Bożena Ratter: Nacjonalizm ukraiński pokazuje Polakom swoje kły
Bożena Ratter: Nacjonalizm ukraiński pokazuje Polakom swoje kły
data:12 września 2024 Redaktor: Anna
Kariery polityczne robią poeci Ukrainy. Podczas trzydniowego zjazdu, na którym byli także polscy parlamentarzyści: Adam Michnik, Zbigniew Janas i Włodzimierz Mokry, poeta Iwan Dracz został przewodniczącym Narodowego Ruchu Ukrainy na Rzecz Przebudowy. Opowiedziano się za suwerenną Ukrainą w składzie federacji radzieckiej. Na wiecu w Kijowie z tej okazji znalazły się herby Chełma i Przemyśla oraz hasła żądania przyłączenia tych miast do Ukrainy, zaś na wiecu we Lwowie w 60 rocznicę zajęcia miasta przez wojska radzieckie, nazwano ten fakt „drugą okupacją po okupacji polskiej"- z polskiej prasy w 1990 roku.
Poetę zastąpił aktor, parlamentarzystów Bodnar, Kowal, Siemoniak i inni, Michnik pozostał (ze swoimi agendami i czytelnikami). Zmieniło się coś, o czym w wywiadzie „Poważne ostrzeżenie” mówi Pani Ewa Siemaszko:
Kułeba posunął się w swojej szczerości tak daleko, iż zapominając o dyplomatycznej taktyce, będąc na terenie państwa polskiego, określił jego część, z którego była przesiedlana ludność ukraińska, jako terytorium ukraińskie! Do tej pory z takimi stwierdzeniami oraz z mapami terytoriów ukraińskich, ujmującymi ziemie państwa polskiego, można było się spotkać na Ukrainie. „Terytoria ukraińskie” w Polsce w ustach ministra spraw zagranicznych Ukrainy, podczas jego pobytu w Polsce, należy traktować jako poważne ostrzeżenie. Są to jawnie wysunięte pretensje terytorialne, których nie eliminuje zaprzeczenie MSZ Ukrainy i tłumaczenie, iż wypowiedź została wykorzystana przez „siły, które nie są zainteresowane przyjaznymi stosunkami ukraińsko-polskimi”. (Ewa Siemaszko , wywiad Poważne ostrzeżenie)
Skandalem i wielkim nieporozumieniem zakończyły się „mecze przyjaźni" zorganizowane we Lwowie i Łucku przy współudziale „Teleexpressu" oraz polskich i ukraińskich agencji turystycznych i artystycznych – informuje prasa w 1990 roku. Strona ukraińska wyraźnie przesadziła wystawiając do boju przeciwko rozbawionym dziennikarzom z Polski drugoligową drużyną złożoną m.in. z zawodników „Karpaty" Lwów. W rezultacie naszym dokopano nie tylko do bramki. Amatorów dobrej zabawy i futbolu z Polski dotkliwie poraniono z połamaniem nóg włącznie. Kibice gospodarzy próbowali nadać imprezie nacjonalistyczny charakter. (Kamena 1990 nr 1).
Minęły 33 lata a jesteśmy przez cały czas świadkami efektów „ meczu przyjaźni”, prowadzonego na terenie Polski przez mniejszość ukraińską, która przesiedlona w ramach Operacji Wisła z jednego końca Polski na drugi, przejęła tam majątek, samorządy, sądy, służby mundurowe, uniwersytety itp. Służą ich interesom Polacy, powodując obciążenie budżetu dotacjami kosztem narodu polskiego, ekspansję gospodarczą kosztem narodu polskiego, zagrożenie bezpieczeństwa działalnością przestępczą i agenturalną.
Propaganda na rzecz „Niepodległej Ukrainy" jest największa bynajmniej nie w Kijowie, tylko wśród mniejszości ukraińskiej w Polsce - pisał Jerzy Harasymowicz w Przeglądzie Tygodniowym w 1989 r. Marzy im się Sanok i Chełmszczyzna, i Podlasie. Nie ma powodów, aby jakikolwiek Polak miał to popierać. Nacjonalizm ukraiński, szczególnie wtedy, gdy idzie u nogi swego niemieckiego pana, pokazuje Polakom swoje kły. Jest nam od wieków niestety niezmiennie wrogi. Brak jakiegokolwiek narodowego interesu w tym, żeby stojąc na mogiłach naszych braci pomordowanych przez UPA, padać sobie w ramiona z Ukraińcami. o ile jeszcze teraz Polacy na Ukrainie boją się przyznać do swej przynależności narodowej, to możemy sobie wyobrazić, co ci ludzie przeszli. [...] Zamiast wątpliwych resentymentów trzeba twardo walczyć o zbiory bezcennych dla naszej kultury druków i rękopisów największych pisarzy (np. rękopis „ Pana Tadeusza"), które to druki są we Lwowie „przechowywane" w opłakanych warunkach i powoli zmieniają się w błotnistą maź. Tu na słodkie słówka o przyjaźni może się jedynie nabrać jakiś sentymentalny głupiec - Jerzy Harasymowicz w artykule „Najlepiej samemu", w: „Przegląd Tygodniowy" nr 30 z 1989 r.
Wbrew oficjalnym zapewnieniom Polska nie jest dla Ukrainy państwem, z którym warto się liczyć. Kułeba wyraźnie to zaznaczył, bo jest dyplomatą od 2003 r., ma rozlegle międzynarodowe kontakty, wydeptane ścieżki do europejskich politycznych salonów. Świadomie pozwolił sobie na arogancję i pretensje, gdy w Campusie uczestniczyły szefowa Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola, której Ukraina dwukrotnie dala odznaczenie, i wiceszefowa Komisji Europejskiej Vera Jourova - o ambicjach kształtowania kondycji państwa polskiego. W tym entourage’u słowa Kułeby mają wydźwięk międzynarodowy, dla Polski niekorzystny, dające do zrozumienia, iż Polska jako członek Unii Europejskiej zajęła ziemie ukraińskie. Tak to może być rozumiane przez nie znających historii Polski najważniejszych urzędników Unii – mówi Pani Ewa Siemaszko w wywiadzie „Poważne ostrzeżenie” dla Naszego Dziennika.
To już jest tak rozumiane lub narzucane przez Ukraińców. W niemiecko polskim podręczniku Europa. Nasza historia. kl. 8 czytamy w rozdziale:
+Zbrodnia wołyńska.
W latach międzywojennych (1918 – 1939 ) Ukraina była podzielona między Polskę a ZSRR. Ukraińcy pragnęli jednak niepodległości a Polaków i Rosjan uważali za okupantów. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) dokonywała zamachów terrorystycznych na Polaków; odpowiedzią polskich władz były pacyfikacje wsi ukraińskich.( Europa. Nasza historia)
W dodatku stwierdzenia Kułeby nie zostały natychmiast skomentowane przez słyszącego je polskiego ministra spraw zagranicznych, pozostało więc wrażenie pogodzenia się z narracją ukraińską – ocenia Ewa Siemaszko reakcję polskich władz.
Pozostało też wrażenie pogodzenia się rządu polskiego z tą właśnie narracją ukraińską we Lwowie, o czym przypomniał podczas Światowego Kongresu Kresowian jego prezes, Jan Skalski.
Podczas oficjalnej wizyty minister Witold Waszczykowski chciał złożyć kwiaty w miejscu straceń i kaźni Polaków w więzieniu we Lwowie przy ulicy Łąckiego (100 % załogi tego więzienia w okresie zarówno okupacji sowieckiej jak i niemieckiej stanowili Ukraińcy). w tej chwili mieści się tam Muzeum męczeństwa i martyrologii narodu ukraińskiego. Przy wejściu napis, iż jest to miejsce pamięci męczeństwa Ukraińców, którzy cierpieli podczas okupacji tych ziem przez Polskę w latach 1918 – 1939r. Po otrzymaniu odpowiedzi od dyrektora muzeum, iż jest to oficjalne stanowisko państwa ukraińskiego minister Witold Waszczykowski zakończył swoją wizytę i wrócił do Polski.
Bożena Ratter