Dymisja Sobolewskiego
Przypomnijmy, iż Krzysztof Sobolewski na własne życzenie znalazł się w ogniu krytyki, gdy wyszło na jaw, iż jego żona Sylwia w 2022 roku m.in. dzięki zasiadaniu w państwowych spółkach zarobiła niemal pół miliona złotych. Ponadto Wirtualna Polska podaje, jaka była argumentacja w kierownictwie PiS, by obciążyć winą za w istocie przegrane wybory właśnie Sobolewskiego: „brak skuteczności i realizacji celu, jakim była mobilizacja struktur, słaby indywidualny wynik wyborczy, a także to, iż Sobolewski stał się symbolem nepotyzmu i „załatwiactwa” w polskiej polityce”.
Jednak mimo iż usunięcie Sobolewskiego ze stanowiska jest pozytywnym sygnałem, nie poszły za tym kolejne ruchy personalne. W PiS nie widać efektu świeżości, chęci wprowadzenia nowych twarzy, by zmienić wizerunek partii, która w ostatnim czasie mogła przekonywać… przekonanych. Jej przekaz był skierowany do tzw. żelaźniaków, czyli twardego, „betonowego” – jak określił to prorządowy publicysta Marcin Wolski – elektoratu. Ta narracja podczas kampanii wyborczej sprowadzała się do straszenia powrotem do władzy Donalda Tuska, ale też podsycaniem strachu w związku z rzekomym najazdem nielegalnych imigrantów czy nieprzychylną wobec Polski polityką Niemiec.
W Sejmie i Senacie bez zmian
Zwróćmy uwagę, iż Stanisław Karczewski jest kandydatem PiS na wicemarszałka Senatu, natomiast Elżbieta Witek – na wicemarszałka Sejmu. Oboje są politykami, którzy mogą kojarzyć się z porażką PiS, ponieważ dotąd pełnili funkcje marszałków w tych izbach parlamentu i szczególnie marszałek Witek była mocno krytykowana wielokrotnie za wyraźną, niekiedy skrajnie propisowską postawę. Mało tego, szefową struktur okręgu warszawskiego PiS została Małgorzata Gosiewska – w ostatniej kadencji Sejmu wicemarszałek. Dała się poznać jako osoba konfliktowa, wchodząca w pełne napięcia wymiany zdań z politykami opozycji. Pozwalała sobie na wycieczki personalne wobec nich, recenzowała wypowiedzi polityków spoza swojego obozu politycznego.
Wskazane byłoby powtórzenie casusu Andrzeja Dudy
Wydaje się, iż PiS chce zafundować Polakom to samo, co do tej pory. Patrząc na wybory personalne, można skonstatować, iż dostaniemy znowu wersję PiS przekonanego o własnej nieomylności i moralnej wyższości, pojawi się prawdopodobnie narracja o spiskach wymierzonych w tę partię. Tymczasem rozsądną decyzją byłoby postawienie na ludzi nieobciążonych wizerunkowymi wpadkami. Tak jak swego czasu PiS wyciągnął asa z rękawa w osobie Andrzeja Dudy i pokazał bardziej przyjazną, umiarkowaną twarz. Rzecz w tym, iż teraz PiS może być postrzegany jako partia, która nie dba w wystarczającym stopniu o dopływ świeżej krwi. Stale widzimy tych samych ludzi. Słyszymy o aspiracjach Zbigniewa Ziobry, Mariusza Błaszczaka, Jacka Sasina czy Beaty Szydło, natomiast nie widać, by ktokolwiek w tym ugrupowaniu miał zamiar wyławiać polityczne talenty i stawiać na przebojowość oraz dynamikę.
PiS chce być totalną opozycją?
Skoro w PiS póki co nie mówi się o żadnych przetasowaniach, a Jarosław Kaczyński, jak podała gazeta.pl, absolutnie nie chciał, by Joachim Brudziński obwiniał siebie za porażkę wyborczą (on był inicjatorem skrajnie negatywnej kampanii wymierzonej w Donalda Tuska, czyli monotonnego przekazu dla twardego elektoratu), to widzimy, iż w PiS do refleksji jest daleko. Zamiast przemyśleć przyczyny porażki, zdecydować się na nowe otwarcie, PiS brnie w typowe dla siebie kuriozalne teorie, jak chociażby ta o Polsce 2050 Szymona Hołowni jako „projekcie służb” (teza Kaczyńskiego). jeżeli PiS nie zmieni nastawienia i nie dokona znacznych zmian personalnych, będzie miał ogromny problem, by się podnieść.