Bożena Ratter: ...dlaczego tak łatwo sprzeniewierzamy się własnym wartościom...

solidarni2010.pl 1 dzień temu
Felietony
Bożena Ratter: ...dlaczego tak łatwo sprzeniewierzamy się własnym wartościom...
data:06 maja 2025 Redaktor: Redakcja

Po co i dlaczego tak łatwo sprzeniewierzamy się własnym wartościom, zmieniamy (porzucamy) nasze poglądy i postawy, godzimy się na utratę godności, ograniczenie wolności i niezależności

Wartownia nr 5
W 1924 roku poznaniacy nakręcili fabularyzowany dokument pt. „Odrodzona Polska”, który opowiadał o zmaganiach Wielkopolan z Niemcami. W filmie tym wystąpili niedawni powstańcy, a choćby sam Ignacy Paderewski. W 1939 roku natychmiast po wkroczeniu do Poznania Niemcy zniszczyli Wielkopolskie Muzeum Wojskowe i zgromadzone tam pamiątki powstania. Ten sam los spotkał również „Odrodzoną Polskę”.

1 września 1939 roku wojna zaczęła się w Gdańsku od polskiego ataku na polską bazę na Westerplatte – powiedział Premier Tusk podczas obchodów Dnia Wyzwolenia Holandii, 5.05.2025 .

Wszystko zgodnie z zaleceniem przywódcy Niemiec : „zniszczenie Polski jest naszym pierwszym zadaniem. Celem musi być nie dotarcie do jakiejś oznaczonej linii, ale zniszczenie żywej siły, […]Bądźcie bez litości. Bądźcie brutalni” - 22 sierpnia 1939 r. Adolf Hitler (wystawa dokumentów IPN ). I tak właśnie zachowuje się dzisiaj Premier wraz z Ministrem Bodnarem. Te same nacje co wówczas a my wciąż nie przekazujemy historii państwa polskiego kompleksowo i zgodnie z prawdą. Godzimy się na fałszowanie historii zgodnie z polityką historyczną PRL i wrogów Polski. Wykluczenie z pamięci, edukacji, z badań naukowych, z kultury, z przestrzeni publicznej trwa.

W 1939 roku Gdańsk był wolnym miastem , nie niemieckim, nie polskim, podległym Lidze Narodów. Spory nasilały się, nastroje antypolskie wyczuwalne były choćby w placówkach edukacyjnych. Polska mniejszość była prześladowana. Na kawiarniach pojawiały się napisy : Polakom i psom wstęp wzbroniony.

Obiektem stałej troski społeczeństwa, a przede wszystkim samych westerplatczyków jest jeden z ocalałych punktów oporu - wartownia nr 1, budynek o grubych murach z umieszczonymi dość wysoko małymi okienkami o wymiarach siedem na siedem metrów. Ta właśnie wartownia stanowiła trzon obrony na najważniejszej wschodniej pozycji od strony przesmyku lądowego, z którego atakowali Niemcy w 1939r.. Porażała wroga ogniem, nieugiętą postawą załogi. To tutaj zapisali swe wspaniałe bojowe karty Buder, Gryczman, Trela, Baran, Ciereszko i wielu innych, żyjących i już zmarłych obrońców - o historii wartowni nr 1 na Westerplatte pisał Stanisław Górnikiewicz w 1984 r. („Owiana legendą”).

Traktat wersalski tworzący wolne Miasto Gdańsk przyznał Polsce prawo do niewielkiego dostępu do morza. Uchwała Ligi Narodów z 14 marca 1924 roku oraz i zawarte między Polską a Gdańskiem umowy zapewniły Polsce prawo stworzenia w Gdańsku na Westerplatte - półwyspie położonym u wejścia do portu gdańskiego - Wojskowej Składnicy Tranzytowej, z możliwością wybudowania basenu amunicyjnego i przeznaczonego do przeładunku materiału wojennego, importowanego z zagranicy do Polski drogą morską. Polska otrzymała prawo stacjonowania tam załogi wojskowej. Jej liczebność określona została uchwalą Ligi Narodów w dniu 9 grudnia 1925 roku. Wynosić mogła, zgodnie z uchwałą, 66 szeregowców, 20 podoficerów i 2 oficerów.

Oddany Polsce w bezpłatną „wieczystą dzierżawę”, nie miał praw eksterytorialnych, a Polska nie mogła budować na nim żadnych umocnień polowych i fortyfikacji. Trwało tak do marca 1933 roku. Wtedy to władze polskie zadecydowały o wzmocnienia załogi w następstwie wzrastającego napięcia w stosunkach polsko-gdańskich tuż po objęciu władzy przez Hitlera w Rzeszy Niemieckiej wiosną 1933 roku. W godzinach nocnych 6 marca 1933 r. okręt transportowy Marynarki Wojennej „Wilia” pod dowództwem komandora Adama Mohuczego przewiózł na teren Westerplatte dwie kompanie piechoty z ciężką bronią maszynową.

A jak wówczas zareagował na decyzję polskiego rządu senat Wolnego Miasta Gdańsk? Doraźne umocnienie polskiej załogi na półwyspie wywołało wielkie poruszenie w Gdańsku. Nawiązano wnet rozmowy polsko-gdańskie, w których dominowało negatywne stanowisko senatu Wolnego Miasta Gdańska wobec zaistniałego faktu wzmocnienia polskiej placówki. Spory trwały blisko dziesięć dni, podczas których okręt „Wilia” stał zacumowany w basenie amunicyjnym na Westerplatte. Wreszcie w wyniku przeprowadzonych rozmów zapadła decyzja powrotu okrętu wraz z żołnierzami do Gdyni.

Większość odpłynęła, nie wszyscy jednak… Do budowy wartowni nr 1 przystąpiono na początku 1934 roku. Materiał potrzebny do budowy wartowni dostarczono z głębi kraju transportem kolejowym. Budowę z żelbetu wykonali żołnierze Składnicy pod fachowym nadzorem majora dojeżdżającego z Marynarki Wojennej w Gdyni. Wartownia miała piwnicę, w której na tak zwanych fortecznych podstawach umieszczone zostały trzy karabiny maszynowe. Wykonywanie stanowisk i montaż broni realizowano jedynie pod osłoną nocy. Wynikało to z zawartych przez Polskę umów, które zabraniały budowania na terenie Westerplatte fortyfikacji czy innych umocnień polowych. Stąd też wyposażenie piwnicy znane było jedynie wąskiej grupie kadry oficerskiej i podoficerskiej załogi Składnicy.

Na co dzień wnętrze wartowni przedstawiało normalny obraz budynku wartowniczego. Kolejne wartownie i koszary budowano do 1935 r. … wiedziano aż nadto dobrze, iż nie odpowiadało to wymogom adekwatnym do prowadzenia normalnej walki w czasie wojny z regularną armią. W początkowym założeniu stanowić miały one jedynie obronę przed wywrotową działalnością paramilitarnych organizacji niemieckich, wykazujących coraz bardziej agresywną działalność w Wolnym Mieście Gdańsku. (Stanisław Górnikiewicz w 1984 r. „Owiana legendą”.

Agresywną działalność wobec państwa polskiego prowadzili również obywatele polscy narodowości ukraińskiej propagatorzy nacjonalizmu ukraińskiego. Działanie Stanicy UWO-OUN w Gdańsku w raporcie kierownika tego ośrodka, Andrija Fedyne w archiwum organizacji:

Od 1929 do 1934 roku ośrodek w Gdańsku był najważniejszym punktem operacyjnym OUN w drodze do Kraju i z Kraju. W tym czasie przez Gdańsk przeszły tysiące “Surmy” i innych wydań rewolucyjnych do Kraju. Transport wydań dokonywał nie jakiś specjalnie do tego celu przeszkolony sztab, ale ludzie, którzy traktowali tę robotę jako swój narodowy obowiązek... Do usług w transportowania literatury podziemnej stawali choćby członkowie ówczesnej Reprezentacji Parlamentarnej II RP. W konspiracyjnym pomieszczeń pakowali oni “Surmę” i wieźli do Warszawy czy aż do samego Lwowa i ani jeden z transportów nie trafił do rąk polskiej policji ... Jeszcze do dziś z szacunkiem schylam czoło przed tymi, bez wątpienia, wyjątkowymi przedstawicielami naszej starszej generacji…Godzi się podkreślić, iż między nimi byli też członkowie naszego stanu duchownego…

Przez Gdańsk przechodziły wszystkie pieniężne przesyłki z zagranicy do Kraju i nie było ani jednego przypadku, aby jakaś przesyłka nie dotarła na miejsce przeznaczenia. Odnoszę wrażenie, iż polska policja do dziś nie zna drogi, którą myśmy do tego celu wykorzystywali. Do Gdańska na spotkania organizacyjne przybywali, i to niejednokrotnie, Bandera, Stećko, Janiw, Kołodzinśkyj, Kordiuk i szereg innych członków Krajowego Przywództwa, z drugiej zaś strony Sciborśkyj, Senyk, Martyneć i inni.

W Gdańsku istniał zorganizowany przeze mnie Oddział OUN, do którego wchodzili najaktywniejsi studenci, najwyraźniej ukształtowani narodowo i ideologicznie. Członkostwo w Oddziale nie stanowiło tajemnicy, bowiem OUN jest organizacją polityczną i zagranicą nigdzie nie zabronioną. najważniejsze stanowiska o szczególnym charakterze w ogólno studenckim organie “Osnowa” z reguły obsadzane były nacjonalistami lub ich sympatykami. Ukraińscy studenci na terenie Gdańska zdobywali sobie co raz lepsze uznanie nie tylko ze strony profesury czy kierownictwa politechniki, ale też ze strony kół rządowych. Potem choćby wyróżniano ukraińskich studentów, stawiając ich przed wszystkimi innymi obcokrajowymi grupami studenckimi. Podczas gdy wobec Polaków stosowano "numerus clausus", to znaczy ograniczenia w przyjmowaniu na politechnikę, to każdego Ukraińca przyjmowano bez jakichkolwiek trudności. Potrzebującym naszym studentom udzielano, jako jedynej grupie narodowej, stypendiów z funduszu Humboldta ( Andrij Jedyne).

Toczą się inne wojny, ale wrogowie ci sami. Tylko my inni niż polska inteligencja, której potomkami jesteśmy. Po co i dlaczego tak łatwo sprzeniewierzamy się własnym wartościom, zmieniamy (porzucamy) nasze poglądy i postawy, godzimy się na utratę godności, ograniczenie wolności i niezależności? Z czego to wszystko się bierze?- prof. dr hab. Gabriel Łasiński.

Idź do oryginalnego materiału