Ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej weszła w życie w styczniu 2025 roku. Nakłada na samorządy szereg nowych obowiązków, w tym m.in. wyznaczenie miejsc tymczasowego schronienia i schronów dla mieszkańców na wypadek zagrożenia.
Jeden z pierwszych narzuconych w niej terminów upływa właśnie 31 marca. Do tego czasu gminy powinny mieć wstępne rozeznanie ws. budowli, które na ich terenie pełniły wcześniej funkcję budowli ochronnej. A adekwatnie inaczej – do tego czasu właściciele nieruchomości, użytkownicy wieczyści oraz zarządcy budynków, gdzie takie miejsca są – i przed wejściem ustawy pełniły takie funkcje – muszą je zgłosić do prezydenta, burmistrza lub wójta.
"Masz schron? Musisz go zgłosić w Urzędzie Gminy", "Schron trzeba zgłosić obowiązkowo", "Jesteś właścicielem budowli ochronnej? Zgłoś to" – alarmują więc o ustawowym obowiązku lokalne portale i urzędy.
Jak wyglądają te zgłoszenia i "inwentaryzacja schronów"? Jak tuż przed końcem terminu wygląda rozeznanie w skali kraju? Gorzej niż słabo, to chyba mało powiedziane.
– Ja w Karpaczu takiego miejsca nie mam. Nie ma miejsca, do którego mógłbym zabrać 4 tys. mieszkańców i 30 tys. turystów, którzy codziennie nas odwiedzają. Być może byłoby dobrze, żeby takie miejsce powstało, tylko proszę mi powiedzieć: gdzie? Ja takiego miejsca ani nie wymyślę, ani nie stworzę. Dlatego zapraszam rządzących do miasta Karpacza, żeby pokazali mi, gdzie i jak mam wybudować schron. Bo w praktyce to w ogóle nie wygląda – reaguje Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza.
Tu do dziś nie było żadnego zgłoszenia ani schronu, ani potencjalnego, doraźnego miejsca ukrycia. Do tej pory nie było ich też w innych miejscach Polski.
"Nie mamy ani schronów, ani miejsc ukrycia"
– Żadne zgłoszenie w sprawie schronów do mnie nie spłynęło – przyznaje Mateusz Lichosyt, wójt gminy Lipnica Wielka w Małopolsce. Uważa, iż sam jakieś miejsce by w gminie znalazł, ale...
– Zależy, o jakiej skali mówimy. O schronieniu dla kilkunastu osób, czy kilkuset? Bo dla kilkunastu osób jestem w stanie coś znaleźć. Ale dla kilkuset nie ma mowy. Nie widzę tego. Myślę, iż zdecydowana większość samorządowców w Polsce ma ten sam problem. Przez lata nikt o tym nie mówił, dlatego dziś stoimy przed dużym znakiem zapytania, co zrobić dalej i jak to wszystko wdrażać – mówi.
Sam pomysł ocenia bardzo dobrze. – Bardzo mocno kibicuję temu projektowi. To już dawno powinno być zrobione, ale musi być skoordynowane. Myślę, iż jako samorządowcy podołamy zadaniu, tylko potrzebujemy czasu, żeby dobrze to zaplanować – dodaje.
Na razie w kolejnych gminach słyszymy jednak, iż ze schronami i innymi miejscami tymczasowego schronienia jest po prostu fatalnie.
Oto mazowiecka gmina Płońsk.
– Nie mamy ani schronów, ani miejsc ukrycia. Nie było żadnego zgłoszenia – mówi nam burmistrz Andrzej Pietrasik. Przyznaje, większość bloków buduje się teraz z garażami podziemnymi. – Ale są to garaże, a nie miejsca do schronienia. Mogłyby być wielofunkcyjne, gdyby zostało to zaplanowane na etapie budowy, a tak nie jest – dodaje.
Jak burmistrz ocenia sytuację?
– Źle. Trzeba przystąpić do budowy takich miejsc. Ze względu na wydarzenia w świecie już dawno powinniśmy się tym zajmować. Takie miejsca powinny być budowane. Ale gminy same ich nie wybudują, bo nie mają na to pieniędzy – mówi.
Dalsza część artykułu poniżej:
"Na wypadek bombardowania nie jesteśmy przygotowani"
Kolejna gmina. Boronów na Śląsku. Tu również nie było żadnego zgłoszenia. Wójt sam zweryfikował sytuację.
– U nas nie ma sklepów wielkopowierzchniowych z parkingami podziemnymi jak w miastach, które można wykorzystać na miejsca schronienia w sytuacji zagrożenia. Nie mam też obiektów przemysłowych z pomieszczeniami podziemnymi, które można by wykorzystać podobnie. Inwentaryzacja obiektów gminnych potwierdziła, iż nie posiadam piwnic, które mogłyby służyć na miejsca schronienia na wypadek wojny – mówi naTemat Krzysztof Bełkot.
Za miejsca tymczasowego schronienia mogą tu służyć tylko mosty. Lub ewentualnie piwnice, które ludzie mają w swoich prywatnych domach.
– Innych miejsc tymczasowego schronienia oraz schronów nie posiadamy. Na wypadek bombardowania nie jesteśmy przygotowani. Za wyjątkiem mostów nie mamy miejsc zbiorowej ochrony – zaznacza.
– Dlatego od podstaw musimy przygotować schrony lub miejsca doraźnego schronienia. Na ręce wojewody złożyliśmy już zapotrzebowanie na finansowanie takich projektów. Zgodnie z ustawą, chcemy spróbować to zorganizować. Czekamy też na rozporządzenia, które lada chwila mają się ukazać, żeby dokładnie wiedzieć, jakie są wytyczne – mówi Krzysztof Bełkot.
Wójt dodaje jeszcze, iż w gminie funkcjonuje system powiadamiania o mobilizacji wojskowej: – W tym zakresie co jakiś czas realizowane są treningi.
"Niewielu jest tym zainteresowanych. Ludzie nie wierzą, iż to coś może dać"
W niektórych miejscach słychać złość, iż Warszawa zrzuciła na nich taki obowiązek. – Centrala wymyśliła "Brońcie narodu, ale cała robota po waszej stronie". Władze centralne zrzucają to na nas. Mówią: "Radźcie sobie sami". Nikt z nas sobie z tym kompletnie nie radzi – mówi jeden z włodarzy.
Są też tacy, którzy zastanawiają się, czy to wszystko ma sens. I tacy, którzy ruszyli do działania. "Gmina Chojnice już ma wstępne plany. Planuje wybudować schron i magazyn na wypadek zagrożenia" – informują lokalne media.
Wielu jednak uważa, iż już dawno powinno zostać to zrobione. Tylko teraz trzeba zderzyć się z latami zaniedbań. A te były tak potężne, iż dziś – jak słyszymy w różnych miejscach – hasło "schrony" i ich budowa – lokalnie nie wywołuje w ludziach żadnego poruszenia. Mówiąc wprost – raczej ich to nie interesuje.
Widać to również w miejscach, gdzie jakieś schrony są.
– Przez kilkadziesiąt lat obrona cywilna nie istniała i była tylko fikcją. Gdy stała się rzeczywistością, myślę, iż niewielu jest tym zainteresowanych. Ludzie nie wierzą, iż to coś może dać. Albo uważają, iż to może być tylko sztuka dla sztuki. Że będzie zryw, coś będziemy robić, a potem okaże się, iż to i tak nie miało sensu, iż można było inaczej itd. – mówi naTemat Agata Barcik, naczelnik Wydziału Spraw Obywatelskich i Obronnych w Żywcu.
"Czy przy dzisiejszych rakietach i bombach, gdyby przyszło co do czego, to taki schron by wytrzymał?"
W Żywcu jest 4-5 miejsc, które kiedyś były schronami. Pochodzą z lat 50. Wszystkie wymagają sprawdzenia.
– Czy będą odpowiadać określonym wymogom? Czy dziś będą miały jakąkolwiek wartość? Tego nie wiemy. Z Państwową Strażą Pożarną i inspekcją nadzoru budowlanego dopiero będziemy sprawdzać, czy mają jakąś przydatność, czy bardziej wartość historyczną – mówi.
Do tej pory nic się tam nie dzieło. Stały puste. Opiekowali się nimi miłośnicy historii.
– Czy przy dzisiejszych rakietach i bombach, gdyby przyszło co do czego, to taki schron by wytrzymał? Tego nie wiemy. Nie wiemy, jaka jest tam gęstość betonu, sprężystość, wentylacja. Czekamy na wytyczne, dopiero wtedy nadzór budowlany określi, czy te schrony będą spełniały swoją rolę – mówi Agata Barcik.
Ma też wątpliwości, czy wymogi spełniają ewentualne miejsca ukrycia np. pod blokami. – To są miejsca np. na rowery, a nie na ukrycie ludzi. One nie są wytrzymałe – zauważa. Podejrzewa więc, iż jedyne, co w przyszłości będzie wchodziło w grę, to budowa nowych schronów.
Ale, jak zaznacza, dobrze to wszystko sprawdzić. – I warto, jeżeli można, udoskonalić takie obiekty. Ale będzie trudno, jeżeli okaże się, iż schrony nie spełniają wymogów. Wtedy trzeba będzie liczyć na dofinansowanie przez państwo. Na pewno gminy same tego zadania nie sfinansują – mówi.
"Potrzeba będzie dokładnej inwentaryzacji tych budynków"
Sprawdzanie więc trwa. Również lokalne media donoszą, iż ze zgłoszeniami nie jest najlepiej, bo nie ma co zgłaszać.
Na przykład "Nowa Trybuna Opolska" pisze, iż do 18 marca do Urzędu Miasta Opola "wpłynęła jedna informacja dotycząca ewentualnego wykorzystania obiektu jako schron lub miejsce doraźnego schronienia".
"Z tego, co wiem, nikt jeszcze u nas takiego zawiadomienia nie złożył" – przekazał też serwisowi Wojciech Smolnik, naczelnik Wydziału Spraw Obywatelskich i Obronnych w Urzędzie Miejskim w Kluczborku.
Do 31 marca zostało jednak jeszcze kilka dni. Niektórzy więc czekają. I podejmują już inne kroki. Są spotkania i analizy.
– Czekamy na zgłoszenia do końca tego terminu, wtedy okaże się, ile mamy takich miejsc. Na bieżąco robimy ich rekonesans pod kątem przydatności – mówi naTemat, kierownik Referatu Zarządzania Kryzysowego, Ochrony Ludności i Spraw Obronnych w Skierniewicach.
W tej sprawie 28 marca odbędzie się spotkanie w Komendzie Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Skierniewicach, z udziałem nadzoru budowlanego oraz przedstawicielami samorządu.
Pracy, jak zauważa, będzie dużo. – Podejrzewam, iż trzeba będzie dokonać dokładnej inwentaryzacji tych budynków, a sama inwentaryzacja to praktycznie mały projekt budowlany – mówi.
Dalsza część artykułu poniżej:
"Obiekty ochronne uległy degradacji", "Utraciły swoje ochronne adekwatności"
O historii schronów w Polsce można napisać odrębny elaborat. Przypomnijmy tylko krótko.
– Od lat 90-tych ubiegłego wieku zaprzestano budowy i inwestycji w budowle ochronne, wychodząc z założenia, iż w Europie, po II wojnie światowej i zakończeniu zimnej wojny, nie będzie zagrożeń konfliktem zbrojnym. Brak finansowania, zmiany właścicieli spowodowały, iż obiekty ochronne uległy degradacji, zmieniono ich pierwotne przeznaczenie na komercyjne, co spowodowało, iż utraciły swoje ochronne adekwatności – mówi nasz rozmówca ze Skierniewic.
Przypomina też, iż Ustawa z dnia 11 marca 2022 r. o obronie Ojczyzny spowodowała, iż utraciły moc dokumenty regulujące tematykę Obrony Cywilnej, w tym dotyczące schronów i ukryć.
Dopiero wejście w życie ustawy z dnia 5 grudnia 2024 r. o ochronie ludności i obronie cywilnej uruchomiło działania w zakresie odtworzenia zasobów infrastruktury ochrony ludności.
Obecnie informacja dla mieszkańców na temat dostępnych w przypadku zagrożenia doraźnych ukryć znajduje się na stronie Państwowej Straży Pożarnej. Można ją znaleźć TUTAJ.