Kancelaria Prezydenta wezwała Jolantę Lange (dawniej Gontarczyk) do zwrotu Srebrnego Krzyża Zasługi, przyznanego jej w 1997 roku przez Aleksandra Kwaśniewskiego. Odznaczenia, które – jak przypomina Instytut Pamięci Narodowej – nigdy nie powinno trafić w ręce osoby powiązanej ze Służbą Bezpieczeństwa PRL i oskarżanej o udział w inwigilacji, a choćby w wydarzeniach prowadzących do śmierci ks. Franciszka Blachnickiego.
To właśnie ta historia – tragiczna, bolesna i ciągle jeszcze domagająca się pełnego rozliczenia – pokazuje, czym naprawdę była „transformacja” lat 90. Ludzie dawnego systemu, agenci SB i TW, zamiast znaleźć się poza życiem publicznym, byli nagradzani medalami, orderami i stanowiskami. Kwaśniewski – wychowanek PZPR – nie miał żadnych oporów, by odznaczyć kobietę działającą przeciwko polskiemu Kościołowi, przeciwko jednemu z największych duszpasterzy i wizjonerów katolickiego ruchu odnowy, ks. Blachnickiemu.
W imieniu Pana Prezydenta @nawrockikn, skierowałam dzisiaj pismo do Jolanty Lange, dawniej Gontarczyk, domagając się zwrotu przyznanego jej w roku 1997 Srebrnego Krzyża Zasługi. https://t.co/WujskxfCxc pic.twitter.com/Ki2xHjhY0j
— Agnieszka Jędrzak (@ajedrzak) September 4, 2025
Przypomnijmy:
-
Jolanta Lange (Gontarczyk) działała w latach 70. i 80. jako tajna współpracowniczka SB, ps. „Panna”.
-
Z mężem zostali przerzuceni do RFN, aby inwigilować środowisko ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela Ruchu Światło-Życie.
-
Byli ostatnimi, którzy widzieli go żywego przed jego nagłą, tajemniczą śmiercią w Carlsbergu w 1987 roku. Dziś IPN mówi wprost – ks. Blachnicki został zamordowany.
Czy III RP chciała o tym pamiętać? Nie. III RP nagradzała. III RP „wybielała” agentów. III RP budowała narrację, iż „wszyscy byliśmy winni”. I to właśnie ta fałszywa równość – niszczyła polskie życie publiczne. Dziś mamy dowód: Prezydent Karol Nawrocki domaga się zwrotu tego odznaczenia. To gest symboliczny, ale bardzo potrzebny – bo Polska nie może być krajem, który honoruje tych, którzy donosili, inwigilowali i współpracowali z sowieckim aparatem represji.
Jeszcze bardziej bulwersujące jest to, iż Jolanta Lange nie została odsunięta na margines, ale przez lata świetnie odnajdywała się w kręgach współczesnej władzy. Jako wiceprezes stowarzyszenia Pro Humanum otrzymywała milionowe dotacje z warszawskiego ratusza. Sam prezydent stolicy Rafał Trzaskowski, pytany o finansowanie organizacji, w której kluczową rolę odgrywała agentka SB, umywał ręce mówiąc, iż „nie jest cenzorem” i nie zamierza „prześwietlać przeszłości” beneficjentów. Takim podejściem przez kilka lat wsparto fundację Lange kwotą sięgającą blisko 4,6 mln zł, w tym ponad 2 mln zł w czasie, gdy Trzaskowski był już prezydentem Warszawy.
To hańba i kompromitacja, iż władze Warszawy – w praktyce polityczny matecznik Platformy Obywatelskiej – uczyniły z byłej agentki SB i współpracowniczki wywiadu PRL partnera w polityce miejskiej. To właśnie ta postawa pokazuje ciągłość III RP – od Kwaśniewskiego przez rządy Tuska aż po dzisiejszy obóz liberalno-lewicowy. Zamiast potępienia i rozliczenia – kooperacja i pieniądze podatników. To kolejny dowód, iż Platforma nie ma nic wspólnego z prawdziwą dekomunizacją, a jej działania to jedynie fasada, pod którą ukrywa się realna kontynuacja systemu, przeciwko któremu walczył ks. Blachnicki i tysiące polskich patriotów.
To także test dla rządu Tuska. Bo jeżeli naprawdę chcą mówić o „praworządności” i „demokracji”, niech pokażą, czy potrafią jasno stanąć po stronie prawdy o ks. Blachnickim i po stronie ofiar komunizmu. A nie – jak przez lata – po stronie dawnych oprawców i ich współpracowników.
Polska potrzebuje oczyszczenia z postkomunistycznych naleciałości. Potrzebuje prawdy historycznej, a nie fałszywego pojednania kosztem ofiar. O to walczy Prawo i Sprawiedliwość od lat – i o to będziemy walczyć nadal.
Dariusz Matecki