
Czytając ten fragment z „Początku” Andrzeja Szczypiorskiego, nie mogę się oburzyć. Bo to prawda. Brutalna, niewygodna, rozdzierająca. Każde słowo boli, a jednak nie mogę go odrzucić. Boli, ale miłość często boli. A ja kocham Polskę całym sobą — także wtedy, gdy zawstydza, gdy kłuje, gdy pokazuje swoje mroczne oblicze. Kocham ją w bólu i w hańbie., tak samo jak w chwale. Bo miłość do Polski nie jest ślepa ani łatwa.
Polska. Święta. Zapita. Skurwiona. Sprzedajna.
Z gębą wypchaną frazesem.
Antysemicka. Antyniemiecka. Antyrosyjska. Antyludzka.
Pod obrazkiem Najświętszej Panienki.
Pod stopami młodych oenerowców i starych pułkowników.
Pod dachem Belwederu.
Pod mostem.
Pod knajpą i pod kasą.
Tępe pyski granatowych policjantów.
Lisie mordy szmalcowników.
Okrutne twarze stalinowców.
Chamskie gęby Marca.
Przerażone gęby Sierpnia.
Pyszałkowate gęby Grudnia.
Święta polskość bluźniercza,
która śmiała się nazywać Chrystusem narodów,
a hodowała szpiclów i donosicieli,
karierowiczów i ciemniaków,
oprawców i łapowników.
Ksenofobię podniosła do rangi patriotyzmu.
U obcych klamek się wieszała.
Składała wiernopoddańcze pocałunki na dłoniach tyranów.
Ta ostatnia próba była potrzebna.
Nieodzowna. Błogosławiona.
Może wreszcie teraz Polska zrozumie,
że łajdactwa i świętość
w jednym stoją domu.
Także tutaj — nad Wisłą.
Jak wszędzie.
Na całym bożym świecie.
Z gębą wypchaną frazesem.
Antysemicka. Antyniemiecka. Antyrosyjska. Antyludzka.
Pod obrazkiem Najświętszej Panienki.
Pod stopami młodych oenerowców i starych pułkowników.
Pod dachem Belwederu.
Pod mostem.
Pod knajpą i pod kasą.
Tępe pyski granatowych policjantów.
Lisie mordy szmalcowników.
Okrutne twarze stalinowców.
Chamskie gęby Marca.
Przerażone gęby Sierpnia.
Pyszałkowate gęby Grudnia.
Święta polskość bluźniercza,
która śmiała się nazywać Chrystusem narodów,
a hodowała szpiclów i donosicieli,
karierowiczów i ciemniaków,
oprawców i łapowników.
Ksenofobię podniosła do rangi patriotyzmu.
U obcych klamek się wieszała.
Składała wiernopoddańcze pocałunki na dłoniach tyranów.
Ta ostatnia próba była potrzebna.
Nieodzowna. Błogosławiona.
Może wreszcie teraz Polska zrozumie,
że łajdactwa i świętość
w jednym stoją domu.
Także tutaj — nad Wisłą.
Jak wszędzie.
Na całym bożym świecie.