Bożena Ratter: Synowie i córki "Generalnej Guberni" winny ulec gruntownej przeróbce

solidarni2010.pl 7 miesięcy temu
Felietony
Bożena Ratter: Synowie i córki „Generalnej Guberni” winny ulec gruntownej przeróbce
data:31 stycznia 2024 Redaktor: Anna

Po klęsce wrześniowej Polska stała się terenem wytężonej propagandy niemieckiej. Władze niemieckie zdawały sobie sprawę, iż mimo sprawności technicznej w zgładzaniu ludzi, nie wytępią całego narodu. Resztki Polaków mające pozostać przy życiu, „synowie i córki „Generalnej Guberni” winny były zatem ulec gruntownej przeróbce, dostosowanej do wymagań Herren Volku (rasy panów). Tej przemiany dokonać miała propaganda- pisała Zofia Kossak w 1949 roku w wydawanym w Londynie katolicko kulturalnym tygodniku Życie.

Propaganda rozporządzająca potężnym aparatem wykonawczym, nie szczędząca środków, zdążała ku swemu celowi następującymi drogami:
- Wywołanie w społeczeństwie polskim kompleksu niższości przez odjęcie możności nauki, fałszowanie historii.
- Demoralizowanie młodzieży pornograficznymi widowiskami, literaturą, rozpajanie alkoholem.
- Oderwanie katolików polskich od Rzymu.
Charakterystyczną zaprawdę jest jednomyślność wskazująca każdorazowemu wrogowi Watykan, jako walną przeszkodę w ujarzmieniu i wynarodowieniu Polaków. Chcąc zniszczyć Polskę trzeba jej wprzód odebrać wiarę, którą żyje od tysiąclecia. Ubi Petrus ibi Ecclesia. Bez Rzymu nie ma katolicyzmu. Zatem- precz z Rzymem! Plan w ten sposób zakreślony Niemcy realizowali metodycznie i starannie.( tygodnik religijno kulturalny Życie Londyn dnia 25 września 1949 )
Dokładnie te zadania realizuje Donald Tusk z zasiadającymi w gabinetach ministrami. choćby stara się naśladować Reichskanzlera kierując do Sejmu projekt nowelizacji prawa, dającego dostęp do leku „dzień po” już od 15 roku życia.
Dr Hans Münch (lekarz w Instytucie Higieny SS w Rajsku, uniewinniony w krakowskim procesie załogi Auschwitz) w wywiadzie, którego udzielił w 1998 r., tłumaczył dziennikarzowi, iż gdy wybuchała epidemia tyfusu „Wszyscy z baraku maszerowali do gazu (Cyklon B), ponieważ choćby jedna osoba mogła dalej roznosić zarazki i przenosić chorobę. To była zwykła terapia”. ( BR-Czyli Cyklon B służący do zabicia milionów ludzi w niemieckich komorach gazowych był lekiem). Swoje wrażenia z akcji gazowania opisał następująco: „brzęczenie jak w ulu”, a po otworzeniu komór: „czasami wszyscy leżeli razem, czasami leżeli jak piramida jeden na drugim, dzieci zawsze zdeptane na dole, a czasami stali jak bazaltowe kolumny”.
Pod koniec I wojny światowej w berlińskim Instytucie Chemii Fizycznej i Elektrochemii wyprodukowano związek chemiczny zwany cyklonem A. Jego bazą był znany już wcześniej cyjanowodór. Używano go do odwszawiania i dezynfekcji np. mundurów żołnierzy, również do dezynfekcji i deratyzacji wszelkich magazynów, ładowni statków i pociągów. Pierwsze akcje gazowania ludzi w nazistowskich Niemczech odbywały się w ramach tzw. akcji T-4 (nazwa pochodzi od adresu Tiergartenstrasse 4 w Berlinie, gdzie miało siedzibę specjalne biuro zajmujące się eutanazją osób niepełnosprawnych i chorych). (Filip Musiał Niemiecka Fabryka Śmierci IPN).
W tygodniku Życie z października 1949 r Maria Czapska umieściła wspomnienie ze spotkania w okupowanej Warszawie z prześladowaną w sowieckiej katowni Wandą:
Wanda miała na sobie swój gruby czarny sweter i ciemną chusteczkę, zawiązaną pod brodą; jej uśmiech w połączeniu ze spojrzeniem, miał przejmującą ekspresję, odbijał naprawdę miłość, ową caritas, cierpliwą i łaskawą, która się weseli z prawdy... wszystkiego się spodziewa, wszystko przetrwa. -Pani śledztwo trwało ile czasu? „Przeszło rok" . I była pani w rękach ilu śledczych?
Trzydziestu trzech. Niektórzy trzymali mnie tylko jedną noc, inni po kilkanaście... Cóż mogłabym pani powiedzieć o moich śledczych? — w zastanowieniu opuściła, swoim zwyczajem wzrok na splecione na kolanach ręce; tak samo prawdopodobnie siedziała przed swymi trzydziestu trzema sędziami.
-Jeszcze w Brześciu, przed uwięzieniem, miałam takiego na kwaterze i sporo się od niego dowiedziałam. Sowieccy sliedowatiele są przeważnie rekrutowani z bezdomnych dzieci t. z w. biezprizornych, wychowanych w dietdomach w duchu ściśle sowieckoortodoksyjnym. Są to prawdziwe dzieci państwa sowieckiego, pozbawieni związków rodzinych okazują się bardziej od innych odporni na wszelkie uczucia i wpływy zewnętrzne. Na ten użytek dobierają sobie, jak to mogłam zaobserwować, albo przystojnych chłopców, albo odwrotnie, ułomnych, o powierzchowności odrażającej, zeszpeconych na twarzy, garbatych. Mój brzeski sublokator należał do ładnych chłopców; opowiadał mi z dumą, iż przechodził specjalne przeszkolenie aktorskie w celu opanowania mimiki, jako sposobu zastraszania podsądnych. Z własnego doświadczenia wiem, iż sędziów urodziwych, ujmujących obietnicami, choćby uwodzicieli, zastępowano od razu ohydnymi brutalami. Po obietnicach, słodkich słówkach — następowały wrzaski, szczerzenie zębów, wytrząsanie pięściami i stek plugawych wyzwisk; dopiero w razie niepowodzenia, czyli odmawiania zeznań - stosowano bicie. (Życie tygodnik religijno kulturalny Londyn dnia 16 października 1949 )
Brakowi rozliczenia z rodzimymi (różnej nacji) oprawcami polskiego narodu (znęcającymi się nad nimi aż do męczeńskiej śmierci jak nauczyli ich sowieci) , zawdzięczamy liczne grono ich potomków w polskim rządzie, odpornych na interes narodu i państwa (jak ich protoplaści) posłusznie wykonujący polecenia. Brakowi powszechnej, systematycznej edukacji obywateli opartej na historii państwa polskiego, którą zastąpiono poprawnością polityczną i propagandą, zawdzięczamy naszą bierność i dokonywanie złych wyborów.
Zofia Kossak : A gdy w 1944 r. Warszawa płonęła na zatlonym własnymi dłońmi stosie, posyłając na heroiczną i bezowocną śmierć najpiękniejszą swoją młodzież, świat milczał głuchy na wezwania, jakie słała w przestrzeń walcząca stolica. Jedyny „apel kobiet polskich do Ojca św.” został przyjęty przez radio watykańskie i padany obu półkulom. - To tylko słowa, powie ten lub ów przeciwnik. Bynajmniej. Nim będzie mowa o najważniejszym zasiłku, wspomnijmy cenną pomoc materialną. Nie towarzyszyły jej reklama ani rozgłos nieodłączne od każdej akcji charytatywnej Zachodu. Być może nawet, iż do dziś dnia wielu Polaków nie zdaje sobie sprawy z jej zasięgu. Dla zrozumiałych powodów udzielano jej i przyjmowano ją po cichu. Składały się na nią należne od Polski Rzymowi świętopietrze, z dniem wybuchu wojny przeznaczone przez Papieża dla duchowieństwa i zakonów wysiedlonych z Ziem Zachodnich do „Generalnej Guberni”; wino mszalne, sukno na sutanny, obfite dary pieniężne i w naturze dla sierocińców. Jeńcy polscy w obozach niemieckich korzystali z pomocy papieskiej; liczba zaś zaginionych Polaków, których rodziny odnalazły dzięki akcji poszukiwań prowadzonej przez Watykan, sięgała paru milionów osób. (tygodnik religijno kulturalny Życie Londyn dnia 25 września 1949 )
Bożena Ratter
Idź do oryginalnego materiału