MÓJ CHRYSTUS…
Łzami otoczony…źródłem i płomieniem…
Okryty płaszczem ziemi…owiany kosmosem…
Dobry Wielki Boże ! fiołkiem w ciemnym kącie
Pomiędzy żywiołami wzrastam swoim losem…
Tyś pomiędzy początkiem i końcem wszechświata
Pochylony u źródła…biegnący ku brzegom…
Panie ! co nas przenikasz oczami jak mieczem
Tyś ! ponad tych żywiołów – Alfą i Omegą !
Od narodzi do śmierci Twoja dobra twarz
Twoje oczy ogromne patrzące nad nami
Z otchłani co ogarnąć nie umiemy myślą
Po wieczność co się sypie zmarłymi gwiazdami
Na Twojej ludzkiej twarzy ślad czasu w czole
I data co w nas ludzkie sumienia porusza
Bo przecież oto wiemy iż się zbliża data
Gd spłynie krwią oblicze mojego Chrystus !
I dźwigasz nas w cierpieniu ponad ludzkie sprawy
Jedynie całun śmierci zostawisz skrwawiony
Byśmy mogli zobaczyć Twoje ziemskie ślady
Gdy patrzysz poprzez gorycz cierniowej korony
Twoje oczy ogromne czuwają nade mną
Dzięki nim widzę światło…barwę…i sumienie
Co mi Panie! zostaje gdy Ty wszystko widzisz…
Pokora i modlitwa….miłość…i milczenie…
TĘDY SZEDŁ…
Tędy szedł Chrystus ! w wielkim płaszczu światła
Jeszcze las klęczy pochylony tchnieniem
Tędy przechodził poprzez nasze życie
By w nas obudzić uśpione sumienie
Tędy szedł Chrystus ! pochylony nisko
Nad każdym drzewem… nad dwudziestym wiekiem
W ciemności świecił zapałką miłości
Schylony czule nad każdym człowiekiem
Tędy szedł Chrystus ! z kosturem pielgrzyma
Rozmnażał Słowo jak rybę i chleb
Przyłącz się do tych co Mu zawierzyli
I idą z Nim niczym mistyczny śpiew
Tędy szedł Chrystus ! wzdłuż wiślanych brzegów
Świecił krzyżami wśród lasów i pól
Tędy przechodził wśród powstań i wojen
By z nami nosić nieszczęścia i ból…
Tędy sz4dł Chrystus ! w blasku Dekalogu
Nad każdą naszą pochylony łzą
To On troskliwie pomaga nam wznosić
Naszej wolności z wiary wielki dom
Tędy szedł Chrystus ! na nasze spotkanie
Mówił zwyczajnie naszą Polską Mową
Kiedy z pielgrzymką czekał na spotkanie
Ze swoją Matką gdzieś pod Częstochową
Tędy szedł Chrystus ! w koronie cierpienia
Pod krzyżem grzechu samotny i chory
Próżno Go szukać w wystawowych oknach
W blasku mamideł gdy brak nam pokory
Tędy szedł Chrystus ! poranioną stopą
Jeszcze wciąż płoną świeże ślady krwi
Tędy przechodził dźwigając Historię
Naszych szalonych niebezpiecznych dni
Tędy szedł Chrystus ! w wielkim płaszczu światła
Jeszcze las klęczy pochylony tchnieniem
Tędy szedł z płaczem poprzez naszą ziemię
By w nas obudzić uśpione Sumienie…