Bożena Ratter: Mówimy o nich wyklęci chociaż nigdy nie wyklął ich naród

solidarni2010.pl 6 miesięcy temu
Felietony
Bożena Ratter: Mówimy o nich wyklęci chociaż nigdy nie wyklął ich naród
data:04 marca 2024 Redaktor: Anna

Mówimy o nich wyklęci chociaż nigdy nie wyklął ich naród. Oni byli wyklęci przez tych, którzy tutaj na rozkaz Kremla próbowali wprowadzić sowiecki ład. Byli wyklęci w latach 40. i 50. Oni - żołnierze powstania antykomunistycznego. Tego najdłużej trwającego w dziejach, bo prawie 20 lat, powstania, w którego szeregach znalazło się blisko 200 000 wolnych Polaków, miłujących niepodległość ponad wszystko – to im oddał cześć minister Jan Józef Kasprzyk na Łączce.

Spotykamy się 1 marca ale nie ma takiego dnia w kalendarzu, w którym nie byłoby jakiejś rocznicy mordów i egzekucji, jakichś sądów i nikczemnych procesów. Każdy dzień jest ich wspomnieniem – mówił abp Janocha podczas Mszy św. w Muzeum przy Rakowieckiej. Żołnierze wyklęci są do dzisiaj wyklęci. Wciąż są ci, co chcą wymazać ich raz na zawsze z historii Polski. Naród bez przeszłości jest narodem bez przyszłości – abp Janocha przypomniał słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego. Bardzo wielu zależy, by Polska była bez przyszłości. Jesteście strażnikami pamięci jak ta reszta Izraela- abp zwrócił się do obecnych, przypominając opowieść biblijną. Nie licząca się mniejszość Izraela była wierna proroctwu Mojżesza, gdy lud w większości odchodził do bożków, do złotych cielców. (abp Janocha)

Miało być inaczej a jest gorzej. Nie byli wspomniani wszyscy, co ginęli każdego dnia, ponieważ do propagandy PRL doszła propaganda poprawności politycznej w interesie mniejszości a nie suwerena.

Tematyka losów Polaków po 1939 r. na ziemiach północno-wschodnich II Rzeczypospolitej ze względów politycznych przez wiele lat nie była szerzej poruszana w historiografii PRL.

Historią całkowicie przemilczaną była walka AK na Kresach Wschodnich II RP i to nie tylko z okupantem niemieckim, ale także sowieckim, ukraińskim i litewskim. Wymazano z oficjalnej historiografii walki o Wilno i Lwów. Tragizm żołnierzy AK polegał nie tylko na tym, iż w powojennym okresie „zapomniano” o ich bohaterstwie, miał bowiem jeszcze inne przyczyny. „Zdrada jałtańska” spowodowała utratę 1/3 terytorium przedwojennej Polski, w tym Wilna. Na Ziemiach Zabranych tysiące Polaków, którzy w latach 1944-1945 nie zdążyli uciec do „nowej Polski”, znalazło się pod jurysdykcją radziecką. niedługo po opanowaniu Wilna przez Armię Czerwoną rozpoczęły się masowe represje wobec obywateli polskich– ze wstępu Dariusza Roguta do wydanych przez IPN wspomnień „Przeżyliśmy łagry”.

Grażyna Lipińska i Danuta Bukowińska, nauczycielki w Grodnie 17 września 1939 roku, uwolniły chłopca, Tadzia Jasińskiego, z lufy sowieckiego czołgu. Reżyser filmu Orlęta Grodno 39. Tadzia zamienił na chłopca żydowskiego Leosia.

Grażyna Lipińska, żołnierz AK wspomina miłujących niepodległość ponad wszystko, których mordy, egzekucje, więzienie wypełniłyby każdy dzień kalendarza. (Jeśli zapomnę o Nich, Ty Boże zapomnij o mnie).

Czy wspomnienia Grażyny Lipińskiej zostały włączone do lektur szkolnych, by prezentować piękno umysłu i godność polskich kobiet i mężczyzn? I by ostrzec przed planami UE nie różniącymi się celem ale metodą od planu Berii? Czy ostrzegano nas?

„Na przełomie lat 1948 i 1949 krwawy Beria, minister MGB ZSRR postanowił wykończyć głodem, mrozem, trudem i biczem więźniów politycznych, żeby władcy Związku Sowieckiego mogli spać spokojnie. Olbrzymi campus doloris, Kołyma, nie jest w stanie pomieścić wszystkich politycznych, bo było nas w owym czasie około 13 milionów. O wiarygodności tej liczby zapewniali nas niedawni pracownicy MGB a w tej chwili nasi koledzy – więźniowie polityczni. O budowie na wzór III Rzeszy ludobójczych krematoriów Moskwa nie myślała, uważając, iż z każdego więźnia przed jego śmiercią należy wycisnąć wszystkie jego siły żywotne, zmuszać go do pracy dla dobra państwa sowieckiego. Część dalekich obozów z Kołymą na czele o najgorszych warunkach klimatycznych i zaopatrzeniowych oraz o najtrudniejszych planach pracy nazwano „specłagrami” i przeznaczono dla więźniów politycznych. Rozpoczyna się segregacja naszych teczek, a potem wielkie przetasowanie ludzi. Jedni jadą z północy na południe, drudzy z południa na północ, inni z Dalekiego Wschodu do centrum, albo w kierunku przeciwnym. Wszystko to się robi w wielkiej tajemnicy przed nami i przed światem. Mam skierowanie do systemu specobozu „Ozierłag” w ziemi irkuckiej. Jakże odmiennie od innych tranzytek przedstawia się, ulokowany w mieście Tajszet, punkt przesyłkowy tego obozu. Zniknęli błatnyje, wory, cały ich przestępczy świat, widzi się tylko więźniów politycznych. Polityczni reprezentują nie tylko 100 narodów ZSRR, nie tylko obywateli państw demokracji ludowej, i państw suwerennych sąsiadujących z ZSRR, ale również narody odległych państw świata. Między tymi ostatnimi są Hiszpanie, Meksykańczycy, Austriacy, Włosi, Francuzi, Egipcjanie, Grecy i wiele innych.

Jedni - ci, co jeszcze nie mieli do czynienia z worami- są porządnie ubrani, inni już okradzeni, obdarci. Wielojęzyczność, zamieszanie, istna Wieża Babel. Poszczególni ludzie łączą się instynktownie w grupy narodowe, ale etapy rozdzielają ich, kierując na różne punkty obozowe, tutaj zwane koloniami.

Dla obozu ważne są tylko zdrowie więźnia, jego wiek, kategoria trudu, paragraf, a nie narodowość. Polacy są przez cudzoziemców mile widziani, bo są Europejczykami, bo na ogół znają język rosyjski i obyczaje obozowe i zawsze chętnie służą pomocą i dobrymi radami. Poza tym religijność Polaków zjednuje im sympatię i zaufanie więźniów przygnanych tu z dalekich państw i zagubionych w odmęcie zła i nędzy obozowej. (…) Doprowadzono nas z Tajszetu do bramy dziewiętnastego kilometra. Za bramą tej żeńskiej kolonii czekały na nas wcześniej przybyłe kobiety.
Do mnie zbliża się drobniutka o przepysznych czarnych oczach dziewczyna i nie pytając rzecze- Pani jest Polką, więc proszę do naszego baraku. Jest to Henryka Grossek ze Lwowa. Z baraku wybiega naprzeciwko mnie dwadzieścia kilka Polek, wśród nich tylko dwie starsze panie, reszta sama młodzież, przeważnie żołnierze Armii Krajowej. Pamiętam niektóre ich nazwiska:
- Stefania Borowska, nauczycielka z Wilna, żołnierz AK, nasz przywódca duchowy i pasterz religijny. Ma przerzuty nowotworowe.
- Maria Poznańska, Polka z Krymu, obywatelka sowiecka, aresztowana wraz z jedynym synem w 1937 roku. Jej syn wywieziony na Kołymę, tam zginął. Staruszka zawsze uśmiechnięta, garnie się do nas, podziwia nas, a my ją.
- Salomea Robaszkiewicz z Poznania, żołnierz AK, wysoka, postawna, energiczna, gospodarna, a przede wszystkim kochana niewiasta;
- Leokadia Bogucka z Grodzieńszczyzny, żołnierz AK, maturzystka, ładna i serdeczna, ale smutna, bo straciła w czasie wojny matkę i ojca, została sama i do dzisiejszego dnia nie może otrząsnąć się z żalu;
- Jadwiga Borodziuk z Nowogródczyzny, żołnierz AK, poważna i rozsądna;
- Franciszka Czeczkowska ze Lwowa, żołnierz AK, miła, wesoła, pracuje teraz jako siostra w sanczasti i z tego tytułu opiekuje się nami;
- Barbara Dumnicka z Wileńszczyzny, żołnierz AK, związana wraz z matką i braćmi z tamtejszą partyzantką, dobra, wesoła, niestety poważnie chora na gruźlicę, bo przez trzy lata pracowała w obozowym szpitalu gruźliczym w Workucie i zaraziła się, niepokoi się o chorą matkę aresztowaną wraz z nią;
- Aniela Dziewulska z Wilna żołnierz AK, magister astronomii, córka znanego astronoma, prof. W.Dziewulskiego, piękna dziewczyna o dużych szafirowych oczach i wijących się ciemnych włosach, nasz mistrz logicznego myślenia i przewidywania, o bardzo pozytywnej, silnej osobowości;
- Bronisława Dąbrowska, wieśniaczka z Łunny koło Grodna, żołnierz AK, nauczycielka, pełna humoru i optymizmu, ciężko chora na serce.
- Helena Kułakowska z Warszawy, przed wojną pracownik polskiego kontrwywiadu, piękna o czarnych, błyszczących oczach i falujących niegdyś złotych włosach, bardzo silna indywidualność,
- Lucyna Krupa z Borysławia, żołnierz AK, serdeczna, troszczy się o wszystkich.
- Stefania Lechowicz ze Lwowa, żołnierz AK, młoda mężatka: jej mąż, Roman Wiszniowski, skoczek, cichociemny, został aresztowany wraz z żoną. Dziewczyna o mocnym charakterze i własnym zdaniu, dobra, ofiarna, wysportowana, ale choruje na płuca.
- Maria Mike, Polka z Charbina, aresztowana wraz z rodzicami w Mandżurii, na skutek ostrego śledztwa, chora na
padaczkę;
- Melania Nęcka ze Lwowa, nie pamiętam jej dobrze, gdyż przyjechała później;
- Maria Pelczerska ze Lwowa, nauczycielka, żołnierz AK, nasze sumienie i drogowskaz, dobra, bardzo ofiarna, ale surowa, wymagająca i bezkompromisowa. Odważnie występuje przed wolnym personelem broniąc pokrzywdzonych;
- Emilia Pożarska, wieśniaczka z Łunny koło Grodna, żołnierz AK, bardzo miła i ofiarna, wszystko by za wszystkich robiła;
- Anna Szymczyk i ze Lwowa, żołnierz AK, kochające słodkie dziewczątko, tęskni za swą | mamą i pisze do niej listy, wierząc iż dojdą, kocha muzykę.
- Bronisława Tylke, Polka z Charbina, aresztowana wraz ze swym mężem Chińczykiem, o którego niepokoi się, przystojna, smukła i gibka jak smrek, dobra bez granic, wielka polska patriotka, zachwyca się wszystkimi Polkami.
- Janina Wysoczańska z Sambora, żołnierz AK, wyszła za mąż per procura za Polaka przebywającego we Włoszech, dobra, poświęcająca się, wesoła pomimo swego kalectwa (kuleje od dzieciństwa).

(…) Jestem na punkcie robót ziemnych. Otrzymuję białe szmatki z nowym, już trzecim z kolei, numerem obozowym, naszywam je na iełogrejkę i suknię. Ciągniemy boczną linię kolejową przez płaskowzgórze ziemi irkuckiej. Wszystkie roboty są bardzo ciężkie, narzędzia są zardzewiałe, grunt im się nie poddaje, my nie mamy sił na walkę z ziemią. Dzienna norma przechodzi ludzkie możliwości i ludzką wyobraźnię. Słychać stuki, zgrzyty, skrzypienia i klątwy popędzających nas brygadzistów. Widać pochylone nad kilofami, piłami, łopatami, taczkami grzbiety pracujących niewolnic XX wieku. Historia powtarza się. Kilka tysięcy lat temu wyglądały tak pustynne połacie Egiptu, gdzie niewolnicy pracowali przy wznoszeniu piramid, z tą różnicą, iż tam pracowali tylko mężczyźni. Moja brygada wozi ziemię taczkami, ziemia ma wyrównać powierzchnię toru, wozimy ją więc albo ze zwałów na dół albo z dołu na skarpę. O tej pracy da się tylko jedno powiedzieć: „cholerna robota”. (…) Pani Janina Młodzińska, żołnierz AK z Pruszkowa kolo Warszawy, aresztowana tamże w 1946 roku przez MGB i wraz z całym transportem Polaków wywieziona na Syberię, opowiadała mi, iż ona i druga Polka skarżyły się wolnemu lekarzowi Gruzinowi o nazwisku Mordanaszkwili - który miał dość ZSRR, a Polek nie bał się - na fatalne warunki obozowe, on im wtedy odpowiedział: -Nie narzekajcie. Dużo gorszy los przypadł przywiezionym tu z Polski waszym chłopcom, członkom Armii Krajowej, i innym polskim partyzantom. Mordanaszkwili był w obozowej komisji lekarskiej, która badała przywiezionych z Polski aresztowanych przez władze sowieckie młodych mężczyzn. Wszystkim dano I kategorię trudu. Zostali oni skierowani do budowy w Zachodniej Syberii podziemnych magazynów amunicji, składów broni, warsztatów i fabryk wojskowych. O tych ludziach rodziny ich nic nie wiedziały, bo byli oni porywani przez oddziały Czerwonej Armii w lasach i na drogach w czasie, gdy przez Polskę szedł front. Pracujących w podziemiach mężczyzn rejestrowano jako numery, bez nazwisk. Żyli, spali, jedli zawsze pod ziemią. Nigdy nie wychodzili na zewnątrz. -Nigdy już oni białego świata nie zobaczą - kończył swą opowieść Gruzin. A wy, póki co, milczcie o tym.

W drugiej połowie 1954 iw 1955 roku kończą się dziesięcioletnie wyroki wielu więźniów aresztowanych w latach 1944 i 1945, kiedy Armia Czerwona po przełamaniu frontu niemieckiego grasowała na ziemiach polskich, litewskich, białoruskich i ukraińskich. Od 1947 r. zaczęto dawać masowo wyroki dwudziestopięcioletnie -to było ludobójstwo, bez potrzeby strzelania, wieszania, topienia i innych kłopotliwych zabiegów. Prawie połowa więźniów w obozach kończy teraz swe wyroki, ale dla więźniów politycznych nie oznacza to ich oswobodzenia, bo albo dalej prawem kaduka siedzą w obozach albo jadą na bezterminowe zesłanie: Jadwiga Baczyńska, Aniela Dziewulska, Teresa Skalska Izabela Jasińska, Stefania Lechowicz, Janina Wysoczańska, Janina Szwejkowska, Zofia Sadowska, Krystyna Kowalska, Anna Szymczyk, Maria Pelczarska, Irena Myszkenis, Krystyna Lambert, Maria Lepiarska, Lucyna Krupianka, Karolina Greżo, Kazimiera Walawender, siostry zakonne s. Serafina Flisińska, s. Maria Herman, s. Anna Mac. (…)

Na podstawie umowy kanclerza Niemiec Zachodnich K. Adenauera z Chruszczowem w 1955 r. wszyscy Niemcy, obywatele niemieccy, przebywający w więzieniach i obozach Związku Sowieckiego zastają zwolnieni i jadą do Republiki Federalnej Niemiec. (…) Naturalnie rząd PRL nie upomniał się o nas, tylko Radio Wolna Europa wyczytywało nasze imiona i nazwiska (m.in. moje). Po amnestii dla Niemców ogłoszono amnestię dla reszty cudzoziemców. Amnestia dla cudzoziemców nie obejmuje Polaków pochodzących z naszych województw wschodnich, ponieważ wpisano w ich personalia, wbrew wszelkim międzynarodowym prawom, obywatelstwo sowieckie i nie obejmuje takich Polaków jak ja, którym, jak na urągowisko, wpisano do akt osobowych ,,bez obywatelstwa” lub ,,bez ojczyzny”.

W moich dokumentach pozostawiono prawidłowe miejsce urodzenia „Warszawa”. Myślałam, iż to mnie uratuje, ale gdzież tam! Najważniejsze okazały się słowa ,,bez obywatelstwa” napisane przez Rosjan i nakreślona przez nich podobno na pierwszej stronie moich akt czerwona krecha. Skrzywdzeni są również obywatele polscy nie-Polacy, a więc Ukraińcy, Białorusini i inni, choćby urodzeni na ziemiach leżących w granicach obecnej Polski Ludowej, bo wszystkim im dano obywatelstwo sowieckie. Jedynie Żydzi, obywatele polscy, urodzeni w granicach PRL są dziś uważani za cudzoziemców i mają prawo jechać do Polski. Gdzie tu logika?” (Grażyna Lipińska)

Bożena Ratter
Idź do oryginalnego materiału