz operacji „Wisła” (która przecież też była polską samoobroną, a nie żadną „zbrodnią”). Jest to kolejny ulubiony zabieg ukraińskich i polskich negacjonistów ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego oraz zbrodniczego charakteru ideologii nacjonalizmu ukraińskiego.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż to „pojednanie” będzie odbywało się na ukraińskich warunkach. Warunki te przedstawili niedawno, ze strony polskiej publicysta „Polityki” Adam Szostkiewicz, a ze strony ukraińskiej deputowany Jurij Szuchewycz – syn Romana Szuchewycza(„Tarasa Czuprynki”) dowódcy UPA i organizatora ludobójstwa na Polakach. Adam Szostkiewicz, krytykując inicjatywę SLD w sprawie uchwały sejmowej potępiającej kult UPA na Ukrainie, stwierdził że: „czy nam się to w Polsce podoba, czy nie – kult UPA jest Ukrainie potrzebny jako jeden z elementów budowania posowieckiej tożsamości narodowej” (www.kresy.pl, 25.03.2015). Z kolei Jurij Szuchewycz w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” powiedział: „Na czym, jeżeli nie na UPA mamy budować nasz patriotyzm? Na eposach rycerskich Rusi Kijowskiej? Na życiorysach takich Ukraińców jak Chruszczow i Breżniew? A może na bolszewickiej legendzie Stachanowa?” (www.onet.pl, 28.03.2015).
Zasadniczym elementem tego „pojednania” jest zatem rozgrzeszenie przez polski mainstream polityczno-medialny OUN/UPA oraz uznanie faktu, iż pomajdanowa Ukraina ma prawo budować swoją tożsamość polityczną i narodową na zbrodniczej i faszystowskiej tradycji.
Dobitnie świadczy o tym brak jakiejkolwiek reakcji prezydenta Komorowskiego, polskiego rządu, parlamentu oraz mediów na ustawę nr 2538-1, uchwaloną tego samego 9 kwietnia przez Werchowną Radę. Ustawa ta – której wnioskodawcą był wspomniany Jurij Szuchewycz – uznaje za formacje walczące o niepodległość Ukrainy m.in. Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię, a także powołaną 17 marca 1945 roku przez Niemcy hitlerowskie Ukraińską Armię Narodową. Przewiduje również odpowiedzialność karną dla obywateli Ukrainy i cudzoziemców, którzy publicznie okażą „lekceważący stosunek” do formacji uznanych za walczące o niepodległość Ukrainy. Za ustawą głosowało 271 deputowanych przy wymaganych 226 głosach, co jeszcze raz kompromituje polskie media, które nieustannie twierdzą, iż w ukraińskim parlamencie jakoby nie ma banderowców.
Od początku kryzysu ukraińskiego nie ulegało dla mnie wątpliwości, iż polskie elity polityczne stając po stronie pomajdanowej Ukrainy stanęły po stronie UPA, pod banderowskim sztandarem (zresztą dosłownie, co można było wiele razy zobaczyć w przekazach telewizyjnych z Kijowa). Niemal każdy dzień dostarcza przykładów ich bezkrytycznego umiłowania neobanderowskiej Ukrainy i nieprzejednanej wrogości wobec Rosji. Prezydent Komorowski powiedział w parlamencie ukraińskim to, co jego słuchacze chcieli usłyszeć. Tak samo zwolennicy „wiary ukrainnej” sprawiają wrażenie jakby robili to, czego Ukraińcy sobie życzą. Bregovicia nie wpuszcza się do Polski na koncert, bo jest „prorosyjski”. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich potępia portal www.kresy.pl za to, iż stał się podobno „narzędziem propagandy rosyjskich separatystów”. Radny PiS z Łodzi domaga się usunięcia z repertuaru Filharmonii Łódzkiej utworów Szostakowicza i Prokofiewa. Stąd już tylko krok do palenia na stosach literatury rosyjskiej, tak jak w III Rzeszy książek pisarzy żydowskich.
Dużo pisze się i mówi o zbrodniach wojennych separatystów z Donbasu, ale milczy się o zbrodniach dokonywanych przez ukraińską armię i bataliony ochotnicze. Przede wszystkim jednak milczy się o ewidentnych faktach banderyzacji, a choćby nazyfikacji pomajdanowej
Ukrainy. Ustawa nr 2538-1, uchwalona w dniu wystąpienia prezydenta Komorowskiego przed ukraińskim parlamentem, do takich przecież należy.
Nasuwa się pytanie co Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość chcą osiągnąć przez tę politykę? Lech Kaczyński podobno chciał budować „Międzymorze” – jakiś antyrosyjski blok państw między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym. Ale teraz na to nie ma już szans. W Pradze, Bratysławie i Budapeszcie nie podzielają bowiem skrajnie antyrosyjskiej polityki Warszawy. Nie podzielają jej zresztą także w Berlinie, Paryżu i Rzymie. Dlatego Polski nie było przy stole rokowań w Mińsku i nie będzie jej przy podejmowaniu zasadniczych rozstrzygnięć w sprawie Ukrainy w bliższej lub dalszej przyszłości. Wbrew temu, co się wydaje prezydentowi Komorowskiemu i Jarosławowi Kaczyńskiemu, Polska nie zrobi nic, żeby „rękę Ukrainie podały inne państwa i narody wolnego świata Zachodu”. Jest bowiem izolowana w swojej polityce antyrosyjskiego sojuszu z Kijowem. Wymowny przykład tej izolacji stanowi rozpad Grupy Wyszehradzkiej. Powstały w jej miejsce Trójkąt Sławkowski nie będzie wspierał Warszawy w jej antyrosyjskiej polityce. Jasno zresztą dał to do zrozumienia prezydent Czech Milosz Zeman, przyjmując zaproszenie do Moskwy na 9 maja i bezkompromisowo odrzucając związaną z tym krytykę ambasadora USA.
W razie dalszego brnięcia w konflikt z Rosją Warszawa będzie miała przeciwko sobie nie tylko Moskwę i Mińsk, ale także Pragę, Bratysławę, Budapeszt, Belgrad i jak sądzę również Berlin. Dokąd więc prowadzi ten chocholi taniec uprawiany przez postsolidarnościowych polityków z pogrobowcami Doncowa i Bandery na kościach pomordowanych na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej? Wydaje się, iż elity III i IV RP związały się z pomajdanową Ukrainą nieodwracalnie. Zatem zatoną razem z nią.
Bohdan Piętka
Źródło:
Bohdan Piętka https://bohdanpietka.wordpress.com/author/bohdanpietka/
„Spory o historię i współczesność”. Prywatny blog historyczny prof. Bohdana Piętki.
Parlament Ukrainy uznał OUN-UPA za uczestników walk o
niepodległość Ukrainy
Parlament Ukrainy uznał OUN-UPA za uczestników walk o niepodległość
Jak informuje ukraińska agencja UNIAN, Werchowna Rada Ukrainy przyjęła ustawę, w której OUN-UPA uznana jest za formację walczącą o niepodległość kraju. Akt ten został przyjęty w dniu wizyty prezydenta Komorowskiego na Ukrainie.
Status OUN-UPA uregulowano ustawą „O statusie prawnym i uszanowaniu pamięci uczestników walki o niepodległość Ukrainy w XX wieku”.
Deputowani przyjęli projekt ustawy № 2538-1, opowiedziało się za nim 271 deputowanych przy wymaganych 226 głosach.
„Zgodnie z ustawą wszyscy, którzy brali udział w walce zbrojnej, politycznej, w strukturach i organizacjach, uważani są za walczących o wolnośc i niepodległość Ukrainy” – powiedział deputowany Jurij Szuchewycz z Radykalnej Partii, syn dowódcy UPA Romana Szuchewycza bezpośrednio odpowiedzialnego za ludobójstwo Polaków na Kresach z rąk nacjonalistów ukraińskich. Ukraińska Powstańcza Armia odpowiada łącznie za śmierć ponad 100 tysięcy Polaków.
Ustawa przewiduje również odpowiedzialność karną dla obywateli Ukrainy i cudzoziemców, którzy publicznie okażą „lekceważący stosunek” do formacji uznanych za walczące o niepodległość Ukrainy
Szuchewycz zaznaczył, iż ustawa dotyczy także m.in. Legionu Ukraińskich Strzelców Siczowych, Centralnej Rady, armii Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej, Powstańczych Oddziałów Naddniestrza, Siczy Karpackiej.
Ostry list prezydenta Przemyśla Roberta Chomy do prezydenta Polski
Dodano: 13 kwietnia 2015, 10:30 Autor: Norbert Ziętal
Prezydent Przemyśla Robert Choma w liście do prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego o wizycie tego drugiego w ukraińskim parlamencie w czasie, gdy podjęta została tam uchwała gloryfikująca Ukraińską Powstańczą Armię.
Robert Choma, prezydent Przemyśla.
– Z satysfakcją przyjąłem wystąpienie pana prezydenta w ukraińskim parlamencie, w którym wspomniana została nasza wspólna historia i życzenia spokojnego oraz stabilnego rozwoju, pochwałę europejskich aspiracji Ukrainy – zaczyna Choma.
Dalej jest już jednak mniej przyjemnie.
– Moje oraz wielu mieszkańców Przemyśla zaniepokojenie, a choćby protest, budzi jednak fakt, iż na tym samym posiedzeniu parlament ukraiński przyjął ustawę uznającą członków Ukraińskiej Powstańczej Armii za „bojowników o wolność”, także tych odpowiedzialnych za zbrodnie m.in. na Wołyniu. W Przemyślu mieszka zbyt wielu ludzi, którzy jeżeli choćby nie pamiętają okrucieństw dokonywanych przez członków UPA, to mogą wymienić osoby z rodziny, które zostały przez tych „bojowników o wolność” zamordowane – twierdzi Choma.
I dalej:
– Żałuję, iż taką decyzję podjęto w ukraińskim parlamencie w dniu wizyty pana prezydenta, ponieważ w moim odczuciu i wielu osób, które przekazały mi swoje uwagi, nie służy to dobrze polsko-ukraińskim stosunkom, a choćby jest odbierane jako milcząca zgoda polskich władz na decyzję podjętą przez ukraińskich deputowanych. Nasze relacje z sąsiadem zza wschodniej granicy powinny być one oparte na prawdzie historycznej, uwzględniającej także te tragiczne wydarzenia, a pomijanie ich w imię racji, których nie rozumiem, budzi mój sprzeciw.
Źródło:
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=%2F20150413%2FPRZEMYSL%2F150419916
Marcin Hałaś „Ukraina upokarza Polskę” „Warszawska Gazeta” 17-23 kwietnia 2015 r.
Parlament Ukrainy przyjął antypolską ustawę, tak w sensie historycznym, jak i współczesnym, pragmatycznym. To odrażające draństwo uwiarygodnił prezydent Bronisław Komorowski, który zaledwie godzinę wcześniej czapkował Ukraińcom i w swoim przemówieniu zrównał katów z ofiarami.
W obyczajach wschodniej dziczy istniała taka zasada: nie wystarczy wroga zabić. Wcześniej trzeba go upokorzyć, podeptać jego godność. Współcześni Ukraińcy zabijać Polaków nie mają już możliwości (ani potrzeby w tym względzie, UPA „wyczyściła” teren kilkadziesiąt lat temu). Zawsze jednak mogą upokorzyć i tak właśnie się stało w czwartek 9 kwietnia 2015 roku, kiedy Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła ustawę „o prawnym statusie i uczczeniu pamięci bojowników o wolność Ukrainy w XX wieku.
Jak streszcza portal http://www.kresy.pl/:
Akt prawny przewiduje odpowiedzialność dla obywateli Ukrainy i cudzoziemców, którzy publicznie okazują lekceważący stosunek do uczestników walk o niepodległość w XX wieku. Wśród formacji wymienionych w ustawie znajduje się też Ukraińska Powstańcza Armia.
To ustawa antypolska. Nie tylko w wymiarze pamięci i prawdy historycznej. Także zagrażające Polakom tu i teraz. o ile wejdzie w życie – przestępcami mogą okazać się Polacy mieszkający na Ukrainie. Na przykład publicystka tygodnika „Polska Niepodległa” Maria Pyź i redaktor Radia Lwów może po wejściu ustawy w życie trafić do więzienia, chociażby za opinię wyrażoną na portalu społecznościowym Facebook. I proszę nie myśleć, iż to przesada – zdominowany przez neobanderowców aparat bezpieczeństwa na tzw. Ukrainie Zachodniej bez skrupułów może posunąć się to takiej prowokacji. Także dlatego, iż posiada wiedzę, iż polskie służby dyplomatyczne – niestety – przełkną to bez reakcji. Idźmy dalej: tak sformułowane prawo nie precyzuje dokładnie, czy ścigane będzie popełnienie czynu pod nazwą „obrażanie pamięci” UPA na terenie Ukrainy, czy też także poza jej granicami. W drugim przypadku okazać się może, iż przestępcami według prawa Ukrainy okażą się setki polskich publicystów oraz historyków nazywających upowców zbrodniarzami. Okażą się nimi także dziesiątki tysięcy obywateli RP, twierdzących – w zgodzie z prawdą – iż UPA była formacją zbrodniczą dopuszczającą się aktów ludobójstwa. Wystarczy, iż taką opinię wyrażą na przykład na Facebooku, a bezpieczniacy z Ukrainy wychwycą te zdania. Fantazja? Jeszcze grubo przed Majdanem Służba Bezpieczeństwa Ukrainy wydała mi zakaz wjazdu na Ukrainę w odwecie za książkę wydaną na terytorium Polski.
Co powinien w takiej sytuacji uczynić rząd Rzeczpospolitej Polskiej? Wezwać do MSZ ambasadora Ukrainy i przekazać mu notę z naszym ostrym stanowiskiem i protestem w tej sprawie. Gdyby zaś rzeczona ustawa została podpisana przez prezydenta Poroszenkę i weszła w życie? Wtedy należałoby odwołać z Kijowa naszego ambasadora i zamrozić wszelkie programy pomocowe dla Ukrainy. To byłaby reakcja normalna, pragmatyczna i logiczna, Co zamiast tego czyni polski rząd? Czapkuje tym, który nas upokarzają i czapkuje (czyli zdejmuje czapkę, kłania się) gestem pierwszej osoby w państwie – prezydenta Bronisława Komorowskiego. Marna przy tym pociecha, iż „Gajowy” jest tak samo godzien RP jak Wojciech „Spawacz” Jaruzelski, albo Aleksander „Kwach” Kwaśniewski. Komorowski pojechał do Kijowa. Teoretycznie – wesprzeć państwo ukraińskie. Praktycznie – zrobić z siebie błazna i dać sobie napluć w twarz. Trudno powiedzieć, czy sam jest tak głupi, czy też na takie krowie łajno wsadzili prezydenta RP „fachowcy” z MSZ dobrani przez Radka Sikorskiego, dziś kierowani przez Grzegorz Schetynę (aczkolwiek prawdopodobnie sporą część z nich pozytywnie zweryfikował jeszcze Geremek). W każdym razie – wysłuchałem całego wystąpienia Komorowskiego w Radzie Najwyższej Ukrainy. Można to określić tylko jednym zdaniem: Polska Upokorzona, Polska na kolanach.
Podkreślam – dokładnie wysłuchałem przemówienia Komorowskiego. I mógłbym wynotować z zimną precyzją słowa, które nigdy nie powinny się w nim znaleźć. I tak: 4 minuta, 45 sekunda do 5 minuta 15 sekunda przemowy. Komorowski de facto wzmacnia ukraińskie pretensje do Chełma. (Chełm był miastem królewskim Korony Królestwa Polskiego, dopisek A.S.). O tym, iż nacjonalistyczne środowiska na Ukrainie wciąż nie wyrzekły się pretensji terytorialnych wobec Polski, napisał właśnie Grzegorz Wnętrzak w niezwykle ważnym tekście „Czy Ukraińcy wciąż chcą Zakerzonia”, opublikowanym w poniedziałkowym (13 kwietnia – wciąż w dystrybucji) numerze tygodnika „Polska Niepodległa”. Tymczasem Komorowski niefrasobliwie (albo z głupoty) mówił w parlamencie Ukrainy o pochowanym w Chełmie księciu Danielu Halickim oraz urodzonym tam Michaile Hruszewskim – prezydencie tzw. Ukrainy z roku 1918. Szkoda, iż nie powiedział o pochowanej we Lwowie Marii Konopnickiej (Nie rzucim ziemi skąd nasz ród…) ani o urodzonym w Kuryłówce na Podolu Ignacym Janie Paderewskim lub o obywatelu miasta Lwowa Janie III Sobieskim. Albo o Semenie Petlurze, realizując projekt polityczny którego, Piłsudski zajął Kijów. Jako żywo – Poroszenko w polskim sejmie nie mówiłby o nich. Dalej było jeszcze gorzej – 7 minuta 40 sekunda przemówienia Komorowskiego. adekwatnie zrównał on tam katów (Ukraińcy z UPA) z ofiarami (Polacy). Mówił bowiem, iż tragiczne apogeum konfliktu polsko-ukraińskiego miało miejsce w czasie drugiej wojny światowej, kiedy przelało się tyle niewinnej polskiej i ukraińskiej krwi. Proponuję Komorowskiemu, aby pojechał do Knesetu i tam oznajmił, iż apogeum konfliktu żydowsko-niemieckiego nastąpiło w czasie drugiej wojny światowej, kiedy przelało się tyle niewinnej krwi niemieckiej i żydowskiej (wszak Żydzi w warszawskim getcie zorganizowali samoobronę i strzelali do Niemców). Nie wiem, czy Komorowski sam to wymyślił, czy też przemówienie to obciąża jego gabinet polityczny. W każdym razie upokorzył on państwo polskie. A zaraz potem zrobił to raz jeszcze – w myśl zasady wschodniej dziczy – Ukraińcy przyjmując ustawę o uznaniu członków UPA za bohaterów walk o niepodległość. Ta zbieżność terminów nie mogła być przypadkowa. To była premedytacja. W tej sytuacji jako pierwszy naruszam nowo uchwalone niesprawiedliwe prawo Ukrainy. Oświadczam publicznie: Ukraińska Powstańcza Armia nie miała żołnierzy, ale bandytów – ludobójców, którzy przy wsparciu cywilnych nacjonalistów zamordowali co najmniej 120 tysięcy (inne źródła mówią o 200 tysiącach, dopisek AS) Polaków, kobiet, dzieci, starców.. Wieczna hańba mordercom z UPA. Sława i cześć sprawiedliwym Ukraińcom, którzy często z narażeniem życia ratowali, ostrzegali i urywali polskich sąsiadów przed nacjonalistami i ludobójcami z UPA
W tym miejscu pozwolę sobie na trzy refleksje na marginesie:
Obrażaliśmy się na Rosję, uznającą Katyń za zbrodnię kryminalną, a nie ludobójstwo. Ale Rosjanie chociaż tyle potrafili przyznać. Tymczasem przedstawiciele polskich władz i „elit” liżą tyłki „ukrom”. Swoją drogą: na Ukrainie przestępstwem będzie obrażanie morderców z UPA. W Polsce można bezkarnie obrażać pamięć bohaterów Żołnierzy Niezłomnych (Wyklętych). UPA walczyła o wielką Ukrainę, SS o wielkie Niemcy, RONA o wielką Rosję. Ale tylko Ukraińcy mają czelność czcić zbrodniarzy. Niestety do głosu dorwały się głupie lub naiwne polskie karpie. Oto ich argumenty: Żołnierze UPA zostali wymienieni wśród wielu innych osób broniących kraju. Ukraińska Powstańcza Armia została uhonorowana za swoje działania mające na celu przywrócenie Ukrainie niepodległości – nie za Wołyń. Guzik prawda. Otóż eksterminacja polskiej ludności Wołynia była z jednym z elementów strategii budowy „wielkiej” samostijnej Ukrainy realizowanej prze OUN i jego zbrojne ramię – UPA. Przywrócenie niepodległości Ukrainy miało nastąpić m.in. dzięki „oczyszczeniu z elementu polskiego” ziem, które nacjonaliści uważali za etnicznie ukraińskie. Argumentacja karpi przypomina zdanie: SS uhonorowano nie za Auschwitz, ale za dbanie o tężyznę fizyczną młodych Niemców. Historia ocenia całokształt działalności danej formacji w danym czasie.
A dlaczego „polskie karpie”? Otóż organizowana jest w naszym kraju akcja „Jestem Polakiem – pomagam Ukrainie”. Jako żywo ten tytuł przypomina inne hasło: „Jestem karpiem – pomagam kucharzom przygotowującym Wigilię. w tej chwili (po przyjęciu ww. ustawy każdy Polak, który da choć zlotówkę na zakup wyposażenia dla armii ukraińskiej – będzie takim karpiem, naiwniakiem lub idiotą, albo świadomym agentem ukraińskiego neobanderyzmu.
Na koniec ważne zastrzeżenie: słusznie potępiając recydywę neobanderyzmu na Ukrainie warto pamiętać, iż nie można potępiać, czy obrażać całego narodu ukraińskiego. Wydał on także Sprawiedliwych, którzy z narażeniem własnego życia ratowali, ostrzegali, bądź ukrywali polskich sąsiadów przed mordercami z OUN/UPA. Solimir Żuk, czy Stanisław Srokowski to Polacy ocaleni przez ukraińskich sąsiadów. Mam wciąż nadzieję, iż kiedyś na Ukrainie będą czczeni właśnie Sprawiedliwi, a nie mordercy.
Marcin Hałaś „Ukraina upokarza Polskę” „Warszawska Gazeta” 17-23 kwietnia 2015 r.
Banderowski dekret Petro Poroszenki
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko ustanowił dekretem 14 października nowe święto państwowe – Dzień Obrońcy Ukrainy, czyli dzień wojska ukraińskiego. Nie ma już Dnia Obrońców Ojczyzny, święta jeszcze z czasów Związku Radzieckiego. Dekret wspomina „męstwo i heroizm obrońców niepodległości i integralności Ukrainy”, podkreśla „wojskowe tradycje i zwycięstwa ukraińskiego narodu” oraz wzywa do „budowy mocnego patriotycznego ducha w społeczeństwie”.
Święto wojska zbiega się z prawosławnym świętem Pokrowy, czyli Opieki Najświętszej Bogarodzicy. Już za prezydentury Leonida Kuczmy w święto Pokrowy obchodzono Dzień Ukraińskiego Kozactwa. W 1942 roku w tym dniu powstała Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), o czym od lat przypomina swoimi manifestacjami ku czci UPA nacjonalistyczna partia Swoboda. W miniony wtorek, w dniu ustanowienia dnia wojska ukraińskiego, odbyła się w Kijowie wielotysięczna manifestacja, w której dominowali zwolennicy partii Swoboda. Domagali się uchwalenia specjalnej ustawy kombatanckiej uznającej zasługi żołnierzy UPA i OUN w walce o wolność Ukrainy. Przyjęcie tej ustawy to kwestia czasu, gdyż za jej uchwaleniem opowiada się gorliwie prezydent Petro Poroszenko.
Kiedy prezydent Ukrainy dostrzega w OUN-UPA dowody „heroizmu”, oburzenia z ustanowienia nowego święta na Ukrainie nie kryje prezydent Rosji Władimir Putin. OUN-UPA uznaje on za profaszystowską organizację i domaga się zaprzestania szykanowania Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego. Trudno nie zgodzić się z Putinem w sprawie oceny OUN-UPA, ale czym w zasadzie różni się Putin od głównego ideologa ukraińskich nacjonalistów Dmytra Doncowa, który nie tylko usprawiedliwiał ekspansję, ale uważał ją za jedną z głównych sił motorycznych każdej nacji. OUN i UPA nie są do zaakceptowania przez Rosję, a szczególnie Doncow i Bandera, którzy całe swoje życie poświęcili idei oderwania Ukrainy od Rosji.
Faszystowska istota ukraińskiego nacjonalizmu jest nie do zaakceptowania przez Polskę. OUN-UPA dążyły do zbudowania państwa ukraińskiego na terenach uznanych arbitralnie za etnicznie ukraińskie. Rościły pretensje do Podlasia, Zamojszczyzny, Nadsania i Łemkowszczyzny. Frakcja OUN, przy współudziale Niemców, powołała dywizję SS Galizien. Od wiosny 1940 roku OUN-UPA wymordowały ponad 100 tysięcy polskiej ludności cywilnej zamieszkałej na Wołyniu, Polesiu, Lubelszczyźnie i we wschodniej Galicji.
Echa ich niewyobrażalnych zbrodni wciąż kładą się cieniem na polsko-ukraińskim pojednaniu. Polski Senat potępił akcję „Wisła” przeprowadzoną w latach 1945-1947, bez której ostateczne pokonanie UPA byłoby niemożliwe. Jednak ten polityczny gest nie spotkał się z żadną pozytywną reakcją Ukrainy, która choćby teraz, w obliczu zagrożenia jej suwerenności przez Rosję, nie potrafi potępić własnego ukraińskiego ludobójstwa na Polakach.
Domaganie się przyznania żołnierzom OUN-UPA statusu „bojowników” czy „kombatantów” walczących o wolność swojej ojczyzny utrudnia dojście do historycznej prawdy, uniemożliwia budowanie porozumienia na historycznych faktach, w końcu oddala pespektywę pojednania polsko-ukraińskiego. Dla wielu Ukraińców OUN-UPA to wciąż organizacje będące odpowiednikiem polskiej Armii Krajowej, bo walczyły zarówno z Niemcami, jak i z Rosjanami. Odrzuca się jednak fakt, iż OUN-UPA w imię zbrodniczego szowinizmu i rasistowskiej ideologii mordowały tysiącami choćby swoich współbraci Ukraińców. „Bojownicy” OUN-UPA i ukraińscy żołnierze z SS Galizien nie mogą być bohaterami wolnej, demokratycznej Ukrainy. Na takim gruncie nie uda się wyzwolić „patriotycznego ducha w społeczeństwie”, tym bardziej w święto Pokrowy szukać opieki u Najświętszej Bogarodzicy.
Źródła:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pokrowa
http://www.naszdziennik.pl/mysl-felieton/103443,swieto-pokrowy-w-cieniu-upa.html